Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień siódmy :))
18 listopada 2007
Dzieci bawia sie póki co grzecznie w swoim pokoju, tatuś pognał na uczelnie, a ja na ile pozwola maluchy podziele sie z Wami swoimi nocnymi przeżyciami :))
Nie na darmo najstarsi górale mówią małe dzieci, mały kłopot, duże dzieci, duży kłopot.
Tak więc na razie nie napiszę o maluszkach, bo jak wiecie z takimi -raz na wozie, raz pod wozem, dzisiaj o starszej latorośli.
Chłopinka skończyła w marcu 17 lat, a pewnie z jego punktu widzenia lepiej brzmieć będzie,że w marcu skończy 18 :)) Jak zwał, tak zwał, ale ostatnio pojawiły sie małe kłopociki z komunikacja między nami.
Jeszcze niedawno uczył się komfortowo w prywatnej szkole ,więc nie miał pojęcia co to znaczy uczenie się, a tymczasem uczy sie w 2 klasie technikum elektrycznego i do orłów nie należy.
Nie nalezy też do uczniów, którzy w obliczu zagrożenia sprężaja sie i motywują do radzenia sobie z problemem w myśl zasady : jakiego mnie Panie Boze stworzyłeś , takiego mnie masz .
W ogóle uwaza, że jest mądry, przystojny i ludzie żyja po to, aby zaspakajać jego potrzeby . To tak uogólniajac :)
Na uspawiedliwienie jego mogę tylko dodać, że rozpuściłam go okrutnie i mam swój wkład w obecny stan rzeczy :)
W czasie wakacji poznał koleżanki-przyjaciółki, gdzie w jednej nieszczęsliwie sie zakochał, a z kolei druga zakochała sie nieszczęsliwie w nim . Miły trójkącik i jak znam życie klasyczny w tej grupie wiekowej :))
Ta zakochana , wiedzac na jakie szanse może liczyć u Bartka , przyjeła rolę powierniczki, negocjatorki.....przyjaciółki (?) i korepetytorki z historii mojego syna. Przychodzi do nas dośc często , a podczas nieobecności zainteresowanego (zajecia pozalekcyjne) sprząta jego pokój, bawi sie z maluchami albo gaworzy sobie ze mna. W sumie jak na swój wiek to sympatyczna i madra z niej dziewczyna. Lubie ja, a ona to chyba czuje, bo ostatnio zbyt dobrze się u nas czuje :))
Czesto wyciąga gdzies Bartka, przychodzi pod pretekstem - "byłam niedaleko, przyniosłam książke,itp." i ostatnio w imieniu Bartka próbuje negocjowac ze mną jakieś wyjścia.
W naszym domu jest luz, ufamy sobie wzajemnie , ale są też wyznaczone normy i standarty, których domownicy staraja sie przestrzegać.Dotyczy to także Bartka, ale nie wiem czy to z racji wieku, ktory własnie osiągnał, czy raczej śmiałych kolezanek, facet zaczyna przeginać.
I tak było dzisiejszej nocy. Ponieważ nie było mnie wieczorem w domu (urodzinki) poinformował Darka, że wybiera sie z koleżnakami na koncert i wróci ok. 23:00 -znaczy sie w granicach ustalonej normy. Lekko mnie to zbulwersowało, bo po pierwsze w piątek urwał się z lekcji z powodu gigantycznego kataru ,a po drugie inwestuje w jego karte telefoniczną, wię powienien mnie poinformowac osobiście.
Ok. godz 22:00 zadzwoniła Ania (ta od sprzatania i korepetycji) z prośba czy nie mogłyby po koncercie zabrać gdzieś jeszcze Bartka .Ale mi sie zagotowało. Szlag mnie trafił. Poprosilam syna do telefonu , zapytałam czy potrzebuje adwokata,czy juz sie dobrze czuje i czy też ma zamiar dołączyć do Ani szkolnych wyników , bo okazało sie ,że od zawarcia z nim znajomości z prymuski stała sie zagrożona na półrocze pięcioma jedynkami uczennica- w klasie maturalnej!! Po czy wkurzona oznajmiłam, że niech robi jak chce, wspomniałam coś tam jeszcze o odpowiedzialnosci i wyłączyłam sie.
Wiem, postapiłam bardzo niepedagogicznie , ale co , przecież nie jestem wzorową Matka-Polką hehehe.
Ale to nie koniec, bo budze sie ja o 2:00 i widzę pozapalane wszedzie światła. Wyłaże z ciepłego łóżeczka i zastaje w domu zadowolona z siebie trójce swieta! Nie wiem dokładnie co rzekłam, bom zaspana strasznie była, ale na pewno spytałam czy to nie za późna pora na wizyte , a później obcesowo-proszę sie już pożegnac , bo blok nie jest odpowiednim miejscem nocnych schadzek.
Ło matko !!Sama sie wystraszyłam swojej reakcji i później długo nie mogłam zasnąc. Poszły se dziewczyny i nie wiem czy Bartek je odprowadzał , w każdym razie sprawdzałam - spi sam.
Ech, mam teraz lekkiego moralniaka i wyrzuty sumienia, ale trudno, nie pozostaje mi nic innego , jak odbyc z nim poważna rozmowę. Nie bedzie to łatwe, bo synek stosuje w takich rozmowach chwyty poniżej pasa i używa takich argumentow, które powoduja, że człowiekowi opadaja ręce :)
Przykładowe odpowiedzi - a może ja jestem taki głupi,że nie jestem w stanie opanować materiału z tego przedmiotu? A kto powiedział,że musze skończyć studia?? Najwyżej nie bede wykształcony i takie tam bzdety o tym, że nikt nie ma na niego wpływu, o zaufaniu i o tym, że on doskonale panuje nad sytuacja i wie co robi.
Zła jestem jak pies.
A tymczasem najwyższy czas zrobić śniadanko maluchom, bo już zaczynaja sie kłócic . Miłej niedzieli !!
babola
19 listopada 2007, 08:01myślę Mariolciu, że postapiłabym tak jak i ty. Rozmawiaj, rozmawiaj i jescze raz rozmawiaj tylko spokojnie. Ten czas niedługo minie, wytrzymałości i Buziaczki pa
Powiot
19 listopada 2007, 07:47Tak niedawno przerabiałam podobne tematy.....Dwoje dzieci( u mnie rozrzut 13 lat),a problemy były inne. Teraz wspominamy to ze śmiechem we trójkę. I u Ciebie tak będzie, tylko cierpliwość niezbędna :)) Pozdrawiam cieplutko -O.
roxy1
19 listopada 2007, 00:35na pocieszenie moge jedynie napisac, ze ja też mam dziecie w cielęcym wieku i jedyna metoda aby to jakos przetrwać przy względnie zdrowych zmysłach to starac się zrozumieć powody postępowania takiego a nie innego,próbować przypomnieć sobie siebie w danym wieku i swoje reakcje, widzę , że na moją"pociechę" działa odwoływanie się do jej uczuć wyższych i choć od razu nie daje po sobie poznac, że cokolwiek to ją obchodzi to po jakimś czasie przyznaje się do błędu i przeprasza.Uff..... całe szczęście, ze "ten" wiek nie trwa wiecznie więc może jakoś damy radę.
blanita
18 listopada 2007, 23:04o twoich rozterkach ..i .. zaniemowilam . Usiawdomilas sobie , ze mnie to tez czeka i to predzej niz i sie wydaje. Troche spanikowałam. Jak ja sobie poradze?? Chyba sobie nie poradze... Nawet kupilam odpowiednia literature jak rozmawiac z nastolatkami , zeby nas sluchaly i z nami rozmawiały... Pozdrawiam cie serdecznie
greenka
18 listopada 2007, 22:25hmmm... niezly rozrzut wiekowy masz "w tych dzieciach", ciezko to ogarnac... Problem starszych dzieci jest mi teraz blizszy zdecydowanie... Z jednej strony rozumiem te dzieciaki, z drugiej rozumiem, jak mozesz sie czuc. Przytulam pocieszajaco :))) <BR> Ps. A bryczka czarna jest ;)
malgosia1
18 listopada 2007, 16:16No wlasnie - chyba jednak w powiedzeniach ludowych jest troszke prawdy. Ja Ci musze powiedziec, ze i tak jestes wyjatkowo cierpliwa i wyrozumiala.
kaira74
18 listopada 2007, 15:08to się cieszę, że Bartuś malutki. Ale już sie boję, co mnie czeka za te naście (oby!) lat. Oczywiście, żadna mądra rada do głowy mi nie przychodzi - tęsćiowie z najmłodszym 17latkiem mają podobne szkolne problemy, ale z tego co widzę - nie robią z tyn fantem nic (absolutnie), co mnie wnerwawia i musze unikać tematu. A szkoda, bo może bym madrzejsza była?
MachalaB
18 listopada 2007, 10:33a w tym samym czasie koleżanka napisała to samo, tylko krócej...hehehe
MachalaB
18 listopada 2007, 10:31i chroń przed problemami z nastolatkami!!! Jak ja sobie poradzę??? Moje dziecko wprawdzie nie wyobraża sobie, że studiów skonczyc by nie mogło i zdobyć ekstra płatnej pracy po nich, ale kto wie co jeszcze jej do głowy przyjdzie??? Na myśl o dorastającej Igusi to juz teraz gęsiej skórki dostaję. Ale Mariolka! Wcale ci sie nie dziwię. Pewnie tez pogoniłabym towarzystwo! I prosze cię, nie miej wyrzutów sumienia. Skoro tak zrobiłas to teraz się z tego nie wycofuj! Jesteś doświadczoną kobieta i twoje reakcje sa jak najbardziej prawidłowe. Tylko bądź konsekwentna. Ja na odpowiedź Bartka :może nie jestem, może nie muszę. Powiedziałabym tak: siądźmy spokojnie i pomyślmy, co w takim razie zamierzasz i jak chcesz to osiągnąć. Ja nawet teraz maluchom zapowiadam, że moja rola opiekuńcza kiedyś się skończy, bo człowiek dorosły odpowiada za siebie. Twardo powiedziałabym Bartkowi: ja cię bede wspierała w tym co postanowisz, ale muszę widziec efekty. W przeciwnym razie umywam ręce. Czasy tą takie a takie. Nie robiąc nic zostajesz z niczym. A potem co? Mieszkanie pod mostem? ja wiem Mariolka, że to drastyczne, ale taka już jestem i nie stwarzam złudzeń. Nie mam zamiaru utrzymywać dorosłych dzieci i ich rodzin. Będę zwiedzać świat...hehehee. Sama dorabiam się wszystkiego i tego oczekuję od dzieci. TERAZ staram się by zapewnić im wszystko co potrzebne do osiągnięcia celów. I znowu się wymądrzam....hehehe. Ale wiesz, że ja bym ci kawałek serca....
mnna
18 listopada 2007, 10:29w dyskusji z Synkiem. Wydaje mi się, że jeśli dziewczyny znają normy, nie powinny mieć do Ciebie pretensji. Znam ojca, który w trakcie dyskusji z synem siedemnastoletnim usłyszał stwierdzenie, że ten nie zamierza studiować(bo np. głupi jest). Pognał do piwnicy, przytargał łopatę i zaproponował mu pracę z tym narzędziem. Stwierdził przy tym,że ojcem jest i będzie zawsze po stronie syna.Chłopak studiuje dziś dwa kierunki. Maluchy fajniutkie. A Patryś w okularkach jak młody intelektualista. Pozdrawiam Cię serdecznie.