Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień drugi :))
13 listopada 2007
Rozepchany wór wydaje dźwięki, jakbym połknęła smoka. Nie ma ,że boli, dostanie swoje 1300 kcal i ani tyci więcej , tym bardziej, że po jednym dniu rezimu porannna waga wskazała 69.800.
Czyż to nie jest cud?? Zważywszy,że od wczoraj nie zdążyłam sie nawet wypróżnić :)))
Było ciężko, szczególnie wieczorem, ale głód zalałam herbatka i szklanką soku pomidorowego .
Oczywiście nie byłabym sobą , gdybym nie zmodyfikowała swojej diety.
Po pierwsze ustawiłam ją tak, aby przygotowanie czterech posiłków (śniadanie, drugie śniadanie, przekąska i kolacja ) nie zajmowało mi wiecej niż 5 minut, a obiadu max 20 minut :))
Nie chce mi sie bawić w przygotowywanie koktajli, sałatek i dań, które pochłaniają połowe dnia, jest przecież tyle , różnych możliwości przygotowywania kanapek, a przy tym muszę się przecież liczyć,z tym, że jak jestem głodna to nie mam czasu na racjonalne myślenie, tylko trzęsą mi się ręce i wtedy pożeram najwięcej przypadkowych produktów.
Tak więc dostosowuje diete vitalii do swoich indywidualnych potrzeb :))
Rezygnuje tez z większości owoców, bo są kaloryczne, a nie zaspokajaja mojego głodu.Zamiast banana, mandarynki czy winogron wolę zjeśc drugą kanapke .I tak tez robię.
Z kolei serki, koktajle mleczne i jogurty przekładam na - bliżej wieczora- kiedy najbardziej jestem głodna w ciągu dnia :)
No i nie pije proponowanych soków :pomarańczowych, przecierowych itp., zastępując je woda i herbata bez cukru. Zostawiam sobie tylko sok pomidorowy . I nie rezygnuje z kawy z mlekiem .O !
W sumie chodzi tylko o to, aby nie przekraczać zaplanowanych 1300 kcal .
I nic sie nie dzieje jak nie mam w domu planowanego w menu produktu. Jeżeli np. otworzyłam wczoraj paczke szpinaku, a połowa z niego została to nie patrze co mam zaplanowane w diecie na dzisiaj, tylko zjem na obiad to samo co wczoraj :))
Kasza jaglana (jadłam pierwszy raz w życiu) ze szpinakiem :)) Smakuje jak gówno,ale da sie na tym przeżyć hihihi. Zatkało żoładek na dobre trzy godziny.
Kto nie lubi ten może sobie oczywiście zastosowac zamiennik, ale ja lubie eksperymenty, szczegolnie kiedy są proste w przygotowywaniu :))
Dziś na śniadanie powinnam zjeśc płatki kukurydziane z 2% kefirem, ale ponieważ wczoraj nie miałam chudego twarozku, więc zjem go dzisiaj z kanapka :)) Notabene uratowałam go wczoraj wieczorem przed pożarciem przez młodego pasibrzucha Bartka hehehe.
Mówie Wam cieżko dietkowac matce pasibrzucha :)))
Koniec rozprawki na temat jednego dnia diety Vitalia :)) Ide delektowac sie śniadankiem :)))
stellabella
13 listopada 2007, 23:07Podziwiam twój zapał-ja dzisiaj zaczęłam ponownie jakoś idzie ale cały dzień myślę o jedzeniu
pusia61
13 listopada 2007, 18:39tak sobie myślę, że po takiej praktyce to sama mogłabyś układać , diety i sądzę,że pewnie byłyby lepsze bo poparte solidną praktyką. Miałam teraz wykupić jakąś dietę vitalii ale może zwróce się do ciebi. Obiecuje zapłacę.A tak na serio trzymam kciuki i pozdrawiam.
MachalaB
13 listopada 2007, 16:25Ja po 6 dniach ćwiczeń i "skubania" zrzuciłam pół kg a ty po jednym dniu prawie cały!!! I śmieje się do rozpuku : po co tyś tą dietę wykupiła, kasę wydała, jak i tak jesz po swojemu:))) Ja wiem, że działa to na twoją psyche...hihihi.Ale wiedz, że dumna jestem z ciebie! Aaa...Bartek pasibrzuch...taa....
roxy1
13 listopada 2007, 12:36no ja pełna podziwu jestem dla Twojej motywacji, moja niestety od wrzesnia poszła chyba pasać owce na hale, bo jakos od tych gór to mam straszny apetyt, do tego po ostatniej 3 tyg. chorobie i wspaniałym lekom mam taki apetyt jak nigdy w zyciu co niestety nie mogło nie odbić się na wadze, jestem zła na siebie jak sto diablów a jednocześnie z dnia na dzień odsuwam branie się za siebie czyli za dietkę i gimnastykę. I co ja mam zrobić?
otulona
13 listopada 2007, 12:27śniadanie na słono - jajecznica, sery, wędliny bez węglowodanów śniadanie na słodko - chleb z grubego prawdziwego przemiału ŻYTNI (nie może być mąki białej!) z chudym serem 0%, lub mamrmoladą owocową bez cukru obiad - mięso kurczaka, gęsi, jaja, ryby z warzywami zielonymi lub makaron spagetti (włoski! z mąki durum) gotowany na twardo z warzywami kolacja- jak obiad. Nie chodzi o to, żeby chodzić z głodu po ścianach, tylko jeść dobre węglowodany, do syta wręcz! Bo głodówki tuczą!!! W końcowym efekcie. Poczytaj mój wpis o Montignacu, kup książkę, to coś dla nas. Ja jestem na tej diecie od wczoraj (mam pół kilo różnicy po 2 dniach)... Pozdrawiam i wytrwania życzę! Nie zapuść się tak jak ja!!!!!!
sobotka35
13 listopada 2007, 12:16jaglana ze szpinakiem???Spróbuję,co mi tam:)))Ja też nie mogłabym trzymać się ściśle jakiejś diety,dlatego jeśli stosuję,to tylko własną.
mnna
13 listopada 2007, 10:32Twój zapał. Wagę mamy prawie taką samą. Zapał już niestety nie. Nawet na piśmie nie mogę wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu.Nie chce mi się jak piorun. I wcale nie chodzę głodna. Tylko "zachciankowa" na słodycze. Wieczorkiem,po pracy... Schowam sama przed sobą. Dla gości! A potem buszuję. Co do szpinaku. Całkiem smaczny jest szpinak w kiściach. Można kupić mrożony. Będę Ci kibicować. Może Twoje sukcesy, których Ci życzę ze szczerego serca, będą dla mnie inspiracją. Dzieciaczki superaśne. Pa
ako5
13 listopada 2007, 10:28Trzeba konsekwentnie , bo inaczej nici z tego calego odchudzania...A co do koktailu, to potrzebne jest mielone siemie lniane, najlepiej niskolkaloryczne...ja robie sobioe wode z sokiem zurawinowym , wsypuję łyzeczke tego siemienia i wypijam....To na pewno jest zdrowe. Pije taki koktail rano i wieczorem. Pozdrawaim i zycze wytrwałosci:)
siemka2
13 listopada 2007, 10:12Ta krzywa mordka oznacza Mariolu, że ja jeszcze nigdy w życiu tyle nie ważyłam i zaczynam się zastanawiać jak tu się można śmiać. Ale jak już suwak zacznie się przesuwać po mojej myśłi moja mordka będzie bardzo wesoła . Obiecuję hihihihi
calineczkazbajki
13 listopada 2007, 09:59na szpinak - trafne określenie :))
kaira74
13 listopada 2007, 09:14grzecznie pytam, po co Ci ta dieta Vitalii? Skoro sama wiesz co i jak? Przez pierwszy m-c miałam wykupioną dietę, ale to nie dla mnie, to - co tam stało - akurat mi nie podchodziło, a to, co zakazane od razu w paszczy się znajdowało. Teoretycznie od wczoraj wróciłam na praworządną dietkę (hehe, do 18tej), ale znowu rano dzielna byłam. Ciekawe jak długo?