No i diety nie było!
Jak podliczyłam ok 18 kcal zjedzone dzisiaj to nie mogłam uwierzyć,że tyle się tego nazbierało(2500kcal zamiast 1355)na plus dzisiejszego dnia mogę zaliczyć spalone 1000kcal na rowerku stacjonarnym.Jutro jedziemy do kuzynki ,ale dopiero na 16 więc zdążę pojeździć po lesie rower pożyczy mi teść,bo jak już pisałam w tym na którym jeździłam(od starszej córy)poszły łożyska.Muszę mu zrobić gruntowny remont i odziedziczę go po córze(ona dostała odemnie nowy na zająca)
Niektóre z Was zainspirowały mnie chodząc pieszo do pracy-ja miałabym trochę daleko 15,5km w jedną stronę,ale myślałam,myślałam i wydumałam-po drodze jest Mcdonald i tam mogę zaparkować i iść dalej pieszo-to ok.2-2,5km.Dystans ok.,ale zobaczę jak będzie mi się chodziło po 22 po bocznych uliczkach.???
Mokrego dyngus życzę!
:))
Życzę Wam,
by na Wielkanoc robotę w kuchni odwalił zając,
baranek potem posprzątał stoły,
a Wam zostały ... sex i pierdoły!!!
Dietę delikatnie odstawiam do poniedziałku.trzeba przecież trochę pomaszkecić.Ale nie będę szalała z obżeraniem-w granicach normy.
Basen w tym tygodniu tylko 3 razy po 55min pływania.
Rower nawalił naprawa dopiero po świętach-może córka pozwoli pożyczy to jutro pojadę, a jak nie to kijki i w las wybiegać śniadanie.
:)
Dziękuję wszystkim za życzenia świąteczne.Ja niestety nie umiem wklejać takich pięknych obrazków do komentarzy.Spadku wagi nie było,ale dobrze,że nie jest więcej.Jutro znowu basen z rana,a potem ogarnąć mieszkanie pani Bogny.Na cmentarzach porobione,znicze pozapalane.W piekarniku piecze się pasztet drobiowy z tego co się nawinęło pod rękę,jutro upiekę sernik i szarlotkę-no i wystarczy tych pokus.Pewnie trochę nagrzeszę i znowu będzie bezowocny tydzień na straty,ale święta są 2 razy w roku.W poniedziałek mam obiecany wolny dzień i myślę,że w ostatniej chwili nikt z szefów nie zmieni zdania,bo mam jechać na odwiedzinki do kuzynki.
W sobotę niestety pracuję,ale nie przewiduję ruchu i postanowiliśmy z kolegą zabrać ze sobą laptopy,żeby czas nam szybciej zleciał.
Postanowiłam,że święta mają być bez kompa i od jutra chowam modem z pleya-przewiduję z tego powodu bunt,ale .....
Pa pa całuski sto dwa!
Basen,zakupy,praca,spanie!
Tak pokrótce wygląda mój dzień.Zaczynam go rano od wstawania o 5 potem basen itd.aż do 23 kiedy to wracam po pracy do domu.Jutro mam wolne,więc po basenie sprzątanie i na groby bliskich.Muszę jeszcze wyszukać coś na święta w przepisach,bo choć niewiele robię,bo teściowa nas zaprosiła w niedzielę na obiad,to jakiś smakołyk trzeba mieć,bo jakiś gość może przyjść,lub ja pójdę do siostry jeśli będę miała wolny poniedziałek(niestety jeszcze nie wiem).Obawiam się,że szefowa przypomni sobie o mnie i poprosi o przygotowanie jakichś dań,byleby to nie nastąpiło w sobotę,bo będzie skazana na kombinacje z tego co mamy na stanie w magazynach.
Tak jak postanowiłam 4razy basen realizuję-jutro 3 raz + rower jeśli nie będzie padało.
Poratowałam się xenną ekstra,bo te kłopoty z Wc już mnie wnerwiały.Trochę podziałało,i od razu czuję się lżej.
Dziękuję Wam za odwiedziny mojego pamiętnika i komentarze.
Ja ostatnio jakoś tylko przeglądam Wasze,bez pozostawiania śladu jakoś nie mam weny.
Spadam już,bo muszę jeszcze poprasować przed pracą ciuchy robocze.
Jutro ważenie-dziś rano było 91,2-chyba nierealne jest osiągnięcie 90 do niedzieli-buuuu
Pomalutku wychodzę na prostą!
Trochę mnie tu nie było-jakoś nie bardzo chciało mi się przed wami łajać,ale miałam chyba jakiś kryzys i ogólną apatię.Po ostatnich wpadkach i odpuszczonych ćwiczeniach postanowiłam częściej chodzić na basen,bo bardzo mnie uspokaja.Na razie byłam w sobotę ,dziś nie umiałam tak wcześnie wstać,tym bardziej,że miałam w perspektywie sprzątanie domu pani Bogny -trochę mi zeszłoOd 8-16(cały etat-4okna,2tarasy,2 komplety ogrodowych mebli,i ogólnie całe mieszkanie z pastowaniem podłóg)Jak wracałam bardzo burczało mi w brzuchu.Czasu na gotowanie już nie było -kupiłam kurczaka z rożna i opędzlowałam 2 udka.W kcal się zmieściłam,ale podejrzewam,że zbyt dużo białka dziś było.
Postanawiam w tym tygodniu 4razy basen+ćwiczenia lub rower.
Waga bawi się moimi odczuciami i robi mi psikusy-stale w górę,wątpię czy spadnie do czwartku,ale mam za swoje.Mam też ostatnio kłopoty z WC może dlatego wciąż rośnie waga?
Skończę już kochane,bo zaraz się rozkleję i będę wylewała moje żale a to nie miejsce na to-chyba musiałabym klęczeć i modlić się żarliwie ,ale już zapomniałam jak to się robi-tyle żalu wemnie.
:((
Ledwie wczoraj było ważenie i radość,a już wszystko popsułam,bo jak kupiłam świeżutką kiełbaskę tak mi pachniała,że nie wytrzymałam i nie skończyło się na kawałku(było tego ok 300g-Boziu to prawie całodzienne wyżywienie).W dodatku miałam wczoraj lenia i taki dokarmiony nie chciał ze mną wejść na rower i pojechać w las,ani poćwiczyć mu się nie chciało-no po prostu masakra.Wieczorem wlazłam na wagę sprawdzić odbicie tego obżarstwa i oniemiałam-92,5(wprawdzie wieczór,ale trudno zrzucić do rana 1,7 żeby było tyle co na pasku)Rano było 91,5-poraz pierwszy miałam ochotę wziąść jakiś specyfik na przeczyszczenie,byle tylko udał się plan(90kg na Wielkanoc),ale ta obrzydliwa kiełbasa nadal mnie kusiła i znowu skusiła-tym razem o połowę mniej,ale o 22 wieczorem.
Jutro przymusowy basen i conajmniej 40długości-mam nadzieję że wstanę,bo dziś nie dałam szansy budzikowi kiedy mnie budził o 5,30 i walnęłam się spowrotem na poduszkę.
A już tak dobrze mi szło-może za dobrze,bo uśpiło to moją czujność.
W czwartek przejechałam tylko 40min na stacjonarnym-dieta koszmar.
Dziś nawet z tą wpadką w kcal się zmieściłam,ale pora nie ta i jedzenie nie takie.
Cieszę się że jutro mam wolne-muszę go wykożystać jak najpełniej,bo w następnym tygodniu muszę obsprzątać swój dom i dom mojej kochanej pani Bogny.
Zlejcie mi to moje grube dupsko,bo mi się słusznie należy-spoczęłam na laurach i jak tak dalej pójdzie to wrócę do setki,a tego bym nie chciała.@import url(/themes/default/css/)...
-1,1kg w tym tygodniu-Hura!
Ta słoneczna pogoda na dworze wyciąga mnie w plener i jakoś nie chce mi się tu pisać-bo też te sprawozdania robią się już nudne-stale pisać ile schudłam, co zjadłam,jak i kiedy ćwiczyłam?Jednocześnie wiem,że bez takiej samokontroli i Waszej pomocy może być ciężko z mobilizacją.
Dzisiaj waga sprawiła mi kolejną niespodziankę-90,8,a jeszcze wczoraj było 91kg,tak więc -1,1 w tym tygodniu.
Wyjechałam też na rowerze w las na 45min na początek,bo jednak okazało się,że taka jazda jest trudniejsza niż na stacjonarnym,no i tyłek boli.Wieczorem jeszcze popedałowałam w domku75min.
Wczoraj pomieszałam chyba 2 dni jeśli chodzi o dietę,ale niestety zjadłam dodatkowo gotowane serce wołowe-nie całe (bardzo lubię ).
Oprócz tego dzień minął mi na sprzątaniu sypialki i przebieraniu pościeli oraz praniu(suszyłam już na dworze.Dziś musiałabym to poprasować,ale jak na razie nie mam serca do tego.Po śniadaniu pojadę na cmentarz posprzątać u rodziców,a potem się zobaczy,bo jakoś nie mogę dziś podjąć decyzji co do ostatecznego planu dnia.
Na tym skończę-Dziękuję za wasze wsparcie i komentarze!
Jeszcze jeden dowcip!
Oto opowieść żony:
Wczoraj wybrałam sie na imprezę z moimi kolezankami. Powiedziałam
mojemu męzowi, ze wroce o połnocy. 'Obiecuje ci kochanie, nie wroce ani
minuty pozniej'- powiedziałam i wybyłam. Ale. impreza byla cudowna!!!
Drinki, balety, znow drinki, znow balety, i jeszcze więcej drinkow,
było tak fajnie, ze zapomniałam o godzinie!!!!.. Kiedy wrociłam do domu
była 3 nad ranem. Wchodze do domu, po cichutku otwierając drzwi, a tu
słysze tą wscieklą kukułkę w zegarze jak zakukała 3 razy. Kiedy się
zorientowalam, ze moj maz się obudzi przy tym kukaniu, dokonczyłam sama
kukac jeszcze 9 razy... Bylam z siebie bardzo dumna i zadowolona, ze
chociaz pijana w cztery dupy, nagle taki dobry pomysł przyszedł mi do
glowy - po prostu uniknęłam awantury z męzem...!!!!!! Szybciutko
połozyłam się do łozka, mysląc jaka to ja jestem inteligentna!
Ha,ha,ha!!!!!!
Rano, podczas śniadania, mąz zapytał o której wróciłam z imprezy,
więc mu powiedziałam, ze o samiutkiej północy, tak jak mu obiecałam. On
od razu nic nie powiedział, nawet nie wyglądał na podejrzliwego. 'Oh,
jak dobrze, jestem uratowana....' - pomyślałam i prawie otarłam pot z
czoła. Moj maż, po chwili, spojrzał na mnie serio, mówiąc: 'Wiesz,
musimy zmienić ten nasz zegar z kukułką'. Zbladłam ze strachu, ale
pytam pokornym głosem: 'Taaaak???? A dlaczego, kochanie?' A on na to:
Widzisz, dziś w nocy, kukułka zakukała 3 razy, potem - nie wiem jak to
zrobiła - krzyknęła 'O kurwa!!!' znów zakukała 4 razy, zwymiotowała w
korytarzu, zakukała jeszcze 3 razy i padła na podłogę ze śmiechu.
Kuknęła jeszcze raz, nastąpnęła na kota i rozwaliła stolik w salonie. A
potem, powaliła się koło mnie i kukając ostatni raz - puściła se
głośnego bąka i szybko zaczęła chrapać........
Na poprawę humorku!
Po
dwudziestu latach małżeństwa para leży w łóżku i nagle żona czuje,
że mąż
zaczyna ją pieścić, co już się bardzo dawno nie zdarzało. Prawie
jak
łaskotki jego palce zaczęły od jej szyi, biegły w dół delikatnie wzdłuż
kręgosłupa do bioder. Potem pieścił jej ramiona i szyję, dotykał jej piersi,
by zatrzymać się powyżej podbrzusza. Potem kontynuował, umieszczając swą
dłoń po wewnętrznej stronie jej lewego ramienia, znów pieścił lewą stronę
jej biustu i obsuwał dłoń wzdłuż jej pośladków, uda i nogę, aż po kostkę.
Kontynuował po wewnętrznej stronie lewej nogi unosząc pieszczoty aż do
najwyższego punktu uda. Och... W ten sam sposób delikatnymi ruchami dłoni
pieścił jej prawą stronę i gdy żona czuła się już rozpalona do ostatnich
granic...
Nagle przestał. Przekręcił się na plecy i zaczął oglądać
telewizję.
Żona ledwie łapiąc oddech powiedziała słodkim szeptem: "To
było cudowne,
dlaczego przestałeś?"
"Znalazłem pilota" -
odpowiedział
Dzisiaj do pracy więc nie bardzo mogę się rozpisywać,a i nie mam o czym.
Jeszcze raz ponawiam apel o pomoc w pedałowaniu na słońce-szukajcie na forum pod aktywność fizyczna "od 1.1 2009 do1.6.2009 wyprawa rowerowa do słońca"
Do zobaczenia moje kochane!
:)
Już mi lepiej-chyba jednak wypociłam tą chorobę na rowerku stacjonarnym.Mam nadzieję,że jutro mi się nie wróci w pracy(wiecie-chłodnia,mroźnia,kuchnia).
Dietka ostatnio trzymana w ryzach+rowerek dziś-50min.
Zrobiłam na szydełku parę elementów zazdrostki ,ale jeszcze zostało 24szt+oczka na zawieszenie-no to długo mi zejdzie,bo 1 element robię 45min.
Jak już będę zdrowa i pogoda będzie to nikt mnie nie zmusi do szydełka-będzie rower w terenie,ogródek ,basen itp.
Kochane mam do Was prośbę-Jeżeli pedałujecie w ramach ćwiczeń pomóżcie dziewczynom na forum dojechać do słońca-chcemy tam dotrzeć do czerwca ,jedziemy od stycznia,ale odległość ambitna,a jest nas trochę mało-każdy km się liczy.Wierzę w waszą pomoc.
Będę już kończyć bo słabo mi dziś idzie to pisanie.