Dzień dziesiąty :))
Wczoraj przeżywałam jakis dietowy kryzys. Nie to,że głodna byłam, ale miałam zachciewajki i resztkami rozsądku udało mi się zwalczyć wolę pożarcia kotleta mielonego, a co najgorsze nutelli .
Korzystając z doświadczeń kolezanek zakupiłam len mielony i po spożyciu zauważyłam, że skutecznie zapycha on żoładek. Powiedziałam Bartkowi wczoraj,że smakuje tak, jakby się połykało smarki w czasie kataru :)) Spojrzał na mnie z politowaniem i uciekł do swej nory hehehe. Na pewno nie namówie swoich domowników do spróbowania :))))
A ja od dziecka lubie takie nieprzyprawione gluty z siemienia lnianego.:))
Na wagę wskakuje rano i wieczorem i widzę tendencję spadkową, ale jeszcze taka niestabilną. Nie jestem jeszcze zadowolona z wyników.
Droga sobotko !! Nie pracuj tak ciężko i odpoczywaj częściej :)) A robi się to tak : wstajesz rano, pijesz w łóżku kawę, oglądasz w tv jakąś sieczke w postaci serialu tudzież wiadomości (co kto lubi) , a później nie wykonując energicznych ruchów, powoli wyłazisz z łóżka , ubierasz, zamykasz syf w domu na klucz i znikasz na zakupy , ewentualnie na kawkę z przyjaciółka.:))
Jeżeli pracujesz , to nie zapomnij wypić poobiedniej kawki z partnerem :))
Lubie te banalne określenia : robota nie zając , nie ucieknie lub robota lubi głupiego :))
To nie znaczy,że ja nie sprzątam, nie gotuje , nie piore czy nie prasuje . Przy takim luzackim podejściu do prac domowych , robią się one mimochodem, tak przy okazji , między kawką , wiadomosciami i pogaduchami ze najomymi.
Błysku w domu nie mam, ale ja mogę z tym żyć długo i szczęśliwie :)))
Bardzo współczuje tym kobietom , które nie usną , jak nie umyją ostatniej szklanki w kuchni , albo nie pójdą na spotkanie ,bo musza prasować dzieciom i mężowi koszule.A znam takich wiele.
Jestem orędowniczką stwierdzenia,że bozia nikomu raczek nie upierd......, wiec w domu panuje samoobsługa.Na szczęście moim domownikom bardzo to odpowiada i nawet teraz, gdy siedzę dłuższy czas w domu, nigdy od nikogo nie usłyszałam,że nie pracuje zawodowo to powinnam całkowicie zająć się domem.
Moja przyjaciółka, matka dwójki , malutkich dzieci poskarżyła się ostatnio, że jej mąż powiedział coś w stylu - jak można doprowadzić do takiego syfu w mieszkaniu ?? Matko Boska !! Jak sie nie podoba zainteresowanemu syf w otoczeniu, to powinien go usunąc :)) Prawda???
A teraz już ubrana (naczynia myja sie w zmywarce, pranie pierze w pralce) udaje sie w kierunku drzwi wyjściowych celem załatwienia spraw urzędowo sklepowych :))
Dzień dziewiąty :))
Mąż zabrał laptopa do pracy, a ja poczułam sie jak na vitaliowym głodzie :))
Siedzę w pokoju syna, jem spokojnie śniadanie, rozglądam się po jego norze i czytam tytuły książek i gazet :
Światło życia- podręcznik bioenergoterapii,
NLP w biznesie,
NLP w ćwiczeniach,
365 motywacji,
Anatomia duszy,
Tajemnice aury ludzkiej,
Moc przyciągania,
Muzyka duszy,
Magia i mantyka run,
Wprowadzenie do telepatii,
Kształtowanie,
Fotografia cyfrowa i obróbka zdjęć hehehe - coś rozumiem :)),
Reiki,
Słowa , które pomagaja wygrać .........
i wiele, wiele innych .
Są wszędzie - na półkach, parapecie okna, na kanapie, podłodze :))
Cytat z jednej gazety leżacej na łóżku Bartka - "Obym miał siłę, by zmieniać to, na co mam wpływ, bym przyjął to, czego zmienić nie mogę, i mądrość, by odróżnić pierwsze od drugiego"
Tja, pora matko, abyś zgłebiła literature, która czyta syn, bo warto znaleźc punkt odniesienia do odbywania głębszych z nim dyskusji.
Dzień ósmy :)
Nowy tydzień i nie ma, że to, że tamto - od dziś ścisła dieta .:))
Morały ja prawię koleżankom, a w sobotę i niedzielę nie zjadłam ani jednego posiłku zgodnego z planem.
Na usprawiedliwienie mam jedynie emocjonalne przejścia z nastolatkiem, o których wczoraj pisałam. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, bo wbrew moim obawom synek wstał skruszony , co dało możliwość odbycia spokojnej, rzeczowej rozmowy i załatwienia zaległych , problematycznych spraw.
Fakt, ostatnio nie było zbyt wielu okazji do rozmowy , wymienialiśmy sie jedynie zdawkowymi informacjami, a to z kolei spowodowało, że zaskorupiły sie pretensje i żale.
Duże dziecko zwróciło na siebie uwagę, skierowało jupiterki w swoim kierunku. On tak właśnie czasem ma i o ile zwykle rozmowy odbywały sie bardzo burzliwie i dopiero po ostudzeniu emocji Bartek przychodził i przyznawał mi rację, tak tym razem stwierdził, że jest sam na siebie zły, i że popracuje nad sobą :)) I przez jakis czas popracuje hehehe, bo ostatnimi czasy interesuje sie różnymi technikami psychomanipulacyjnymi , czymś co brzmi dla mnie tajemniczo, a nazywa się NLP, pasjami czyta literature o samodoskonaleniu , osiąganiu celów , poprawianiu relacji międzyludzkich itp. :))
Chyba nie jest to takie złe, skoro wreszcie mogliśmy porozmawiać jak dorośli.
W każdym razie po rozmowie , spedziliśmy bardzo miła , rodzinną niedziele, wspólnie układaliśmy puzzle, pojechalismy na obiad do restauracji (ja tylko sałatka!) i uwieńczyliśmy to wieczornymi zakupami w Tesco.
No, i na jakiś czas atmosfera w naszym domu sie oczyści.
Zreszta po doświadczeniach, jakie miałam ze starszą córką, a właściwie mieliśmy, bo Bartka to również dotyczyło, oboje jesteśmy wyczuleni i myśle, że przez to bardziej się staramy.
Bartek jeśli gdzieś wychodzi, to zawsze mnie informuje , o której wróci, przeważnie wiem z kim się zadaje, a towarzystwu nie mam nic to zarzucenia, w grupie słynie z tego, że jako jeden z nielicznych nie pali, ani nie pije , a ja nie mam podstw żeby w to nie wierzyc.
Czesto też zapewnia mnie o swoim szacunku , przywiązaniu i miłości, a robi to w taki zabawny sposób nie ukrywając zażenowania hehehe. Najłatwiej jest jemu wyrazić uczucia kiedy jest u niego Ania :) Czasem krzyczą z drugiego pokoju - kochamy Cie mamo, uwielbiamy Cię mamo !.I to niby taki żart, a jednocześnie wyrażenie uczuć hehehehe.Ania zreszta też lubi przyjśc porozmawiać ze mną o babskich sprawach, bo jako najstarsza siostra z licznego rodzeństwa pewnie nie ma sposobności porozmawiac z własną matką.
Właśnie kilka dni temu przyszła rozemocjonowana faktem stanu agonalnego swojego dziadka i stwierdziła,że starośc jest tak przykra, że ona w wieku 50-ciu lat popełni samobójstwo :))
Cóz ja na to?? Ano uświadomiłam dziewczynie, że dopiero w tym wieku kobieta czuje swoja prawdziwą wartośc i właśnie w tym wieku życie nabiera smaku :) Dodałam, że gdyby ktoś dzisiaj oferowałby mi dużą kase za powrót do nastoletniego wieku to nie zgodziłabym się za żadne miliony :)) W wieku 18 lat byłam jednym, chodzacym niezrozumianym przez świat cierpieniem :) Cierpiałam za miliony i nigdy nie chciałabym tego przeżyc jeszcze raz :)
Ech dziewczyny , miec ich wiek i nasz rozum .........
ale takie rzeczy to tylko w erze :)))
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejsze wywody :)))
Dzień siódmy :))
Dzieci bawia sie póki co grzecznie w swoim pokoju, tatuś pognał na uczelnie, a ja na ile pozwola maluchy podziele sie z Wami swoimi nocnymi przeżyciami :))
Nie na darmo najstarsi górale mówią małe dzieci, mały kłopot, duże dzieci, duży kłopot.
Tak więc na razie nie napiszę o maluszkach, bo jak wiecie z takimi -raz na wozie, raz pod wozem, dzisiaj o starszej latorośli.
Chłopinka skończyła w marcu 17 lat, a pewnie z jego punktu widzenia lepiej brzmieć będzie,że w marcu skończy 18 :)) Jak zwał, tak zwał, ale ostatnio pojawiły sie małe kłopociki z komunikacja między nami.
Jeszcze niedawno uczył się komfortowo w prywatnej szkole ,więc nie miał pojęcia co to znaczy uczenie się, a tymczasem uczy sie w 2 klasie technikum elektrycznego i do orłów nie należy.
Nie nalezy też do uczniów, którzy w obliczu zagrożenia sprężaja sie i motywują do radzenia sobie z problemem w myśl zasady : jakiego mnie Panie Boze stworzyłeś , takiego mnie masz .
W ogóle uwaza, że jest mądry, przystojny i ludzie żyja po to, aby zaspakajać jego potrzeby . To tak uogólniajac :)
Na uspawiedliwienie jego mogę tylko dodać, że rozpuściłam go okrutnie i mam swój wkład w obecny stan rzeczy :)
W czasie wakacji poznał koleżanki-przyjaciółki, gdzie w jednej nieszczęsliwie sie zakochał, a z kolei druga zakochała sie nieszczęsliwie w nim . Miły trójkącik i jak znam życie klasyczny w tej grupie wiekowej :))
Ta zakochana , wiedzac na jakie szanse może liczyć u Bartka , przyjeła rolę powierniczki, negocjatorki.....przyjaciółki (?) i korepetytorki z historii mojego syna. Przychodzi do nas dośc często , a podczas nieobecności zainteresowanego (zajecia pozalekcyjne) sprząta jego pokój, bawi sie z maluchami albo gaworzy sobie ze mna. W sumie jak na swój wiek to sympatyczna i madra z niej dziewczyna. Lubie ja, a ona to chyba czuje, bo ostatnio zbyt dobrze się u nas czuje :))
Czesto wyciąga gdzies Bartka, przychodzi pod pretekstem - "byłam niedaleko, przyniosłam książke,itp." i ostatnio w imieniu Bartka próbuje negocjowac ze mną jakieś wyjścia.
W naszym domu jest luz, ufamy sobie wzajemnie , ale są też wyznaczone normy i standarty, których domownicy staraja sie przestrzegać.Dotyczy to także Bartka, ale nie wiem czy to z racji wieku, ktory własnie osiągnał, czy raczej śmiałych kolezanek, facet zaczyna przeginać.
I tak było dzisiejszej nocy. Ponieważ nie było mnie wieczorem w domu (urodzinki) poinformował Darka, że wybiera sie z koleżnakami na koncert i wróci ok. 23:00 -znaczy sie w granicach ustalonej normy. Lekko mnie to zbulwersowało, bo po pierwsze w piątek urwał się z lekcji z powodu gigantycznego kataru ,a po drugie inwestuje w jego karte telefoniczną, wię powienien mnie poinformowac osobiście.
Ok. godz 22:00 zadzwoniła Ania (ta od sprzatania i korepetycji) z prośba czy nie mogłyby po koncercie zabrać gdzieś jeszcze Bartka .Ale mi sie zagotowało. Szlag mnie trafił. Poprosilam syna do telefonu , zapytałam czy potrzebuje adwokata,czy juz sie dobrze czuje i czy też ma zamiar dołączyć do Ani szkolnych wyników , bo okazało sie ,że od zawarcia z nim znajomości z prymuski stała sie zagrożona na półrocze pięcioma jedynkami uczennica- w klasie maturalnej!! Po czy wkurzona oznajmiłam, że niech robi jak chce, wspomniałam coś tam jeszcze o odpowiedzialnosci i wyłączyłam sie.
Wiem, postapiłam bardzo niepedagogicznie , ale co , przecież nie jestem wzorową Matka-Polką hehehe.
Ale to nie koniec, bo budze sie ja o 2:00 i widzę pozapalane wszedzie światła. Wyłaże z ciepłego łóżeczka i zastaje w domu zadowolona z siebie trójce swieta! Nie wiem dokładnie co rzekłam, bom zaspana strasznie była, ale na pewno spytałam czy to nie za późna pora na wizyte , a później obcesowo-proszę sie już pożegnac , bo blok nie jest odpowiednim miejscem nocnych schadzek.
Ło matko !!Sama sie wystraszyłam swojej reakcji i później długo nie mogłam zasnąc. Poszły se dziewczyny i nie wiem czy Bartek je odprowadzał , w każdym razie sprawdzałam - spi sam.
Ech, mam teraz lekkiego moralniaka i wyrzuty sumienia, ale trudno, nie pozostaje mi nic innego , jak odbyc z nim poważna rozmowę. Nie bedzie to łatwe, bo synek stosuje w takich rozmowach chwyty poniżej pasa i używa takich argumentow, które powoduja, że człowiekowi opadaja ręce :)
Przykładowe odpowiedzi - a może ja jestem taki głupi,że nie jestem w stanie opanować materiału z tego przedmiotu? A kto powiedział,że musze skończyć studia?? Najwyżej nie bede wykształcony i takie tam bzdety o tym, że nikt nie ma na niego wpływu, o zaufaniu i o tym, że on doskonale panuje nad sytuacja i wie co robi.
Zła jestem jak pies.
A tymczasem najwyższy czas zrobić śniadanko maluchom, bo już zaczynaja sie kłócic . Miłej niedzieli !!
Dzień szósty :))
Bylismy na trzecich urodzinkach synka przyjaciółki. Oj to były balety :))
Dzieci szalały, a mamusia grzeszyła : kawałek tortu, kawałek serniczka na zimno, lampka wina półwytrawnego.
Nie bierzcie ze mnie dzisiaj przykładu. Jutro bedę dziejna, jak mówi Oliwka co w oliwiańskim oznacza - grzeczna :))
Dzień piąty :))
Po czterech dniach stosowania diety , system zapytał mnie o wagę kontrolną .Hmmm, jakos tak dziwnie . Za każdym razem sceptycznie podchodzę do vitaliowego menu i za każdym razem niepotrzebnie. Waga spadła o 900 gr :)))
Wczoraj odwiedziła mnie Halinka-Healthy :))
To jest moje drugie spotkanie z vitalijka i po raz drugi zostałam zaskoczona.
Czytając wpisy w pamiętnikach , moja wyobraźnia generuje obraz postaci i jej osobowości, na ich podstawie wyrabiam sobie zdanie na temat danej osoby i wysyłam swoje fluidy. Czasem iskrzy bardziej, czasem mniej.:)))
Oczywiście zostawiam sobie rezerwę na to, że może sie mylę, źle oceniam osobę, ale i tak nie mam większego wpływu na to jaki obraz człowieka wytwarza moja wyobraźnia.
Nie wszystkie wiecie, ze w okresie przejściowym , między jednym mężem, a drugim, wiodłam sobie przez prawie rok bujne , wirtualne życie, w trakcie którego na hektary umawiałam sie z facetami :)))
Ach, te głosy, tubalne barytony, ach te elokwentne słowa pisane .......:)))
W realu, brzuchate, niskie, bezzebne , ufaflunione, z brudnymi pazurami popaprańce o bardzo wysokim mniemaniu o sobie :))
No oczywiście nie wszyscy, ale w zdecydowanej większości.
Bazujac na tych doświadczeniach powinnam brać poprawkę na specyfike netowych kontaktów, ale chyba sie tak nie da .
Wracając do spotkania z Halinka . Czekałam na stateczna, szerokobiodrzasta (sorry Halinka,ale to zdjecie !!), poważną, stonowaną, zamknięta w sobie i zdystansowana kobiete , a w drzwiach stanęła smukła, energiczna , piękna, na sportowo ubrana (z plecackiem) dziewczyna :)))
Rozmawiałyśmy tak, jakbysmy się znały od dawna, a od tego dziamgolenia kręciło mi się później w głowie :)) Musimy to koniecznie powtórzyć Halinka !!
A Bożenke-Machalke wyobrażałam sobie jako pewną siebie, poukładana hetere-belferke, która pozżerała wszystkie rozumy na tematy życiowe, a szczególnie wychowawcze , a tymczasem spotkałam temperamentną kobiete, normalna matke, bratnią duszyczkę i poszły miedzy nami takie fluidy, że gdyby nie to, że jesteśmy hetero, to nie wiem, nie wiem :)))))))
No, a Bożenka z kolei zraniła mnie bardzo ujawniając, że przed moja wizyta u niej, uprzedziła męża, że przyjedzie do nich prawdziwa Matka-Polka :))
Ta zniewaga , krwi wymaga hehhehehe!!
Dzień czwarty :))
Dieta ok. Wczoraj już tak nie ssało mnie w żoładku.Jak napisałam Madzi , pewnie kurczy się skurczybyk :))
Ale dzisiaj nie o tym chciałam .
Dziewiątka zainspirowała mnie do pewnych życiowych przemyśleń :))
Pewnie niektóre, znające mnie dłużej koleżanki zdziwią sie , jak przyznam się ,że "będąc młodą żoną "......hehehehe..........robiłam dzieciom na drutach :czapki, szaliki, kombinezony, skarpetki, sweterki. A tam dzieciom - całej rodzinie robiłam wymyślne swetry :))
Szyłam na maszynie spodenki, spódniczki i robiłam przeróbki :))Szydełkowałam :))
Kisiłam ogórki, zaprawiałam buraczki, kompoty, soki z sokownika, krochmaliłam pościel, zasuwałam z nią do magla i właściwie sama juz nie pamiętam co jeszcze robiłam , bo to juz stare dzieje.
W każdym razie wszystko jak Pan Bóg przykazał i jak mamusia w domu uczyła .Męczyłam się z tym okropnie, czułam się jak diabeł w anielskiej skórze :)
Musiało upłynąc wiele czasu zanim odważyłam się myśleć o sobie, jako o tej, która może sama kierowac swoim życiem i samodzielnie podejmować decyzje życiowe. Dziś jestem inną kobietą i jak tak to sobie analizuje , to wiem jedno, ciągle drzemie we mnie niespokojny duch i kiedy życie zaczyna sie stabilizować , to budzi się diabełek i kusi ,kusi, wierci dziurę w głowie .....:)
Teraz chochlik każe poczynić zmiany w kwestii zawodowej i pewnie jeszcze nie teraz, ale na pewno niedługo zrobię z tym porzadek .
Tak więc dziewiątko łączy nas jedno - obrzydliwa praca sprawia, że podejmujemy zyciowe zmiany, a dzieli nas fakt, ze Ty znajdujesz przyjemność w prowadzeniu wzorowego gospodarstwa domowego, a ja od tego uciekam.
I cóż, ze jestem matka czwórki dzieci ?? Nienawidze sprzatac, prać , prasować , urzadzać mieszkania i wszystkiego co jest związane z poukładanym życiem :))
Do pacy wracam już niedługo .Diabelek budzi sie z letargu :)))
Dzień trzeci :))
Chyba sie nie zrozumiałysmy z niektórymi kolezankami :))
Dieta vitalii nie jest żadną rewelacją , wiadomo,ze po ustawieniu pewnych opcji , ustawia ją komputer, nie ma co oczekiwać jakiś cudów, trzeba sie po prostu zmotywować i stosować do menu.
Dietetyka jest przecież rozległa dziedzina i całe rzesze ludzi pracuja nad tym , aby dobrać odpowiednia diete dla indywidualnych potrzeb człowieka.
Akurat tak się składa, ze dla mnie dieta vitalii jest po prostu stworzona. Oczywiście, że potrafie spręzyć się ograniczając ilość jedzenia i wtedy waga leci w dół, ale niestety jak większośc z Was , nie potrafię utrzymac takiego reżimu na dłuższą mete. Mogłabym też próbować zastosować jedną ze znanych diet, ale żadna z nich nie jest zgodna z moim trybem zycia, więc byłoby to dla mnie zwykłym katowaniem się. A nie o to chyba w tym wszystkim chodzi. Nie dla mnie też zgłebianie naukowych aspektów diet , ani wertowanie książek.
Mieszkamy przecież w normalnych rodzinach, na codzień żywimy się zwykłymi, niewymyślnymi posiłkami, w większości pracujemy i nie mamy czasu, ani ochoty na przygotowywanie skomplikowanych posiłków, nasze dupy rosną przez to, że do naszej paszczy wpadają przypadkowe, niezaplanowane produkty, nie mamy czasu, a najcześciej siły na to, aby zastanawiać się ile kalorii one zawierają , więc ktoś wymyślił program komputerowy, który policzy i zaplanuje to za nas .
Trzeci raz podchodze do diety vitalii i musze przyznac ,że program jest wciąż udoskonalany, ktoś po prostu pracuje i uczciwie zarabia na wpłacane przez nas pieniadze :)) Ja tak przynajmniej uważam :))
Mój mąż powiedział, że mogłby ułożyć taki program, który mieszałby wprowadzone wcześniej posiłki, ale po co ?? Ktoś to zrobił za nas, włożył sporo wysiłku żeby zadośćuczynić wszelkim sugestiom zainteresowanych, a na pewno moim :))
Jak wczoraj pisałam, zaplanowałam sobie diete tak, aby nie pochłaniała ona mojego czasu, zwykle i tak jem kanapki i coś ciepłego na obiad, a pomiędzy posiłkami mam ochotę na drobna przekąske , najczęsciej jest to coś słodkiego.
Opcje diety są tak ustaone, że jeżeli w danym dniu mam ochotę na sałatkę , albo na bardziej wyszukane danie to w ramach tej samej ilości kalorii mogę wymienić na jedna z kilkunastu proponowanych przez program posiłków.
Dla mnie bomba.
Stosowanie zamiennikow nie sprawia mi żadnych klopotów, bo jak np. komputer wygenerował mi wczoraj na przekąske serek danio, a ja w lodówce miałam starco, to wiem,ze nic nie stoi na przeszkodzie żeby taka zamiane zastosować.Wszystko odbywa sie zawsze w ramach 1300 kalorii w ciągu dnia.
Czasem pisze, że jestem głodna. Ano jestem , bo nałóg jedzenia, jak kazdy nałóg jest sprawą straaaasznąąaa, szczególnie, jak sie podejmie decyzje o stosowaniu diety :)) To sie dzieje w mojej psychice. Jestem najedzona, ale mysle na zapas o żarciu.
To jest tak, jak ma sie w portfelu np. 13 zł (1300 kalorii ) i trzeba tę kwote podzielic tak, aby zrobic zakupy na cały dzien :)) Najeśc sie raz, a porządnie, czy rozłożyć to na kilka , mniejszych rat ??? Oto jest pytanie !:)))
Mój łeb oszczędza żarcie na te porę dnia, kiedy wiem,że będe najbardziej głodna - czytaj wieczór :))
W praktyce wygląda to tak, że rano jem obowiazkowo, drugie śniadanie oszczędzam, później wcinam obiad , a przekąske pomijam pomimo,ze czuje już głód :)) Wieczorem jem zwykła kolacje, a zaoszczędzone przekaski pożeram nocą :)))Bo ja żrę późna nocą i nie mam zamiaru tego zmieniać. Nie bede cierpieć i katowac sie wymyślonymi przez zwykłych śmiertelników zasadami, bo nie są one zgodne z moim trybem życia. Ja jestem nocnym podżeraczem i juz.
Zreszta wypróbowałam , że stosowane przeze mnie metody są dla mnie jak najbardziej skuteczne .
Moja dupa na pewno rośnie od nadmiernego podżerania. I już :)))
No i na koniec dodam coś o motywacji. Teraz do mnie przyszła, ale wiem co to znaczy, kiedy jej nie ma i bardzo, ale to bardzo trzymam kciuki za te koleżanki, ktore straciły wiare. Dziewczyny , postaram sie pisac jak najwiecej o swoich postepach, liczac na to,że zarazicie sie ode mnie tym powerem :)))
Jak zejdzie ze mnie powietrze to będę liczyć na Was :))
Dzień drugi :))
Rozepchany wór wydaje dźwięki, jakbym połknęła smoka. Nie ma ,że boli, dostanie swoje 1300 kcal i ani tyci więcej , tym bardziej, że po jednym dniu rezimu porannna waga wskazała 69.800.
Czyż to nie jest cud?? Zważywszy,że od wczoraj nie zdążyłam sie nawet wypróżnić :)))
Było ciężko, szczególnie wieczorem, ale głód zalałam herbatka i szklanką soku pomidorowego .
Oczywiście nie byłabym sobą , gdybym nie zmodyfikowała swojej diety.
Po pierwsze ustawiłam ją tak, aby przygotowanie czterech posiłków (śniadanie, drugie śniadanie, przekąska i kolacja ) nie zajmowało mi wiecej niż 5 minut, a obiadu max 20 minut :))
Nie chce mi sie bawić w przygotowywanie koktajli, sałatek i dań, które pochłaniają połowe dnia, jest przecież tyle , różnych możliwości przygotowywania kanapek, a przy tym muszę się przecież liczyć,z tym, że jak jestem głodna to nie mam czasu na racjonalne myślenie, tylko trzęsą mi się ręce i wtedy pożeram najwięcej przypadkowych produktów.
Tak więc dostosowuje diete vitalii do swoich indywidualnych potrzeb :))
Rezygnuje tez z większości owoców, bo są kaloryczne, a nie zaspokajaja mojego głodu.Zamiast banana, mandarynki czy winogron wolę zjeśc drugą kanapke .I tak tez robię.
Z kolei serki, koktajle mleczne i jogurty przekładam na - bliżej wieczora- kiedy najbardziej jestem głodna w ciągu dnia :)
No i nie pije proponowanych soków :pomarańczowych, przecierowych itp., zastępując je woda i herbata bez cukru. Zostawiam sobie tylko sok pomidorowy . I nie rezygnuje z kawy z mlekiem .O !
W sumie chodzi tylko o to, aby nie przekraczać zaplanowanych 1300 kcal .
I nic sie nie dzieje jak nie mam w domu planowanego w menu produktu. Jeżeli np. otworzyłam wczoraj paczke szpinaku, a połowa z niego została to nie patrze co mam zaplanowane w diecie na dzisiaj, tylko zjem na obiad to samo co wczoraj :))
Kasza jaglana (jadłam pierwszy raz w życiu) ze szpinakiem :)) Smakuje jak gówno,ale da sie na tym przeżyć hihihi. Zatkało żoładek na dobre trzy godziny.
Kto nie lubi ten może sobie oczywiście zastosowac zamiennik, ale ja lubie eksperymenty, szczegolnie kiedy są proste w przygotowywaniu :))
Dziś na śniadanie powinnam zjeśc płatki kukurydziane z 2% kefirem, ale ponieważ wczoraj nie miałam chudego twarozku, więc zjem go dzisiaj z kanapka :)) Notabene uratowałam go wczoraj wieczorem przed pożarciem przez młodego pasibrzucha Bartka hehehe.
Mówie Wam cieżko dietkowac matce pasibrzucha :)))
Koniec rozprawki na temat jednego dnia diety Vitalia :)) Ide delektowac sie śniadankiem :)))
Dzień pierwszy trzeciego podejcia do diety vitalii
:))
Bedzie ciężko, ale nie ustąpie :)
Niewiele mam dzisiaj do napisania. Wypiłam kawke z mlekiem, mam ssanie w zoładku, zaraz zjem kromkę chleba z dżemem i wybede z domu.
Dostałam wezwanie z Urzędu Miasta do zapłaty podatku za psa , którego już nie mam od dwóch lat. Zapomniałam poinformowac urzedników i mnie zdemaskowali hehehe.
Diete rozłożyłam na 5 posiłków dając sobie tym samym szansę na mieszanie w niej :)) Na pewno nie zjem dzisiaj banana i nie wypije soku pomarańczowego . Szkoda marnowac kalorii hehehehe. Jak mnie zegnie nocne ssanie to zostawię sobie zapas na przekąske z sera żółtego lub chudej szyneczki z kurczaka.
To jest taki moj cwancig od ostatniego podejścia do diety. Sprawdził sie.
No to na razki. Trzymajcie kciukasy !!