...czyli trochę jestem w ciąży :)
"W ciąży":
- bo mam jestem w 11 tygodniu (po lekarsku licząc),
- bo od 9 tygodni mam w sobie Jajko (po ludzku licząc) - które widziałam i na dowód mam zdjęcia ;) Ale nie będę Wam prezentować tutaj mojego wnętrza :)
- bo jestem zwłoki, nie tylko z braku kofeiny,
- bo mam już zaokrąglony brzuch :)
- bo okresu nie miałam od 3 miesięcy ;)
- bo mam przepięknej urody, wielgachny (nieco bolący) biust. W życiu takiego nie miałam i bezczelnie się nim teraz chwalę, chodząc w przemodnych bluzkach z dużym dekoltem i luźnym dołem, hy hy :) Nikt nie patrzy na brzuszek, wierzcie mi...
"Trochę":
- bo oprócz objawów powyżej, żadnych innych nie zanotowałam. Nie mam mdłości i innych sensacji i (odpukać) czuję się świetnie :):):)
- bo brakuje mi kawy, alku i imprez tanecznych ;)
- bo nie mam chętek na ogórki kiszone w miodzie ze śmietaną i pieprzem cayenne ;)
- bo tak naprawdę to czasem zapominam, że jestem w odmiennym stanie :)
Tak ciążować to ja sobie kochani mogę całe życie - jem bez wyrzutów sumienia, śpię, ile wlezie, nie mam okresu a jeszcze wszyscy mi powtarzają, że mam się nie męczyć i na siebie uważać :):):)
Nie pisałam wcześniej, bo sama do tej pory nie mogę uwierzyć, że się nam w końcu udało :) Szczęśliwi jesteśmy z WSzPM, jak prosiaki w deszcz!! Hu hu!! :) Najzabawniejsze jest to, że po 1,5 roku starań (może nawet trochę więcej?), po regularnych wizytach w Invikcie zaliczyliśmy klasyczną wpadkę, bo (wg słów mojego lekarza prowadzącego) "w tym cyklu nic z tego nie będzie pani Magdo, od następnego włączymy stymulację hormonalną". Nie ma to jak wyłączyć przesadne chciejstwo i starania i myślenie i kombinowanie i planowanie :) No i mamy teraz Niemożliwe Jajko :)
To dlatego mnie nie ma ostatnimi czasy na Vitalii - nie dość, że jestem zwłoki i nic nie kumam po pracy (a w pracy rzeź - zamknięcie roku, biegli, nowy budynek i przeprowadzka i to całe zamieszanie, nowe faktury, przyjęcie nowych środków trwałych, likwidowanie starych i do tego jeszcze zwykła bieżączka...) to jeszcze nie odchudzam się i nie pilnuję przesadnie wagi - nie czas na to teraz. Zacznę pewnie za jakiś roczek, może szybciej, zależy, jak długo będę karmić Jajko :) Na razie nie chcialabym przytyć więcej, niż do 67 kg - nieco ponad 10 kg od wagi startowej. Zobaczymy, jak mi ten plan wyjdzie :)
Poza tym zastartowaliśmy z budową domu :) Temat szeroki, jak rzeka - zwłaszcza jeżeli chodzi o nasz bank kredytujący. Ale ponieważ jestem w ciąży i nie wolno mi się denerwować, porzucę ten drażliwy temat.
Na razie mamy wymurowane...
i ocieplone...
...fundamenty :) Z domku cieszymy się strasznie (no, może nieco mniej, niż z Jajka :P) i chcielibyśmy jak najprędzej go wybudować, wykończyć i się przenieść. Ciekawe, jak nam to wyjdzie - na pewno Jajko urodzi się jak jeszcze będziemy mieszkać w mieszkaniu (termin mam na 7 października). Naprawdę ciekawam, które święta będą pierwszymi w nowym domu :)
W robocie - jak pisałam - Kongo. I ponieważ jestem w ciąży i nie mogę się denerwować, to zarzucę ten temat ;) Dobrze, że lubię swoją pracę i dobrze, że Szefostwo zareagowało pozytywnie na wieść, żem Ciężarówka (z Jajem ;)). Źle, że tyle roboty, bo się martwię, że z czymś w końcu nawalę. Zwłaszcza teraz, jak zwłoki ze mnie wyłażą i czasem trudno się skupić...
Maciuś niedługo kończy projekt i wraca do Trójmiasta. Strasznie się cieszę!!! On ma już serdecznie dosyć jeżdżenia. Ja mam serdecznie dosyć braku męża w domu. Koty mają serdecznie dosyć moich czułości i liczą na to, że część wylewnych uczuć przerzucę na WSzPM, jak już wróci ;) Jajko nie ma serdecznie dosyć, bo ma wszystko w odwłoku ;) A może i nie ? Jeszcze nie wiem, na razie siedzi cicho ;)
Za braki w wieściach bardzo przepraszam - mam nadzieję, że jestem usprawiedliwiona :) Postaram się nadrobić zaległości i postaram sie nie dopuścić do kolejnych przerw trwających ponad tydzień... Ale nie obiecuję - mały pasożyt w postaci Jajka wysysa ze mnie siły czyniąc mnie Zombie ;)
Buziaki :)