11.11.2007r.
Jutro zaczynam :)
Nażarłam sie dzisiaj jak Pepa :))) Nie wymienie , nie jestem w stanie, ale napisze,że uwieńczyłam to wszystko nutellą i wielkim, ciepłym lodem, po którego wysłałam mojego meża do sklepu :))
Nie wiem jak to wytrwam, ale mam silne postanowienie :))
Dla niewtajemniczonych dodam, że Pepa to sympatyczna świnka z bajki na minimini :))))
To do jutra !! Bye,bye !!!
08.11.2007r.
Co chwile w telewizyjnej prognozie pogody zapowiadaja deszcze, wichury i zimnice, a za moim oknem świeci piekne słońce, które spowodowało , że zupełnie nieplanowo dostałam powera do umycia okien :))
Jakoś tak mnie spontanicznie naszło hehehe. A powiem Wam w sekrecie,że ostatnio wykonywałam tę czynność równo rok temu :) Tak, tak.....wstyd sie przyznać , ale jest to prawda. Rok temu czekałam na wizytę pani Jadzi z Osrodka Adopcyjnego i wtedy umyłam okna :)))
Firanki czekaja jeszcze na podłodze w łazience i zajmę się nimi jutro :))
No bez przesady :))
Teraz pobiegne po jakieś drobne zakupy, bo to piekne , jesienne słoneczko kusi , aby doładowac akumulatorki.
A jest co ładowac, bo siły będa mi potrzebne do motywowania sie do pilnego stosowania diety.
A moj organizm oszalał , tzn. ja oszlałam, bo od chwili podjecia decyzji o stosowaniu diety od poniedziałku , pożeram wszystko co nawinie mi sie pod ręke. Ło matko, co ja przez ostatnie trzy dni zjadłam !!Otwieram rano oczy i za chwile coś już żuje , a jak zamykam wieczorem to chwilke przedtem też coś trawię .To jest starszne !!
Już za chwileczkę, już za momencik skonczy się to wielkie zarcie Mariolka!! Mam nadzieje,że będziecie mnie wspierać, a ja odwdzięczę sie tym samym. Dołaczajcie do mnie !! Razem bedzie nam raźniej :))
PS : godz. 23:12 .
Wyzuta z sił po przeczytaniu nieziemskich historii lunki i greenki pozarłam wieczorowa porą dwie kanapki , zapiłam do mocnym drinasem :)) Teraz żrę tosta z serem i majonezem sporządzonego przez syna :))
Głupiam straszebnie :))
07.11.2007r.
37 urodziny mojego męża . Pora popędzić starucha hehehehe.
A tak na powaznie pomimo, że wszystkie gwiazdy na niebie niezbyt dobrze wrózą związkowi dwóch skorpionów to na szczęscie cuda się zdarzają i my jesteśmy tego dobrym przykładem :))
Dobrze nam ze sobą :))
Co prawda niewiele w tym mojej zasługi, bo humorzaste i zadziorne ze mnie babsko, lecz na szczescie ujarzmianie mnie pochłania Darusiowi tyle energii, że nie ma czasu na głupoty hehehe.To taka moja teoria :))
Na urodziny dostał w prezencie książkę pt. "I Ty możesz być super tata" i jak poczytałam ją sobie to dochodzę do wniosku,że w naszym domu ja posiadam wszystkie cechy ojca w rodzinie :))
Ja karcę, dyscyplinuje, hartuję, usamodzielniam, pozwalam na eksperymenty i zachowuje zimna krew . Podobno matki są zbyt nadopiekuńcze, strachliwe i najchętniej umieściły by swoje dzieci w szklanym kloszu jeszcze siadając na nim. W naszym domu zdecydowanie ja jestem ojcem ,a Daruś matka - ciepła, cichą, cierpliwa, najchętniej wyręczajaca i noszaca na rękach :))
A z tym noszeniem na rękach to kiepska sprawa przy dwójce małych dzieci .
Dzisiaj Patryk został ze mną w domu, bo idę z nim do okulisty dobrać okularki, a Oliwię tata zaprowadził do przedszkola.
Mogłam ją delikatnie pomiziać po pleckach, pomóc przy toalecie i ubieraniu, pozartować przed wyjściem. Takie traktowanie nie jest możliwe kiedy dzieci są razem. Rywalizują, hałasują, popisują sie i trudno jest ich okiełznać, więc zwykle wszystko odbywa sie jak w wojsku :)))
Nie może tata wziąc żadnego dziecka na barana , bo po pierwsze każde z nich chciałoby w jednej chwili tam sie znaleźc (kolejnośc ma znaczenie) ,a przy tym już nie to zdrowie żeby dźwigac na plecach dwoje maluchów.
W ogóle kiedy zdarza nam sie (rzadko,ale sie zdarza) zostac z jednym dzieckiem w domu to wtedy odbywa sie z nimi zupełnie inna praca dydaktyczna.
Te , które maja dwójke dzieci na pewno wiedza o czym piszę :))
Pomiędzy starszymi dziecmi było 4,5 roku różnicy, więc zupełnie nie miałam świadomości , z jakimi problemami będę się borykać posiadajac dzieci z tak małą różnica wieku.
Ania Muka poradziła mi zakup poradnika "Rodzeństwo bez rywalizacji" i chyba musze to uczynić, bo czasem gubie z tym wszystkim.
Tyle na dzisiaj :)) Ide zając sie synkiem :)
06.11.2007r.
Dziś o odchudzaniu. Na wadze 70,5 kg. Nie jest dobrze, ani nie jest źle.
Ostatnio zakupiłam sobie kilka ciuchów w rozmiarze 38 i to mnie chyba uśpiło i rozleniwiło :))
Chciałabym jeszcze schudnąc ze 3 do 5 kg, ale na tę chwile niewiele jestem w stanie z tym zrobić. Wiem,że nie jestem gruba, że mam szczupłe nogi , że wyglądam dobrze w obcisłych ciuchach, ale............ale w środku czuję jakiś niedosyt.
Czytam w Waszych pamietnikach o efektach ćwiczeń , zapale do stosowania diety, ale ja jakaś oporna jestem. Wkurzam się za to na siebie i dzisiaj wpadłam na pomysł,że może wykupie sobie znów diete vitalii.
Ona działa na mnie psychologicznie :)))
Fakt, że jest dla mnie monotonna i nie zawsze smaczna, ale z kolei na niej nie czuje sie głodna i waga spada piorunujaco .Nie musze myślec co będe w danym dniu jadła, nie dopuszczam do wilczego głodu, do mojej paszczy nie wpada nic przypadkowego, a szczególnie takiego, o którym do końca dnia zapominam,że w ogóle jadłam. Na niej nie oszukuje sama siebie, bo to jest mój główny problem.
Jestem osobą zdyscyplinowana i takie planowe podejscie do odchudzania jest dla mnie jak najbardziej odpowiednie. Hmmmm.........mam jeszcze 2 miesiace wolnego, więc chyba jest to dobry czas , aby pomyśleć o zrzuceniu tych kilku kilogramów, szczególnie,że świeta za pasem. Żeby utwierdzic sie w przekonaniu, że jest to dobry pomysł, uaktualnie pasek wagi :))
Tja.....tylko co ja wtedy na siebie włożę ???? :)))
Dopisuje o 13:00 :
wykupiłam dietę vitalii na jeden miesiąc i zaczynam od poniedziałku 12 listopada :)) Tymczasem robię to co napisała babolka, czyli im bardziej o tym mysle , tym bardziej żrę. Do obiadu jeszcze kawałek, a ja już wyzarłam sałatki z niedzielnego, urodzinowego stołu (żeby sie nie zmarnowały hehe), skubnełam jakieś kiełbaski, serki, krakersy i uwieńczyłam to nutella pożartą łyżeczka :))
Teraz robie sobie drugą kawę z mlekiem i właściwie nie wiem jak to sie dzisiaj skończy, bo ju.ż pobolewa mnie żołądek.
Wiem, mądra to ja nie jestem:) Ale czasem człowiek tak musi, bo inaczej sie udusi :))
05.11.2007r.
Dziś są moje urodziny :)) Mamusia przysłała mi o 9:45 życzenia, bo podobno o tej godzinie sie urodziłam .
Tak sobie myślę co czuje ?? Niewiele hehehehe, przymulona jestem strasznie bo trzy dni piłam , jadłam i balowałam hehehe.
I to nie moje urodzinki tak hucznie obchodzilismy lecz mojego ukochanego męza, który de facto urodził sie 07 listopada :)))
Ja obchodze imieniny.
Rano wstałam z mysla o mojej mamie i Ani Berchen , które właśnie w tym wieku stały się babciami. Tja......poważna sprawa.Jak sobie mysle 43 lata to czuję dystans, tak jakby ta magiczna cyfra wcale nie dotyczyła mojej skromnej (heheh) osoby .Bo w mojej głowie ciągle maj :))))
A ponieważ mam wielka szmatę na umyśle nie skrobnę więcej nic sensownego.
30.10.2007r.
Matki-Polki i specjalistki od dzieci oczywiście bez problemu rozwiązały zagadkę - Oliwka jadła rosołek z makaronem, bez marchewki :))
A dzisiaj rano Oliwia rzekła - mam dome penki, jasz mi ine ???Ja ciem doną kienke !! A później wołała - mam lila !!! Hihihi.
Daruś stwierdził ,że rozgadała nam sie corka i nie wie jak to możliwe, że ktoś mógłby jej nie zrozumieć hihihi.
A dzisiaj kończy mi się urlop macierzyński.Do końca roku wykorzystuje jeszcze zaległe urlopy i z dniem 3 stycznia mam zameldować sie w pracy.Sama mysl o tym zabiera mi radośc z perspektywy wolnych dwóch miesiecy.
Wczoraj rozwazliśmy różne możliwosci ewentualnego niepowrotu do tej zupełnie niesatysfakcjonującej mnie pracy. Wiec tak :
-moge iść na emeryture, ale przy potrzebie zapewnienia optymalnego komfortu życia czwórce dzieci nie byłoby to rozsądne,
-mogę iśc na urlop wychowawczy, ale wtedy zupełnie pozbawiam sie pensji,
-moge iśc na emeryture i podjąc inną prace, ale mam wykształcenie ogólnokształcace, wiec bardzo ograniczone możliwosci.
W sumie doszłam do wniosku, że nie mam żadnych ambicji zawodowych i mogłabym wykonywac prace, które można nauczyć średnio inteligentną małpe.
Mogłabym np. stemplowac, sortować, wydawac, kierować ruchem, informowac, robić coś, co nie wymaga myślenia, inwencji twórczej przy minimum odpowiedzialności :)))))
Naprawde. Wiem,że większość z Was zna mnie, jako kobiete energiczną i pewnie poddajecie w wątpliwośc to , o czym teraz pisze. Jestem przekonana, że swoje ambicje mogłabym zaspokoic dorabiajac marne grosze do emerytury w pracy nie wymagajacej spalania energii, a rezerwy wykorzystywałabym realizując sie w domu, jako matka i pewnie juz niedługo seniorka rodu hehehehe.
Sama sie śmieje kiedy to pisze ,ale na te chwile naprawdę tak czuję. Chce mieć energie na wychowywanie maluchów i czas dla starszych dzieci i męża, a praca mnie wypala.O!
Ot i taka leniwa ze mnie kobieta hehehehe.
Na koniec tłumaczę język oliwiański :
mam mokre spodenki, dasz mi inne? Ja chce różową sukienke.Mam gila!!! :)))
26.10.2007r.
Na poczatek zagadka :
co jadła Oliwka ? Siołek z tamolem, bez melki :))
Cudowne sa jej niektóre powiedzonka :)) Powoli żegnamy się z jednymi, ale ciągle jeszcze pojawiaja sie nowe perełki :))
Po dwóch dniach męki, wycia, terroru i szantażu ze strony utrudzonej w przedszkolu córeczki nadszedł dzień dobroci dla zwierząt hehehe.
Dzisiaj dziecko wróciło radosne, skore do zabawy, smiechu, współpracy i tulenia :))
Bałam sie dzisiejszego dnia, bo Darek jest do późna na uczelni, a po ostatnich popisach córuchy mogło być różnie. A tu - ta dam !!
Taką słodycz można schrupać żywcem hihihihi.
Ale i mamusia jest dzisiaj w lepszym nastroju co niewątpliwie też korzystnie wpłynęło na nasze relacje.
Do południa byłam z przyjaciółką na zakupach w niedawno otwartej galerii.Powłóczyłyśmy się, poprzymierzałyśmy, ale ostatecznie wróciłam z mała reklamóweczka - rajstopki, biustonosz , spinki do włosów i majtki z atomówkami :)))
Wypiłyśmy sobie kawke w Sphinksie , ja zżarłam shaorme , Kasia szarlotke z lodami i bita śmietana hehehe. Jak wróciłam do domciu to najpierw strzeliłam sobie półgodzinna drzemke , a potem odpreżona zabrałam sie za pranie, prasowanie, odkurzanie, a później po maluchy do przedszkola.
Jeżeli dołączyc do tego miłą niespodziankę w postaci szampańskich humorkow dzieci to mozna powiedzieć, że to był naprawdę udany dzien:))
Jeszcze tylko tatuś wróci, pomizia mamusie i szczęsciu nie bedzie końca :))
Moja koleżanka ma dzisiaj na gg takie info- Człowiek jest na szczęśliwy na tyle, na ile postanawia takim być :)))
Coś w tym jest :)
Dobranoc.:))
25.10.2007r.
Tja.......
do czego to doszło ? Leżę w łóżku i oglądam pierwsze odcinki "M jak miłość".
Kota już mam więc teraz przyjdzie mi kupić fotel bujany , druty , szlafrok i filcowe łapcie ....... i czekać na starość przy serialach brazylijskich.
Zła jestem na siebie. Mam kupę wolnego czasu, a ja znów w napieciu czekam.......kuźwa na co ja ciągle czekam?
Kiedyś dużo czytałam, pochłaniałam książki całymi dniami, a od czasu ciąży nie przeczytałam ani jednej. Codziennie obiecuje sobie, że nie włączę tej telewizyjnej sieczki i sięgnę po książkę , ale jakoś nie mogę się zmotywować.
Kurde, nie mogę sie zmotywować do odchudzania, do sprzatania, umycia okien, zabawy z dziecmi, ba, nawet zrobienia osobistych zakupów.
Wczoraj resztkami rozsądku wyszłam z domu żeby załatwić drobną sprawę w urzędzie i później cieszyłam się, bo udało mi się wstąpić do sklepu z bielizną i kupić sobie porządny biustonosz.Ostatni taki porządny kupiłam sobie chyba z cztery lata temu. Zgroza!!!
Muszę się się za siebie wziąć , bo zgnuśnieję w tej chacie i zacznie mnie żreć ząb czasu .
A wczoraj Oliwka została pełnoprawnym przedszkolakiem :))
Były wielkie przygotowania, klepanie w domu wierszyków, śpiewanie piosenek, ogromne napięcie i ........ hehehehe, dziecko zostało na kolanach mamusi :)))
Nie powiedziała ani słowa aż do momentu opuszczenia przedszkola .
Na podwórku zapytalismy ją czemu nie wystapiła dla mamy i taty , a ta żmijka zaczeła się głośno smiać i deklamować - "tu paluszek, tu paluszek.....". Hahahaha, myśleliśmy, że padniemy :)))))
Ale do wieczora i tak mieliśmy horror, bo mała była wyczerpana przedszkolnymi wydarzeniami i z byle powodu marudziła i wyła. Ech, kids :))
Wyłaże z tego wyra!! Co prawda nie obiecuje, ze zajmę sie czymś konstruktywnym, ale przynajmniej postaram się .......
23.10.2007r.
Rozleniwionam straszebnie. Chodze jak śnieta mucha, nic mi się nie chce, no może jedynie jeść hehehehe. O mojej wadze nawet nie wspomnę .
Sprawy urzedowe są prawie na finiszu więc pewnie zeszło ze mnie powietrze.
Napisanie tych kilku zdań , zebranie myśli strasznie dużo mnie kosztuje.Ech......
W każdym razie śpieszę Wam doniesć ,że byłam u psychologa w ośrodku adopcyjnym w sprawie pytań Patryka i dowiedziałam się ,że - jeżeli dziecko jest gotowe o coś zapytać, to znaczy,że jest gotowe usłyszeć odpowiedź. I już.
Poza tym byłam z Patrykiem u okulisty i okazało się, że musi nosić okulary. Teraz śmiejemy sie, że jak dziecko wreszcie zobaczy, jak naprawdę wygląda ten swiat , to dopiero zacznie pytać :)))
A życie z naszymi dziećmi jest teraz tak dynamiczne, że to co pisałam tydzień , dwa tygodnie temu jest już zdecydowanie zdeaktualizowane :))
Ale o tym innym razem, bo nic mi sie dzisiaj nie chce. Buziaki !
14.10.2007r.
Nasiedziałam sie, napisałam, nafilozofowałam sie i kurde wszystko mi zżarło.
Nie chce mi sie powtarzać. Napiszę tylko, że z książeczkami zdrowia dzieci i kartami szczepien utknełam w martwym punkcie , bo panie z sanepidu powiedziały,że nie zajmuja sie sporządzaniem odpisów.
Nie mamy też nadal numerów pesel więc na razie nic nie załatwimy.
Na szczescie nie są to sprawy życia śmierci, więc spoczko.
Poza tym Patryczek znów wrócił do tematu imienia matki biologicznej ,więc po prostu udam sie po porade psychologiczna do ośrodka adopcyjnego. Rozważamy wszelkie za i przeciw , lecz intuicja nakazuje wstrzymac sie ze zbyt pochopnym podjeciem decyzji.
Co jeszcze?? Oliwka przechodzi bardzo zły okres i zachowuje sie skandalicznie.Jest uparta, złośliwa, niczym sie nie zajmie, niczym nie zabawi, tylko dokucza bratu i ryczy.
Widocznie tak musi być dla równowagi w przyrodzie, bo z kolei postawa Patryczka uległa znacznej poprawie :)))
I tyle.
Nie bedzie mnie tu zbyt często w tym tygodniu, bo Darek jedzie na tydzień na szkolenie do Berlina i zabiera ze soba laptopa. Zostanie mi tylko komputer w pokoju Bartka, a skorzystać z niego moge tylko rano, więc jak siebie znam to nie wylezę z łóżeczka :)))
W takim razie żegnam sie do zatydzień :)) I nie zapominajcie o mnie :))
PS. A dla wszystkich belferek w dniu ich święta życzę dużo spalonego sadła, duzo zdrówka i podwyżki :)))