Jadłospis wczorajszy:
6.15: grahamka, serek wiejski, pomidor. Herbata ziołowa.
8.30: 1/4 drożdżówki z serem, kawa z mlekiem.
10.30: jogurt naturalny 0% 370 gram (182 kcal), brzoskwinia. Woda.
13.40: młoda kapusta z boczkiem około 200 gram. Woda
woda, woda, woda..... (upał!!!)
19.00: kapusta z boczkiem (reszta z obiadu). Woda.
3 nektaryny paraguayo.
Waga 88,2 kg
Byliśmy w miejscu, gdzie życie zatrzymało się kilkadziesiąt lat temu i ciężko o cywilizację.
Beskid Niski. Wieś Bednarka, poczta Kryk. Autobus jeździ raz w tygodniu: we wtorki.
Mieszkaliśmy w gospodarstwie agroturystycznym.
a pojechaliśmy tam zobaczyć jak mieszka mama od mojego D.
...ja chciałam....
mój D. jakby mniej.....
Troszkę mi jej żal....., ale wyjechała tam na własne życzenie...
tylko, uważam, że tam wegetuje, a nie żyje.
Gdyby przynajmniej wykazywała choć odrobinę chęci zrobienia czegokolwiek w okół siebie.....
Wyjechała tam rok temu, do faceta, którego poznała przez jakąś gazetę.... Poznała go już chyba ze 14 lat temu, a niedawno życie zmusiło ją do zamieszkania z nim.
Czasem nas odwiedza na tydzień lub dwa.
Poskłada mi pranie, umyje naczynia..... Myślałam że jest taka raczej "poukładana". Jak zobaczyłam ich dom, to się przeraziłam. Właściwie żałuję, że nie zrobiłam zdjęć....
Okna nie otwierane przez chyba 10 lat, bo "szyby pękają, jak się otwiera okna"
Parapety (WSZYSTKIE!) z kilogramami much i pajęczyn.
Wodę im przywożą dwa razy w miesiącu w plastikowych beczkach.
On nic nie robi, bo jest osobą niedowidzącą. Córka podobno próbowała jeździć z nim po lekarzach, ale on zrezygnował z leczenia.....
on ma 62 lata, ona 65......
W dolnych partiach domu zapach stęchlizny......
na piętrze bałagan i jej meble przywiezione rok temu i zostawione tak jak je wnieśli.... Jej pralka, lodówka, kuchenka, telewizor... wszystko stoi bezużyteczne.
Chcieliśmy pomóc.....
Każda chęć pomocy jest traktowana jak napaść na nich.....
Nie bardzo wiem co mam robić.....
Ten dom jest jego, on ma rentę inwalidzką, ona ma rente po byłym mężu. Nie chcą się pobrać, bo stracą (i tak już małe) pieniądze. W razie jego śmierci lub innych okoliczności, mama mojego D. nie będzie miała gdzie mieszkać..., a syna ma jednego..., więc..... rozumiecie....?
...a nie mam gdzie mieszkać, bo:
następna historia jak z kiepskiego serialu:
17 lat temu zmarł ojciec mojego D., zostawił malutki domek. Mój D. już w tedy mieszkał "na swoim"
Domek stary, wymagający ciągłych nakładów i pracy.
Postanowiła go sprzedać chrześniakowi za tzw "bezcen" (około 60 tyś zł) i mogła sobie mieszkać w wydzielonej części (kuchnia łazienka i pokój) - niestety, bez zapisów w umowie, bo "to przecież krewni". Po kilku latach krewniak przepisał dom na swoją partnerkę, a ona drogą prawną kazała opuścić mamie D. zajmowaną część domku. Pieniążków już dawno nie było, a mieszkania też nie.....
Jak poznałam mojego D. to jego mama mieszkała w tej części domku i nic nie wskazywało na jakieś drastyczne zmiany..... Wszystko się posypało w kilka miesięcy, tygodni.....
Chodziliśmy po kancelariach prawniczych, ale wszyscy rozkładali ręce :(
...to tyle z opowieści sensacyjnych....
a u mojej Wnusi:
U mnie diety nie było :(
od kilku dni staram się ale raczej z miernym skutkiem....
Buziolki.....