Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1052613
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lutego 2017 , Komentarze (44)

....z pola poszczenia. Waga...10 dag w górę (kreci). Opuchlizn dzisiaj brak, podobnie jak głodu, kompletnie go nie czuję. Dopiero teraz zaczynam jeść śniadanie. Nie wiem czy nie sugeruję się danymi z książki, ale ja która nogi mam zawsze zimne jak żaba, wczoraj wieczorem i całą nockę i dzisiaj raniutko miałam ciepłe stopy. Może krążenie nabrało żwawości, trochę bardziej podoba mi się moja twarz, mam wrażenie że wysubtelniała. Podsumowując...jeśli ktoś nastawia się że na WO zaobserwuje szybki i spektakularny spadek wagi..to może się srodze rozczarować. Taki u mnie nastąpił w ciągu dwóch pierwszych dni ...ponad dwa kg w dół, potem przez 5 dni w zasadzie ani grama...bo co 20 dag w dół to 10 w górę. Gdyby nie to że sobie obiecałam zbadać moją wytrzymałość i podzielić się z wami wrażeniami, a po części wyrobić i lepsze zwyczaje żywieniowe ( głównie dokładać więcej warzywek do posiłków) to bym to przepraszam za wyrażenie, pieprznęła. Z milszych donosików ...obżerała się Długoręka u mnie w sobotę pomelo. Nie cierpię grejpfrutów, choć mam świadomość ich zdrowotności , niestety smak gorzki za żadne skarby nie będzie moim ulubionym ( no chyba że jest to gin z tonikiem 8)) i nie będę jadła tego owocu, ale umyśliłam sobie że to może pomelo...krzyżówka pomarańczy i grejpfrutów i kupiłam ...przepyszne. Od dzisiaj jest promocja w Lidlu i kupiłam sobie aż " czy" zresztą dziecki azjatyckie zjeżdżają w sobotę to będzie co poskubać jak oni będą pączki wcinać. Podobno duuuuuuuuuuuuuuzio prezenta wiozą (impreza). Prosiłam o przyprawy ciekawe co dostanę. Co tam jeszcze ....aaaa kupiłam sobie taśmę do ćwiczeń, żeby mi nie było zbyt lekko tylko z hantelkami i chyba na dzisiaj to tyle popełniłam. Więcej grzechów nie pamiętam ...o rozgrzeszenie a tym bardziej pokutę się nie ubiegam ( przecie poszczę....to już karę za moje grzechy sobie sama wyznaczyłam) więc życzę wam miłego początku kolejnego tygodnia. Słonka nie ma ale jest ciepło ...lód na chodnikach się rozpuszcza, więc są widoki na miłe spacerki, kończę śniadać i lecę bawić się w ogrodniczkę ...kupiłam ziółka będę je siała. Bye 

19 lutego 2017 , Komentarze (52)

co do postu. I to zarówno na tak jak i na nie. Myślałam, że waga będzie leciała " ziuuuuuuuuuuuu i łup" a tu nie ..od wczoraj poleciało 20 dag. No dobra , nie powiem żeby mnie to  cieszyło jakoś nieziemsko ale...nie mam wyjścia, głodu jeszcze nie czuję...i zajrzałam w rozpiskę i już widzę , że będzie inne śniadanko , resztka szpinaku z pomidorkami koktajlowymi, jabłko będzie samo bo nie ma chrzanu ..korzenia nie ma pytałam, wypadało by kupić tarty, ale przecież tarty to ma dodatki min. cukier. Więc będzie bez chrzanu ...do chrzanu:D. Z objawów na nie ....mam opuchnięte stopy i dłonie ( a miały opuchlizny schodzić wg książki) wczoraj na wieczór bolała mnie urwana ręka, ale teraz jest ok, no i zaczęły się problemy wctowe, a niby tyle błonnika, i wody tyle i ....żarcia niet, organizm zareagował i masz babo ...a właściwie nie masz. No nic..tydzień mija a ja żyja , więc przeżyję jeszcze tydzień. kolejny dzień bezenergetyczny pogodowo ...czyli to co za oknem nijak ma się do naszej radości życia  Zatem życzę wam jak najprzyjemniejszej niedzieli idę śniadać a potem fikać :<, TBW dzisiaj sobie zrobię to się uwściekam należycie :D. Hej hej 

18 lutego 2017 , Komentarze (27)

wasza upierdliwość :D Dzisiaj jest lepiej, przynajmniej fizycznie, bo pogodowo...barowo. Śniadanie dzisiaj to zupełnie moja inicjatywa, nic mi się praktycznie nie podobało w przykładowym jadłospisie. Skonsumowałam więc marchewkę...niech mi uzębienie pracuje, potem pół opakowania szpinaku z 8 rzodkiewkami , leciuto osoliłam dużo opieprzyłam i odkryłam, że szpinak ma orzechowy posmak , matko mymlałam to chyba ze 20 minut:PP. Ale się udało , zakończyłam szklanką soku jabłkowego z kiwi i guawą. Pycha , odpoczęłam moment żeby mi się strawa poukładała po lelitach i poleciałam na matę. No co za dzień dzisiaj ..czułam się jak centrala...nie nie rybna(smiech) telefoniczna. Najpierw Paszczur II "mamoooooooooo a jak mam zrobić gulasz" udzieliłam instrukcji paszczowej, nie odłożyłam telefonu ...następny, mój dawny szef..kontakt z mężem..proszę bardzo mąż pod ręką cudem był to go ..podałam8). Skończyli, poleciałam na matę, zdążyłam się rzucić...telefon, znowu Paszczur , zapowiedziałam że zabiję, rozpuszczę w kwasie a tłuszcz zakopię w kącie ogródka jak mi jeszcze raz przerwie ćwiczenia ( w zasadzie nie dopuści), obiecała poprawę i niedzwonienie przez najbliższe 30 minut. Poleciałam, buch na podłogę...telefon , ożesz ty ...w pióro skubana ...przyleciałam znowu były szef...kajał się że on to do mnie dzwonił a w końcu rozmawiał z mężem ( pralka mu zastrajkowała) a ot to do mnie zadzwoni po niedzieli i umówimy się i mi część pieniędzy zapłaci ( ostatnia firma w której pracowałam wisi mi sporo kasy z tytułu zaległych wypłat) tutu rutu majtki z drutu , to płacenie to już od 3, 5 roku się ciągnie , co z tego że mam wyrok, jak komornik nie ma skąd wziąć kasy dla mnie. Szybko skończyłam i poleciałam do Nikodema i dziewczyn. Udałoś....potrenowałam w spokoju , psice śpią elegancko na mojej kołdrze, cisza jak makiem zasiał. Nawet małż stwierdził , że one jak są same ( czytaj nie widzą żadnego ludzia) to są bardzo grzeczne. Tia...tylko rano zrzucił w spiżarni pojemniki, takie po pieczarkach, pomidorkach koktajlowych, które mi się świetnie sprawdzają w kuchni, szczególnie kiedy mam coś np. zważyć...i ta małpa upodobała sobie kubek po pomidorkach koktajlowych ....Dżizas...20 min hałasu mi narobiła, jeździła tym kubkiem po całym domu, atakowała go, wsadzała w niego głowę...no po prostu cyrk na kółkach i doskonały budzik...bo mimo walenia kubkiem i szczekania na niego ...jak człek popatrzył jak ona się bawi to nie dało się złościć a pyszczydło działało antyzmarchowo czyli rozciągało się w uśmiechu. Chwilowo mogę sobie pochłeptać wody i skończyć prace umyślne ...a potem przygotować obiadek. Waga ruszyła...od wczoraj 0,5 kg mniej ...i nie wiem czy był wzrost chwilowy czy szklana małpa mnie wczoraj zwodziła. Nie ważne...ważne że podążam dalej ...choć czuję leciutkie ssanie ale to nic, utopię je w Nałęczowiance . Miłego dnia ( choć za oknem paskudnie, szaro, buro i wilgotno) Ahooooooooooooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjjjj

17 lutego 2017 , Komentarze (32)

Dzisiaj mi nie halo, po całości. Wczoraj wieczorem byłam głodna, nie jak pies, ale głodna. Niemniej dałam radę. Paszczurzyca II wczoraj się zwaliła do domu, więc dla niej robiłam " ludzkie" jedzenie, pierś z indyka ( zmieniłam koncepcję i zrobiłam jej kompletnie niedietetycznie bo w panierce) , ugotowałam resztkę ziemniaków, które mi smętnie zalegały i podzieliłam się połową mojej obiadowej surówki z białej kapusty i jabłka ..tylko ja jadłam z pieprzem i kminkiem a jej dodałam łyżkę majonezu. Zastanawiałam się co ja zrobię z 3 sznyclami które zostaną, ale dzieć pożarł dwa ...mlaskała z zadowolenia. Potem trafiła się siostra małża - ponieważ po pracy to ją nakarmiłam, a potem przybył jej mąż, żeby ją zabrać do domu...dla niego już nie było ziemniaków ale zjadł sznycelka z bagietką. I problem jedzeniowy z głowy...tak to musiałabym znowu psice paść mięsem ;), no chyba że Bankomat by łaskawie skonsumował...jak mu powiedziałam że została surówka i może ją sobie zjeść spokojnie bo ja z majozezem to nie ...to powiedział że da psom. Dzisiaj rano przybyła Długoręka, siostra uwielbia popłuczyny u mnie. Co dolezie do ekspresu, to sobie puszcza " kawę" z kapsułki, którą ja już zdążyłam wykorzystać:D. Dobrze że wystarczy nadusić guziczek i wyłaczyć maszynerię. Do kawy ...zajrzała do lodówki, pytam czego dusza potrzebuje a ona...coś bym chrupnęła do kawy ale nie czekoladę. Zaproponowałam płatki owsiane, ale nie usłyszałam odpowiedzi na propozycję, więc powiedziałam, że orzeszki może dostać. Wybrała ziemne ....nie solone, chociaż i solone mam w moich przepastnych szafkach. Potem sobie pojechała w pi...u albo i dalej i ma na tyle serca, że wysłała mi szybko sms żebym uważała bo na chodnikach " żywy lód" yhyyyyyy no to ja zadzwoniłam szybciutko do mojego kata i powiedziałam, że szalenie cenię jego ręce i jego dotyk, ale moje nogi i kręgosłup są mi " droższe pieniędzy" i dzisiaj pozostanę w domu. I w ten sposób czas poranny spędziłam na pisaniu pozwu. Jeśli chodzi o poszczenie ( nie puszczanie) to trzymam się dzielnie. Choć dzisiaj mało smacznie i jarskie leczo zamieniłam sobie na brokuła :D. Objawy zaobserwowane ...wzrost wagi...co mnie zdziwiło niepomiernie. No ale może ciele wyczaiło, że ma ograniczone żarło i się zaparło. Z plusów dodatnich ...zauważyłam że mam mniej podpuchnięte oczy po nocy, stopy też łatwo wsuwają się w kapcie. Poza tym boli mnie kręgosłup ...ale nie wiem czy to zmiana pogody, bo u nas dzisiaj deszczy od rana ...czy może gnaty mi się odtruwają. Niesprawna noga nie boli. Więc jakby na to nie patrzeć na razie jestem na tak . Życzę wam wspaniałego końca tygodnia. U nas orły wylądowały, ciekawa jestem czy nie padli w drzwiach samolotu z powodu szoku termicznego .Przyjeżdżają za tydzień i już mi złożyli zamówienie na " domowe " jedzonko. Miłego dnia wszystkim...chce mi się spać..jak nie wiem co. 

16 lutego 2017 , Komentarze (56)

Daję głos, albowiem zostałam upomniana za ...ciszę. Hehehehehe...no co niektórzy to by byli wdzięczni że zamilkłam. Ale ...jak widać nie czytelnicy:D co mnie cieszy niepomiernie. No dobra....miałam z tym poczekać, ale skoro jestem ciągnięta za klawiaturę i język to powiem. Ta moja waga , nie tylko stojąca a wręcz rosnąca , doprowadziła mnie do szału i poszłam sobie na post...Dąbrowskiej. Przyznam, że byłam niezmiernie sceptycznie nastawiona , a wręcz mój sceptycyzm się nasilił po przeczytaniu części książki. Ale stwierdziłam " raz kozie śmierć" tyle osób go przeprowadza to i ja wytrzymam. Pojechałam w poniedziałek tradycyjnie na zakupy i wyjechałam z koszem warzyw i odrobinką dozwolonych owoców. Zaczęłam z marszu i muszę wam powiedzieć, że pierwsze co mnie zaskoczyło to wielkość posiłku, ja nie jestem w stanie zjeść tego co mam w jadłospisie w ramach posiłku. Najbardziej przerażał mnie głód...nie ma głodu, ot wczoraj po obiedzie leciutkie ssanie w żołądku, ale zapiłam je miętą ze skórką cytrynową. Trochę miałam pietra jak to będzie nie solić....czasem bzyknę raz młynkiem z solą morską, ale mnie smak gotowanych warzyw nie przeszkadza, zresztą ja większość tych warzyw jem na surowo. Ciekawym doświadczeniem była zupa ogórkowa ugotowana na marchwi, pietruszce, selerze i ogórkach, lekko słodkawa ale nie ohydna. Moim nr. 1 stał się ...korzeń selera, dlaczego do tej pory ja tak rzadko go jadłam to nie wiem. Ale podsumowując: nie jestem głodna, nie czuję jeszcze kryzysu, chociaż właśnie zaczyna mnie pobolewać głowa i nie doszłam do tego czy włącza się odżywianie endogenne, czy zmienia się ciśnienie, siły są - ćwiczę, łażę do kata, chałupę mam ogarniętą do 8 30 ( u mnie dziw), dużo sikam i to nie dlatego że więcej piję, ot chyba schodzi ta niechciana woda. To akurat mnie trochę niepokoi, bo ostatnio jak wpadłam do kata niczym bomba, to od razu do kibelka , który potem czyściłam ze śniegowego błota.A teraz podsumowanie po 3 dniach postu, moja waga pokazuje 2,8 kg mniej. Jedno już wiem na pewno ....jadłam zbyt mało warzyw , a to takie przyjemne i sycące. Kolejne donosy będę dostarczać w " kolejnej kolejności" a tym czasem miłego dzionka (pa)

13 lutego 2017 , Komentarze (33)

a udana, udana. Mieszkanko mi się podoba i memble i malutka łazieneczka ( choć ja w tym kolorze płytek bym nie kupiła. no ale ja nie lubię po prostu beżów i brązów) ze świetną osłonką ze stali perforowanej, która to osłonka sprytnie i bardzo estetycznie zasłoniła paskudną rurę. Wieszak " to znowu wy" zauważyłam natychmiast i jako jedyna ..całą resztę oświeciło dopiero przy wychodzeniu z mieszkanka. Czy tutaj Uć jest brzydka nie wiem...bo ja znam co nie co ładniejszą Łódź od Manufaktury, Pałacu Poznańskiego, Ogrodu Botanicznego no ale obejrzymy jak się ociepli bo wczoraj Długoręka wypełzła na spacer rano , wróciła i jęczała " o jakie pipipi zimno, o jaki mi pipipi wszystko zmarzło" dobrze że nie zażyczyła sobie " dajcie mi wódki na rozgrzewkę" . Co do wywołania o mały włos " katastrofy biologicznej" przez mojego męża to nie bójmy się ...chodziło o Rzgowską, którą mój małż upierdliwie wymawiał R -zgowska. I poprawiamy go i poprawiamy a ten uparcie R- zgowska i już. No ale jak tuż po poprawieniu wymruczał do telefonu dziecku po raz enty R-zgowska, to dostałyśmy ataku śmiechu ale to jeszcze nie wszystko...faktycznie okropnie nam się siku chciało...podjechaliśmy rzekomo pod " właściwy" blok, wyładowaliśmy wszystko, ręce zajęte prezentami, śpiworami, karimatami, pod stopami muldy z czystego , właściwie brudnego, ale żywego lodu , małż dzwoni do której klatki mamy iść. Ja z Długoręką kolana ściśnięte bo .....już za chwilczkę, już za momencik...nawet się umawiamy , która pierwsza na sedes, a która leci do prysznica ....a tu słyszymy znowu R-zgowska i to był koniec...przypieczętowała to jeszcze wiadomość że to nie ten blok...jak to my dostałyśmy ataku śmiechu, atak sikania został na chwile wstrzymany , ale jak podjechaliśmy pod właściwy blok , to ledwie wlazłyśmy na pierwsze piętro , rycząc ze śmiechu a za drzwiami zamiast się witać z młodymi i rodzicami potencjalnego zięciunia, wsio bach na podłogę i biegiem do wuceta. Całą noc miałam " hrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr" na zmianę z " pufffff" zastanawiałam się który mąż , jakie " wdzięki" wydaje, bo na materacyku obok mojej kanapy zalegli  Bankomat oraz Boa z Goa, jak Bankomat poszedł rano do kuchni to się okazało że hrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr robił on a puffffffffffffffffffff emitował szwagierek . Raniutko siostrzeniec, który pilnował psic, przysłał ojcu swemu rodzonemu takiego sesemesa..." błagam wracajcie szybko psice mnie wykończyły". Jak wróciliśmy ręce mi opadły ...chałupa w połowie zdemolowana, na szczęście nie znaleźliśmy w połowie obgryzionego truchła siostrzeńca ( choć przewidywaliśmy taki przebieg zdarzeń), widać moje psice, głównie mała " charakterologiczna rottweilerka" wyszły z założenia , że taki opiekun to żaden opiekun i można szaleć :DNa szczęscie wszystko szybciorkiem sprzątnęłam i poszliśmy całą rodzinką spać...snem sprawiedliwego. Dzisiejszego dnia za to nie mogę skoordynować, brakuje mi czasu, czego wam nie życzę. Za to niech wam poniedziałek miło upływa.. Byeeee

10 lutego 2017 , Komentarze (34)

jakiś koszmarny, japa mi się drze od 10, chyba się za bardzo dotleniłam maszerując do kata. Ale od rana. Ranek spokojny, zostałam tylko obgryziona przez Whisky, która przypuściła atak na moją lewicę, traktując ją jako agresora, którego należy zwalczyć. Jak już się przed nią wybroniłam to przyjechała Długoręka i w swej dobroci gołębiego serducha zawiozła mnie na pocztę , gdzie nadałam i odebrałam i wróciłyśmy do domu na gorący napitek i krótkie " gorzkie żale" dzisiaj żaliła ona. Potem ona do pracy a ja do kata. O ludzie jak mi dupsko z przyległościami dzisiaj zmarzło podczas marszu to głowa mała. Droga się wydłużała niemiłosiernie wskutek warunków panujących pod stopami. Na takim np. Rynku ( tfu...wstyd dla miasta a nie rynek) przy którym mieści się nawet siedziba " panującego nam miłościwie Pizdu" a dokładnie biura osielskie - to po prostu czysty, żywy lód. Żeby było śmieszniej, a może straszniej na owym placu miasto urządziło lodowisko...nie, nie to przez które ja musiałam przepełznąć z duszą na ramieniu, lodowisko miejskie, które dzisiaj było nawet zapełnione dziatwą. Ale płyta rynku i przyległe chodniki wołały od pomstę do nieba i o piach. W jednym miejscu rynku ręcę mi opadły w ....kałużę, przy wyjściu z Rynku w Rwańską, ktoś mądry ( pewnie struś z lodowiska) posypał płyty ..solą, lód i śnieg się roztopiły tworząc ogromne kałuże, szkoda że nie pomyślał , że przy temperaturze - 9 i lodowatym wietrze po dwóch godzinach będzie tam " przedłużenie" lodowiska. Ale zmarzłam do tego stopnia, że gotowa byłam po masażu wracać taxi z moim zaprzyjaźnionym panem Krzysiem, nawet wykonałam do niego stosowny telefon a nawet rozmowę :D niestety pan Krzysio dzisiaj w Grójcu i musiałam znowu mój kuper ziębić i wracać do domu z buta. Po drodze wpadłam do zoologu, albowiem jutro jedziemy ( z matką krzestną i szwagierkiem Boa z Goa) na parapetówkę do dzieci. Miała z nami jechać Whisky bezbutelkowa ale...zwerbowany został siostrzeniec i będzie nocował  i żarł  co mu w paszcze wpadnie, nie wiem czy jako rzekła Długoręka , nie będzie walczył z psicami o ciasteczka, a potem będzie się wyprowadzał z damessami do parku. W zoologu znowu miła pani oprócz zakupów napakowała mi do siatki smakołyki dla suniek  i ziarenka dla kaczek. Dobrze te moje gadziny mają z tą panią . Jeśli chodzi o wagę ....masakra jakaś, nie jem...ćwiczę a waga ....w górę. Cholerka , zostałam zaproszona na międzynarodową konferencję o skutkach otyłości, która będzie w Senacie 6 marca...trzeba się jakoś polaszczyć. A  tak już na koniec...poprawię wam humor świeżutkim zdjątkiem oceanu Indyjskiego , aaa i dzieć się pochwalił że z okazji " honeymoona" hotel ich przyjął niespodziewajkami ...szampanem, jakimiś specjalnymi koszulkami dla młodożeńców i innymi prezentami. Ja bym tam mogła i bez koszulki latać...byle wodę i piasek mieć dla siebie przez kilka dni. I tym oto drażniącym powieki widokiem żegnam się z wami . Ahoooooj......mrozie , ahoooooojjjjjjj

9 lutego 2017 , Komentarze (56)

na Malediwach ...nosz to moje dziecko, tu mróz i ziąb a ona mi przysyła takie widoki :D:D, kolor wody ...cuuudny i ten biały piasek...poczujmy żar tropików . Miłej porannej kawy , chociaż tak się poczuję po ...malediwsku 

8 lutego 2017 , Komentarze (33)

wilk domowy:PP. Stwierdziłam że jak się nie rozenergetyzuję to rozwalę wagę. Obrobiłam dom i mało nie padłam jak spojrzałam na zegarek i zobaczyłam 8 40 (strach), zrobiłam więc krótką prasówkę, żeby mi się śniadanie należycie ułożyło w lelitach i wykorzystałam moment, że moje leniwce spały. Tak mnie wk....iają cyferki na wadze, iż postanowiłam że nie będę robiła dwóch zestawów ćwiczeń + sterczing:D tylko dołożę jeszcze jedno ćwiczenie. Dzisiaj był brzuch, nogi i pośladki, ramiona i na koniec tradycyjnie rozciąganie . Hallo, hallo ma ktoś do oddania w posiadanie ...ręcę i nogi?(uff) Wyjątkowo się nie upociłam ale ...boli mnie boli uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu.....co po części jest zadowalającym uczuciem albowiem wiem , że żyję. Wypada mi teraz wypić herbatkę imbirową , zjeść drugie śniadanie iiii podziałać językiem ...tal vez 8). Wczorajsza wyprawa do mojego ulubionego doktorka ...była koszmarem, korki w mieście takie że głowa mała, śnieg walił, ulice śliskie, na szczęście wariatów na drodze nie zauważyłam. Miałam wizytę o 16 40 , swoim zwyczajem byłam pod gabinetem 16 20, przed wejściem jeszcze udzieliłam porady pani położnej iii....do doktora weszłam 17 30, bo mu się zabiegi przedłużyły o 40 minut. Miałam mieć cytologię i receptę na leki i taka wielka doopa nie, nie z króla , wczoraj to chyba z dzika.....@ nawiedziła mnie w południe, więc z cytologii nici, a co do leków , doszliśmy do wniosku z doktorem że biorę je już tak długo, że odstawiamy i zobaczymy co się będzie działo. Za to powiedział mi żebym przyjechała po wszystkim ( czyli za tydzień) i nie zapisywała się , u nas na wizytę do ginekologa trzeba się zapisać np. 3 marca na kwiecień. Powiedział żebym przyjechała przed końcem jego pracy czyli przed 19 a on bez problemu mnie przyjmie zrobimy cytologię i USG. W związku z czym w gabinecie byłam może 2 min. przy czym doktor podsumował nasze spotkanie " no tośmy sobie dzisiaj nie pogadali" :D. W drodze powrotnej wycięłam niezły numer...skręciłam w ulicę gdzie był zakaz wjazdu (strach). A cholera uliczki są rozdzielone pasem trawy...śniegu było w diabły, żadnej trawy nie widać...drugiej uliczki też (pomysl), latarnie daleko od skrętów , trudno...stwierdziłam że to tu trzeba skręcić, na moje nieszczęście tym razem w uliczce pokazał się samochód...zatrzymałam się grzecznie, żeby sobie przejechał, bądź co bądź to ja byłam w złym miejscu, a ta nędza umysłowa mnie strąbiła.... Cóż ...kultura kierowców polskich pozostawia wiele do życzenia , przecież nie wypieram się że zrobiłam źle...ale już pokornie nie wymuszałam na człowieku , że ja pierwsza pojadę...pod tzw. prąd. Szczęśliwie dotarłam do domu...choć poruszaliśmy się w żółwim tempie bo 40 na godzinę. Ale nic to , wolno jedziesz, dalej zajedziesz...przynajmniej w niektórych warunkach. U nas dzisiaj - 10 , parkowania nie będzie, głównie ze względu na odległość żołądka Whisky od zimnego podłoża. A moje dziecki właśnie lecą z Singapuru na Malediwy, gdzie czeka je + 33 C i szmaragdowe morze . Wrrrrrrrrrrrrrrrr.....no i co to za sprawiedliwość dziejowa? Znowu nie trafiłam tej pioruńskiej szóstki, jedyne wytłumaczenie dla lotka , że czeka na mnie megakumulacja do rozbicia :D. A co tam ....marzyć dobrze jest  i tym aptymistycznym akcentem kończę moje dzisiejsze zeznania , niewymuszone i życzę wam miłej środy . Bye

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.