Jest pewna zależność jeśli chodzi o czas spedzany na Vitalii- otóż im częściej tu zaglądam tym łatwiej mi utrzymać dietę i jestem bardziej zmobilizowana i zmotywowana. Zaś gdy zagladam tu rzadko to- motywająca bańka pryska, zaś ja "zapominam się". A że ostatnio zbyt często tu nie zagladała to nie trudno się domyślić co działo się w międzyczasie...
Jedno szczęście, że choć na aerobik chodzę nadal. I korzystam także z przypływu energii, który nadszedł niespodzianie- a zatem myje okna, grabię liście, sprzatam piwnicę... Ruszam się :) Jednak wiem, ze to nie wszystko i póki nie wrócę na właściwe tory to nie mam co czekac na jakieś efekty...
Dla poprawy nastroju postanowiłam, ze na przełomie listopada/grudnia zrobię sobie ponownie krótki urlop i spontanicznie pojade ... znów w góry :D W sumie ciężko tu mówić o spontaniczności, bo do wyjadu jeszcze miesiąc, no ale nie miałam tego w planach, akże finansowych :/ ale PolskiBus jeździ, dość tanio nam ta podróż wyjdzie, zresztą jest poza sezonem tu chyba kasy za dużo nie wydam, a zresztą spojrzenie na nasze piekne polskie góry jest bezcenne :)
Grzesznie przyznam Wam sie, że dzisiejszy wieczór spędzę prz piwku, ewentualnie przy odrobinie jakiegoś "podgryzacza" i będę oglądać "Haloween" (wstyd się przyznać, ale nigdy tego horroru nie widziałam :P)
A jutro z rana wczesna pobudka i dzieć poświęcony zadumie. Nad tym co było. Co jest. Co będzie...
"Ciemno wszędzie, głuch wszędzie,
Co to będzie, co to będzie..."
(ale mnie natchnęło teraz na drugą część "Dziadów" Mickiewicza, może sobie poczytam jutro :) )