Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień ósmy :)
19 listopada 2007
Nowy tydzień i nie ma, że to, że tamto - od dziś ścisła dieta .:))
Morały ja prawię koleżankom, a w sobotę i niedzielę nie zjadłam ani jednego posiłku zgodnego z planem.
Na usprawiedliwienie mam jedynie emocjonalne przejścia z nastolatkiem, o których wczoraj pisałam. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, bo wbrew moim obawom synek wstał skruszony , co dało możliwość odbycia spokojnej, rzeczowej rozmowy i załatwienia zaległych , problematycznych spraw.
Fakt, ostatnio nie było zbyt wielu okazji do rozmowy , wymienialiśmy sie jedynie zdawkowymi informacjami, a to z kolei spowodowało, że zaskorupiły sie pretensje i żale.
Duże dziecko zwróciło na siebie uwagę, skierowało jupiterki w swoim kierunku. On tak właśnie czasem ma i o ile zwykle rozmowy odbywały sie bardzo burzliwie i dopiero po ostudzeniu emocji Bartek przychodził i przyznawał mi rację, tak tym razem stwierdził, że jest sam na siebie zły, i że popracuje nad sobą :)) I przez jakis czas popracuje hehehe, bo ostatnimi czasy interesuje sie różnymi technikami psychomanipulacyjnymi , czymś co brzmi dla mnie tajemniczo, a nazywa się NLP, pasjami czyta literature o samodoskonaleniu , osiąganiu celów , poprawianiu relacji międzyludzkich itp. :))
Chyba nie jest to takie złe, skoro wreszcie mogliśmy porozmawiać jak dorośli.
W każdym razie po rozmowie , spedziliśmy bardzo miła , rodzinną niedziele, wspólnie układaliśmy puzzle, pojechalismy na obiad do restauracji (ja tylko sałatka!) i uwieńczyliśmy to wieczornymi zakupami w Tesco.
No, i na jakiś czas atmosfera w naszym domu sie oczyści.
Zreszta po doświadczeniach, jakie miałam ze starszą córką, a właściwie mieliśmy, bo Bartka to również dotyczyło, oboje jesteśmy wyczuleni i myśle, że przez to bardziej się staramy.
Bartek jeśli gdzieś wychodzi, to zawsze mnie informuje , o której wróci, przeważnie wiem z kim się zadaje, a towarzystwu nie mam nic to zarzucenia, w grupie słynie z tego, że jako jeden z nielicznych nie pali, ani nie pije , a ja nie mam podstw żeby w to nie wierzyc.
Czesto też zapewnia mnie o swoim szacunku , przywiązaniu i miłości, a robi to w taki zabawny sposób nie ukrywając zażenowania hehehe. Najłatwiej jest jemu wyrazić uczucia kiedy jest u niego Ania :) Czasem krzyczą z drugiego pokoju - kochamy Cie mamo, uwielbiamy Cię mamo !.I to niby taki żart, a jednocześnie wyrażenie uczuć hehehehe.Ania zreszta też lubi przyjśc porozmawiać ze mną o babskich sprawach, bo jako najstarsza siostra z licznego rodzeństwa pewnie nie ma sposobności porozmawiac z własną matką.
Właśnie kilka dni temu przyszła rozemocjonowana faktem stanu agonalnego swojego dziadka i stwierdziła,że starośc jest tak przykra, że ona w wieku 50-ciu lat popełni samobójstwo :))
Cóz ja na to?? Ano uświadomiłam dziewczynie, że dopiero w tym wieku kobieta czuje swoja prawdziwą wartośc i właśnie w tym wieku życie nabiera smaku :) Dodałam, że gdyby ktoś dzisiaj oferowałby mi dużą kase za powrót do nastoletniego wieku to nie zgodziłabym się za żadne miliony :)) W wieku 18 lat byłam jednym, chodzacym niezrozumianym przez świat cierpieniem :) Cierpiałam za miliony i nigdy nie chciałabym tego przeżyc jeszcze raz :)
Ech dziewczyny , miec ich wiek i nasz rozum .........
ale takie rzeczy to tylko w erze :)))
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejsze wywody :)))
lunka7
19 listopada 2007, 20:02że każdy wiek ma swoje uroki.20 lat zdecydowanie nie chciałabym mieć.Matko jaka ja byłam głupia.Teraz mamy więcej doświadczenia ale i więcej problemów ( z dziećmi,i nie tylko ) Jak pomyślę co mnie czeka( mój ma 14 lat) to aż mi ciarki po plecach chodzą.A co do wizyt o 2 w nocy to ja bym się wściekła zupełnie.
MachalaB
19 listopada 2007, 18:29Bardzo mile wspominam tamte czasy:)) A jeszcze milej te, kiedy miałam dwadzieścia kilka lat. Wtedy mogłam wszystko! Teraz musze sporo się nagłówkować żeby przeforsować swoje plany, bo przeciez odpowiedzialna jestem nie tylko za siebie! Z domu wyrwałam jak miałam 15 lat...oj, nauczyło mnie życie sporo:)) Ale niewiele jest momentów z tamtych lat, których żałuję:)) Chciałabym żeby moje dzieci miały tyle odwagi co ja wtedy:)))Teraz tez nie narzekam, no...czasami...hehehe
sobotka35
19 listopada 2007, 18:05znowu nastolatka???Za nic w świecie!!!Pozdrawiam:)
ako5
19 listopada 2007, 12:27Od przybytku głowa nie boli...A swoją droge to ja też nie chciałabym miec 18, czy dwadziecia pare lat....Dopiro około 35-go roku zycia zaczyna sie fajny czas dla kobiety...I to jest optymistyczne!
codziennaja
19 listopada 2007, 11:12Dziekuje bardzo ze mile powitanie w stadzie :) Tez bym chciala byc kiedys taka madra i zdystansowana mama, hmm, moze sie uda :) Pozdrawiam
malgosia1
19 listopada 2007, 09:34Ty mowisz, ze fajne zycie wiode? Bez sensu troszke - ale co zrobic. W ciaze zajsc nie moge, wiec jakos misji i celu brakuje, wiec chociaz rozrywka zostaje... A tak bym chciala komus moc zycie tlumaczyc i swiat objasniac...
siemka2
19 listopada 2007, 09:09Ależ Maroilku, można się od ciebie mądrych rzeczy nauczyć. Czytam twój pamiętnik jednym, że tak powiem tchem.