ile kcal mozna spalić płacząc jak bóbr!
Tak właśnie dziś było.Popłakałam sobie kochane na maksa.Dlaczego?Muszę zacząć chyba od początku.Jak mój mąż oznajmił mi,że ma kogoś to przyjęłam to bez emocji.Lata bez uczuć i bliskości odbiły się na mojej psychice i odczuwaniu czegokolwiek w sposób ludzki.
Pisałam ostatnio,że pojawili się w moim życiu dwaj mężczyźni.jeden z nich od początku stawiał sprawę jasno-przyjaźń ,zaufanie,seks,wspólne spedzanie wolnego czasu itd-nie zgodziłam się na to kilka razy,ale on na róznych nickach próbowała mnie namówić i dopiero za 5 razem przyznał się,że to ten sam facet z którym pisałam tydzień wcześniej.Dobrze nam się rozmawiało na każdy temat nawet godzinami.Pomyslałam,ze nie jestem gotowa na stały zwiazek i taki układ mógłby być dla mnie nowym doświadczeniem.Zgodziłam się na spotkania z A.ale najpierw miałam@ potem praca i jakos się odwlekło.W międzyczasie poznałam M..Spotkałam się z nim w realu na 2 godzinki,ale nie czułam chemii,potem były rozmowy na gg i plan wyjścia do kina w poprzednią niedzielę-zawalił,bo dzień później zadzwonił i niestety nie poszłam z nim tylko z koleżanką.Ale wieczorem zaczął zbierac punkty na +-napisał i zadzwonił,czy nie poszłabym z nim na tańce w tym tygodniu w sobotę,ale nie poszliśmy-poszedł do pracy.M.od poczatku mówił,że został zdradzony i szuka wiernej kobiety na dalsze życie,miał kilka romansów,ale podobno jak wspomniał o zalegalizowaniu związku to się babki rozmyślały.Z M.spotkałam się jeszcze 2 razy przed pracą u niego w domu i było miło,ale jakos bez większych emocji.
Ale ja nie o tym.A.jest żonaty i zyje ze swoja żoną wiedziałam,że godząc się na ten układ będę conajmniej druga.Podpuścił mnie kiedy miałam ostatnio seks,a że rozmawialiśmy dosłownie o
wszystkim to mu szczerze odpowiedziałam nic a nic nie pisał,że coś nie tak,tylko,że fajnie miałam itd.
A jednak źle zrobiłam ,że mu napisałam szczerze,bo w piątek spotkał się z poprzednią przyjaciółką z która od roku już nie był.Miał mi za złe,że złamałam na początku ustalone zasady.Że skoro wybrałam M.to tak chciałam,a powinnam na niego poczekać jeśli tak czułam.Zgoda miał rację-ja sama się sobie dziwię,ze tak zrobiłam,bo z reguły jak już się na kogos zdecyduję to jestem tylko z nim.Pisał,że szanuje moją szczerość i bardzo mnie lubi i lubi ze mna pisać,ale jest zasadniczy i zdania nie zmieni-nie spotkamy się,a ja tak na to czekałam.Czułam chemie między nami-jestem głupia i okropna.Chce nadal ze mną pisać jeśli się zgodzę,ale to juz nie będzie to.Jak mi wyrzucał,że nie zaczekałam na niego i jak on był zajęty poznałam w tym czasie innego itd.,itp. to czułam jak rosnie mi w gardle dusząca kula-bardzo mi było wstyd,ze lata złych doświadczeń zepsuły taką fajną znajomość.Pisał mi o tym,że każdą wolna chwilę leciał do kompa,żeby ze mną popisać i tak chyba było,bo to odczuwałam,czułam jego zainteresowanie i sympatię.Napisał,że bardzo,ale to bardzo mu żal,że nam nie wyszło,bo miał nadzieję na coś więcej i bardzo mu odpowiadałm i mu się podobałam.A ja to spieprzyłam,bo chciałam wybierać pomiędzy dwoma.Stara a głupia.A jaki efekt-chyba pozbyłam się obu za jednym zamachem.Napisałam smsa do M. i wyczułam,że jemu chodzi tylko o figle,a jak mu napisałam,że myslałam,że nie tylko o figle mu zależy to chciał tylko potwierdzenia ,że jestem zadowolona ze spotkań z nim i pofiglować zawsze można itp,że dybym była wolna to może byłoby inaczej itp.a juz na maksa dobiło mnie to,ze napisał mi,że myślał,że seks bez zobowiązań mi odpowiada chyba-SKĄD ON MOŻE O TYM WIEDZIEĆ..Może na gg jeszcze pogadamy szerzej na ten temat.
A miałam nadzieję,że on mnie pocieszy,choć na pewno go nie wtajemniczę w ten temat.
Po długiej pisaninie na gg z A.płakałam jak bóbr-nie wiedziałam,że mam w sobie takie emocje.Dobrze,że je we mnie obudził-za to jestem mu wdzięczna i za poprzednie 3 tygodnie kiedy czułam jego sympatie i to,że jestem dla niego kimś wartościowym.Jedynie dziś miałam najgorszą godzinę tego miesiąca jak mi uświadomił,że źle zrobiłam i powinnam wyciągnąc z tej znajomości nauczkę.
Co do diety-staram sie trochę,ale ćwiczenia są na zero.Waga 86,5kg dziś.
tornado!
Jest mi wstyd,że tak zaniedbałam moją obecność na vitalii,ale mam niezłe tornado w zyciu-czekam nadal na pierwszy krok męża do rozwodu,muszę złozyć pozew o podwyższenie alimentów.Poza tym jestem częściej w pracy ,bo sniadaniowa jakoś zaniemogła i do szpitala chyba pójdzie,więc ją jeszcze zastępuję.Jutro od 6-22 będę w pracy.Jakby tego było mało w między czasie poznaję bliżej 2 facetów naraz,ale to nie potrwa pewnie długo,bo albo obydwóch poslę do diabła,albo tylko jednego.Korzystam z każdej wolnej chwili by sobie odbić te smutne przeszłe lata.W niedziele byłam w kinie na 3D ,,ODLOT"-bajeczka,ale zajebista-poszłam z moją koleżanką po 50-ce-bawiło nas to jakbyśmy były dziećmi-tak jej sie podobało,że ma ochotę na powtórkę.
Jeśli chodzi o dietę to staram się jak mogę @ właśnie sie skończyła i jutro się zważę z ciekawości,bo trochę w sobotę nagrzeszyłam i ciasto zjadłam weselne.
Postaram się poprawić w diecie i ćwiczeniach-przyrzekam.Spróbuję zaglądać częściej kochane,ale pamiętajcie,że duchowo zawsze jestem z Wami.
Bedzie rozwód,a kg spadną i tak.
Nie chce mi się ostatnio pisać na rower nie mam chęci i ukręciłam niewiele.powinno być 780km a ja mam marne 535km-psuję statystykę nawet basen w odstawkę poszedł.Rankami rozmawiałam z W.i nie jeździłam na 6 na pływalnię.Waga jakoś skacze choć trzymam dietę choć godzinki posiłków to nie zawsze mi wychodzą.Staram się pić dużo.wczoraj miałam 86,2kg dziś niewiele więcej ale jednak.zbliża się też wielkimi krokami @.
moje kontakty z W.ostatnio się zamgliły i nie wiem jak to dalej będzie,ale nie martwi mnie to jakoś bardzo-było miło i może się skończyło.
W niedziele mój mąż chciał rozmawiać ze mną wieczorem-oznajmił mi że zapoznał kogoś i chce z nią być-więc życzyłam mu powodzenia,ale nie zamierzam mu odpuścić bo przecież spędziłam w tym domu ponad połowę życia i moje dzieci mają prawo tu mieszkać-jeśli chce się mnie pozbyć to niech mi kupi mieszkanie-ale na to go nie stać(może gdyby nie pił tyle lat to by miała jakiś grosz na boku)A zresztą szkoda słów i nerwów na opisywanie tego całego bajzlu.Mam niezłą jazdę ostatnio w domu jak nie oszaleje to będzie sukces
Dietą życia jest miłość!
Od jakiegoś czasu kroi mi się: romans?jakaś większa przygoda?a może coś więcej?Tyle znaków zapytania,a zamiast odpowiedzi nadzieja,marzenia itp.
Spanie mam ostatnio na raty,jedzenie nie bardzo smakuje i motyle w brzuchu wirują-jednym słowem dobrze się czuję i w dodatku chudnę.Jedynie ćwiczenia w odstawkę poszły-bo mało czasu wolnego mam a w dodatku przewiało mnie w piątek przy sprzątaniu a dziś na spacerze z moim menem poprawiłam.Teraz siedzę w ciepełku pod kocykiem i ssę cukierki ziołowe na gardło.
Dziś już o 4 musiałam wstać i jechać na śniadania do pracy,a przed 11 W.zadzwonił,że już jedzie i szybciutko przebrałam się i poleciałam na pierwsze spotkanie w realu.On wiąże z tą naszą znajomością wielkie nadzieje,a ja się opieram trochę,bo uważam że dzieli nas dość duża odległość(jakieś 160km).On jednak uważa,że 2 godziny jazdy to nie problem-zobaczymy-czas pokarze.Jak na razie mamy stan zauroczenia i chce się jeszcze ze mną spotkać.A najpiękniejsze jest dla mnie to,że nie pozwala mi mówić o swojej niby dużej wadze-że jemu to nie przeszkadza.Sam jest szczuplakiem-ma 82kg i 178 wzrostu.
Postaram się od jutra na rower wsiadać.Zaczynam się zbliżać do wagi z paska,mam nadzieję,że znajomość z W.da mi nowe siły do walki z kg.
zaczynam ćwiczyć po tygodniu przerwy
Ostatni tydzień to pasmo klęsk i od razu widać to na wadze-już nawet nie zmieniam tego paska,będzie dobrze jak dogonię pasek do końca października.
Dziś mało jadłam,bo prowadziłam bardzo ciekawą i pochłaniającą mnie bez reszty rozmowę na skypie.
Przez cały dziń zjadłam:2 jajka-śniad.obiad kasza gryczana 0,3 torebki+warzywa na patelnię 0,25 opakow.Mały kubuś na deser po pływaniu i belriso na kolację.
Byłam dziś na basenie-1100m
i rower 20km
Jak na początek wystarczy,żebym tylko ćwiczyła tak systematycznie to byłoby ok.
W pracy nie było czasu nawet na picie-wtorek był zwariowany na maksa.
Nabiegaliśmy się i nakrzyczeliśmy,żeby praca szła do przodu:było tylko słychać jak jeden do drugiego się darł z kuchni na zaplecze i odwrotnie,,przynieś jajka,masz krewetki,ile przynieśc,już mam mięsa na 5,a ja na 6"ogólnie głupawka.
Mało dziś spałam,bo czatowałam w nocy do 5 rano,a o 9 byłam już na nogach.
Jutro i piątek też praca i pewnie nie będzie inaczej-od kiedy szef kuchni się zwolnił to ruch się zwiększył.
Będę się starała trzymać dietę i przede wszystkim dużo pić.Trzymajcie za mnie kciuki kochaniutkie chudzinki.
Muszę się Wam pochwalić-byłam w piątek na recitalu Edyty Geppert -mam nową płytę z jej autografem i wpisaną datą-było super-odprężyłam się-muszę taki wypad powtórzyć.
Katastrofa!
Witajcie kochane!
Wesela za mną i wolne popołudnie przede mną.Wyprałam już 2 pralki i ogarnęłam trochę dom,bo sajgon totalny dziewczyny zostawiły(podobno przed pracą nie miały czasu ,a po pracy wracały w nocy -i co?)Od środy ani jednego km na rowerze,ani innych ćwiczeń,za to było jedzenie słodkich ciast,picie coli i wrzucanie w siebie co się nawinęło podczas pracy przy tych dwóch dużych weselach.Waga większa o ponad 2kg od tej na pasku-masakra-jak ja to zrzucę.Już mam dosyć tych skoków i chyba jaksię owoce sezonowe skończą,to spróbuję chyba proteinowej,bo wciąż balansuję pomiędzy 90-86,5.
Dziś chciałabym pojeździć i trochę nadgonić km,ale jak to wyjdzie to nie wiem,bo kręgosłup lędźwiowy mi nawala.
Marzy mi się jakiś wyjazd w góry,ale towarzystwa mi nadal brak,a dwa dni z rzędu wolne mam dopiero 9,10,a że jest to weekend i mąż będzie miał wolne to trzeba się ewakuować,żeby mnie złość nie poniosła.Pewnie będzie wściekły,że auto wezmę,ale mam to w nosie.
Jak na razie zjadłam dziś 2 banany i miseczkę świeżych orzechów-wiem ,że to nie ma nic wspólnego ze zdrowym odżywianiem ,ale orzechy takie to moja zguba.
Pozdrawiam i mam nadzieję,że odezwę się jeszcze jak będzie się czym pochwalić,bo jak na razie to pasmo klęsk za mną i przede mną.
wtorek sportowy-praca
Dietkę staram się trzymać,choć jak jestem w pracy to trudno jest pilnować stałych pór posiłków i czasem za mało piję.
Jeśli chodzi o ćwiczenia to pomału doganiam normę na wątku rowerowym-dziś powinnam mieć już 420km,ale mam tylko 400km-różnica niewielka.Są dni kiedy jestem zbyt mocno zmęczona i obolała i odpuszczam sobie rower.
Dziś po długiej przerwie(bo chyba 1,5 tygodnia)byłam na basenie i 1100m żabką przepłynęłam.Ciężko się wstawało przed 6,ale już 6,15 byłam w wodzie i po drugiej długości byłam już rześka.W drodze powrotnej odwiedziłam siostrę i wypiłam niestety na pusty żołądek kawę.O 9 zjadłam 30g płatków z kefirem200g i herbata zielona+jabłko.
Jeszcze przed pracą muszę 30km na rowerze machnąć i norma dziennego wysiłku będzie zrobiona.
Przejmuję się znów mężem?Po co?
Mięśnie i kości nadal bolą,ale się nie poddam i nie przestanę jeździć na rowerze.Przypomniałam sobie,że to była jedyna aktywność fizyczna przy poprzednim odchudzaniu.Pedałowałam wtedy prawie dziennie nie dłużej niż 70min,a brzuszek mi malał,a przecież z nim mam największy problem.
Miałam dziś towarzystwo jechała ze mną starsza córka,ale niezbyt długo,bopodobno jej coś rower szwankuje.Jechałam przodem i przed przejazdem przez drogę obróciłam się ,a za mną nikogo-pomyślałam,że spuchła-nagrałam jej się na sekretarkę,że jadę dalej i dalszą drogę jechałam już samotnie.
Rower jak na razie 15km w
trudnych warunkach-pod wiatr i dużo pod górę-wymęczyłam się tak jakbym
szybkim tempem jechała 2 godziny na stacjonarnym,a byłam tylko ok
70min.Resztę-25km-przejadę w domku.Basen odpuszczam-może jutro przed
pracą się uda.Samochód zabrał mi mąż,a na rowerze już nie mam siły,bo
to ok.8km w jedną stronę.
Z niechęcią,ale oddałam mężowi kluczyki,bo podobno chciał jechać do kolegi z którym był 3 lata temu na odwyku(jakoś do tej pory nie jeździł na żadne AA,ani nie kontaktował się osobiście z kolegami.Nie mam do niego zaufania,po tych ostatnich akcjach,ale postanowiłam,że nie będę go przesłuchiwała-co,gdzie z kim,bo może właśnie o to mu chodzi.Jednak wczoraj jak spytałam gdzie był jak wieczorem się gdzieś stracił to odburknął,że nie musi mi się spowiadać.Moja starsza uświadomiła mi,że ja też tak robię-ja na to ,że tylko wtedy wychodzę bez słowa jak mnie wkurzy.Ostatnio wyciągnął ode mnie 200zł na zderzak z służbowego auta(jakiś czas temu go uszkodził-szef się nie czepiał,ale jego mamuśka podobno tak).Zobaczę czy go kupi i naprawi.Jak coś wspomniałam,że mnie ostatnio dużo kosztuje to odburknął,że przecież on też ma jakieś swoje pieniądze.Już dawno się tak nie zachowywał-tak było jak postanowiłam,żeby mi dawał kasę na dzieci, a resztę mógł sobie zabierać,ale stołować miał się sam.Nie wiem,czy o to mu znowu chodzi?Czy ja już do końca życia mam zgadywać co i jak?Nawet jak pytam wprost to słyszę stek kłamstw.Muszę to olać i tyle.Żyję ostatnio tylko pracą i sportem.Czasem coś sprzątnę w domu,ale robię to bez uciechy.
Przez te pytania bez odpowiedzi w mojej głowie,zjadłam ponadplanowo 3 parówki i objadłam się orzechami włoskimi,aż mnie z tych nerw brzuch boli.
Zobaczymy jak na to zareaguje waga.Dziś było tak jak na pasku,choć wczoraj było o 0,8kg więcej.
czwartkowe ważenie
Łaskawa waga wskazała dziś 86,4kg,w poprzedni czwartek było 88,1-czyli 1,7kg na monus?
Faktem jest to,że w poprzednich dwóch tygodniach starałam się jak na początku-jeszcze trochę a dojdę do wagi z czerwca(86kg)
Dziś trzeci dzień do pracy na
10-12godzin-nieźle dają nam ostatnio popalić.wczoraj byłam z kolegą na
kuchni i dobrze,że przyszła uczennica z 1 klasy-wyjątkowo dobrze sobie
radziła-wszystko po klientach pozmywała i trochę garów,a było tego
mnogo.Gdyby nie ona trzebabybyło kogoś ściągnąć.Dziś zapowiada się
powtórka,ale jesteśmy w trójkę-trzeba zacząć przygotowania do
wesela(małe jest43os.więc mam wolne).
We wtorek miałam rozmawiać z
szefową,ale jak zwykle nie miała czasu,ani odwagi,żeby rozmawiać z
pospólstwem.Ustaliła coś z dyrektor,a ta zamiast zejść i przekazać
osobiście kazała przekazać to recepcjonistce telefonicznie-normalnie
głuchy telefon.Wcześniej dyrektor pokazała mi notatki byłego szefa
według których mamy niedogodziny do odrobienia i że ja mam 86(owszem
był taki czas kiedy brakowało nam parę miesięcy po ok 10godz.),ale za
maj i czerwiec miałam w sumie 51 nadliczbowych,które nie były już
zliczane przez Marcina(inna sprawa nikt mu nie kazał prowadzić takiego
zestawienia).Jemu natomiast wyszło że ma 350 nadgodzin i już po
zwolnieniu się o nie upomina.A wszyscy pracownicy mogą poświadczyć,że
był czasami w pracy tylko po 6 godzin zamiast 10.Narwy mi puszczają.
Wczoraj pani dyrektor oświadczyła,że odliczają mi 33 godziny ,a 40 mi wypłacą,ale nadal mam 53 za mało.
Nerwy,zakupy i wolne
Pasek z rowerowego forum aktualny,ale te 35km muszę dopiero dziś przejechać.
Paska z pływania nie wklejam,bo jest bez zmian @ Dziś byłam w mieście i robiłam zakupki. Kupiłam owoce,warzywka,mięsko,ale oprócz tego pomyślałam o sobie i o domku.
Jamam nowy sweterek w kolorze tekstu(no bardziej chabrowy ten kolor) wszpic z plisą ażurową wokół dekoltu i przód w drobne warkoczyki,a tył irękawy to ściągacz.
Majtusiez koronką czarne-ładniutkie.Dla domu kupiłam drugi koszwiklinowy,przecierany na bieliznę(miał być taki sam jaki już miałam,aokazało się że jest ciut mniejszy,ale źle to nie wygląda,choć stojąrazem w mojej sypialni)i z takiej samej wikliny kosz kwadratowy nadrobiazgi(wszystkie wyłożone materiałem,a także dopasowanykolorystycznie kocyk na zimę taki milutki w kratkę biało-beżową (lekkospopielały beż)
A na jutro na 9 jestem umówiona u kosmetyczki na regulację brwi i brązową hennę.
Potem niestety do pracy trzeba iść,ale w piątek znów wolne,więc żyję nadzieją.Jak @ mnie opuści to basen wznowię ok czwartku.
Dziś śniadanko po 8-30g płatków i 150g jogurtu,kawa zbożowa,potem kawa zwykła z koleżanką,a na obiad kurczak z rożna i jabłuszko.Co jeszcze zjem nie wiem,ale już niedużo mogę bo kurczaka było trochę więcej.
Ostatnio pisałam,że wkurzyłam się w pracy.Dlaczego?nie chcą nam wypłacić nadgodzin.Pani dyrektor powiedziała,że ona już chciała nam pakować pieniążki do kopert,ale szefowa z nią rozmawiała (i podobno kadrowa też ma takie zdanie) i jej zdaniem mamy nadgodziny dzięki urlopowi,bo gdybyśmy go nie mieli to by ich nie było,a tak to ona nam płaci za urlop i musiała w tym czasie przyjąć Beatę i jej płacić i nie zamierza nam podwójnie płacić. Pani dyrektor spytała jak ja to rozumie.Ogólnie przepracowałam 153godziny+80 godzin urlopu. Powiedziałam jej ,że to tak jakby mnie ściągnięto z urlopu w drugim dniu,bo byłabym potrzebna ,ale nadal miałabym urlop,więc uważam,że to jest nie halo wobec nas(bo koledzy mają po ok 40 godzin dodatkowo).Mam rozmawiać z szefową i w obecności pani dyrektor podać swój punkt widzenia(może lepiej bo dyrektor jest tak zakręcona,że mogłaby coś pochrzanić).Szefowa ma być dopiero jutro lub pojutrze,ale ja chcę,żeby koledzy też byli przy tej rozmowie i mnie wspierali,bo obawiam się,że jak sama zostanę na placu boju to będę następna do zwolnienia.Szefowa nie lubi i eliminuje ludzi,którzy potrafią walczyć o swoje.Nie biorą pod uwagę tego,że cały miesiąc był ktoś na urlopie tj.168godzin,a my przepracowaliśmy nadliczbowo 161,poza tym trzebaby było przychodzić wcześniej i zostawać dłużej,pracować za tych którzy na urlopie są.Nie wiem jak to będzie,ale ja się nie poddam,choćbym miała być zwolniona.