...jakaś chora jestem, czy co? ;) Nie dość, że jutro pierwszy dzień roboczy miesiąca (dla niewtajemniczonych: wystawianie faktur czynszowych, w dodatku kupa nowych rzeczy), to jeszcze poniedziałek i robienie analiz płatności oraz pierwsze komentarze biegłej do sprawozdań finansowych. Hm. Muszę się leczyć? Ano nie. Powód jest prosty - w sobotę przeprowadziliśmy się do nowowybudowanego budynku firmowego i jestem cała zajarana naszym nowym biurem, hu hu!! :) No poważnie, aż mi się chce iść do pracy :) Prezesostwo szarpnęło się nawet na miejsce parkingowe w podziemnym garażu dla mnie, pokój mamy wyborny, całe biuro w środku robi naprawdę duże wrażenie (jeżeli chodzi o wygląd z zewnątrz to zdania są podzielone, ale gustibus non disputandum est), no po prostu szał ciał i uprzęży :) Jedyny minus: koleżanki z dotychczasowego pokoju obok (a pokoje były połączone drzwiami) siedzą na parterze. My na czwartym piętrze. Mocno szkoda, ale decyzja przyszła z góry, taki lajf.
W związku z przeprowadzką wczorajszy poranek spędziłam w pracy. Ale zatargałam ze sobą WSzPM - żeby mu pokazać nówkę sztukę i żeby pomógł mi w rozpakowywaniu. Dobry mąż, sam na ochotnika się zgłosił :)
Wieczorem mielim gości - 7 sztuk nas w sumie było. Wytrzymałam do 3 rano, sama nie wiem, jak to zrobiłam... Ale warto było, uśmiałam się okrutnie, nawet były tańce, bibka była gruba a rano nie liczyłam flaszeczek, bo po co :) Towarzystwo paliło bardzo niewiele, bo Emma (zwana pieszczotliwie przez nas Emilką - nie pytajcie, dlaczego) dała się mocno we znaki i uniemożliwiała balkonowe rozwinięcie imprezy :) A od jakiegoś czasu w domach u siebie nawzajem ludki nie palą - w sumie bardzo dobry zwyczaj :D:D:D
Dzisiaj z rana jeszcze mieliśmy niedobitki gościuff, bo nocowało u nas małżeństwo przyjaciół z Małym Naleśnikiem :) Zarówno mąż przyjaciłki, jak i WSzPM wyglądali nieszczególnie, hy hy ;) Maciek w ogóle dogorywał przez cały dzień i ledwie żył (to, że ja poszłam spać kole 3 nie oznacza, że impreza się skończyła - miałam wybaczone wcześniejsze udanie się na spoczynek :D) a byliśmy na urodzinach Teściuffki. Wiecie, jak to jest - Rodzice, Babcie, Dziadek, Wujek z Ciocią, Siostra, Szwagier (ci akurat też mocno wczorajsi :D) i dzieciaki. Hy hy hy. Naprawdę, chłopisko biedne, ajejej... ;)
No proszę - weszłam na chwilkę a skończyło się, jak zazwyczaj ;) Zmykam. Chcę odszukać zewłok męża i nacieszyć się końcówką weekendu :) Dzisiaj nowy odcinek Włatców Móch, hu, hu!! :)
Buziaki niemal poniedziałkowe, co mi dzisiaj jakoś nie przeszkadza :)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
jokoona
10 marca 2008, 13:59... w dodatku w nowym, fajnym miejscu - to nic dziwnego! Nawet wskazana!!!! Widzę, że weekend mocno imprezowy - fajnie, bo ja za takim tęsknię;)
gudelowa
8 marca 2008, 16:02musi być to Twoje biuro :) tak ładnie wygląda z zewnątrz! kiedy się zobaczymy?? pozdrawiam ig
grzywaczka
5 marca 2008, 14:09I JAK WYPADŁA KONFRONTACJA MARZEŃ Z RZECZYWISTOŚCIĄ:)?