Dziś skupię się tylko na grach komputerowych.
Gdy mieliśmy komunię z bratem [wychowano nas jak bliźniaków – ta sama klasa, wspólne książki i zabawki, ubrania nawet nosiliśmy po sobie a często prawie takie same], dostaliśmy od rodziców za zebrane pieniądze komputer Commodore 64. Taki bardziej, abyśmy sobie pograli niż zostali programistami. Gry kupowało się na kasetach i w specjalnym odtwarzaczu można było je potem uruchomić. Jedną z naszych pierwszych gier był Hans Kloss – platformówka. Zbierało się tajne dokumenty i unikało min. Fabuła była prosta, muzyka 8 bitowa i zapętlona, ale dawało rozrywkę na tyle, że biliśmy się o to kto kiedy gra.
Ja lubiłam też gry symulacyjne. Długo zanim pojawiło się Sim City 2000 było oryginalne Sim City – płaskie i po angielsku, więc nie rozumiałam wtedy nic. Angielski pojawił się w szkole dopiero w 5 klasie i to bez słownictwa typu „elektrownia” czy „strefa przemysłowa”. Ale cośtam grałam. Uczyłam się zasad metodą prób i błędów. No i lubiłam organizować coś na ekranie i patrzeć, co z tego wyniknie.
Bez reszty pochłonęły mnie też dwie gry, których nigdy nie miałam na własność. Tetris i ruskie jajka. Co do nazwy tej drugiej gry to nie jestem pewna. Nie miałam nigdy gameboya ani tej malutkiej ruskiej zabawki. Jednak co dopadłam to w swoje ręce, to świat mógłby przestać istnieć. Później, gdy miałam komputer stacjonarny – nazywany wówczas komputerem multimedialnym – grałam namiętnie w pasjanse. Układałam pasjanse znaczy się. Karty śniły mi się po nocach. Znów miałam w sobie tą chęć porządkowania wszystkiego, układania w kolejności, szukania harmonii w bałaganie.
Gdy mąż kupił sobie XBoxa, powiedział mi, że ma jedną grę, która może mi się spodobać. Więc to ja byłam pierwszą osobą, która ukończyła cała grę na nowej konsoli. Sherlock Holmes and the Devil’s Daughter. Gra się Sherlockiem holmesem i próbuje rozwiazać zagadkę. Trzeba układać wskazówki w mapę myśli, decydować, co ma znaczenie, a co nie. Co ma prowadzić do wniosków, a co jest bez wpływu na śledztwo. Wciągnęło mnie to na dobre dwa tygodnie chyba.
Obecnie mąż ma PlayStation. Pojawiła się na konsoli gra Hogward’s Legacy, w którą chciałam zagrać odkąd ją ogłosili. Mąż ustawił mi tryb uczenia się, bo ja ledwie umiem pada obsługiwać i cośtam sobie pograłam. Nawet było fajnie, ale niewygodnie mi tak siedzieć godzinami na krześle – musiałabym chyba wziąć tą grę do salonu i podłączyć pod rzutnik. Sofy w salonie mamy znacznie wygodniejsze. Mąż grę przeszedł, koleżanki w pracy codziennie rozprawiają o niej, a ja nie usiadłam do niej w ogóle od kilku miesięcy.
A w co gram obecnie? Pasjanse. Znów. Nie umiem przestać myśleć o układaniu kart. Wieczorem więc, zanim zasnę, wyłączam Internet, aby głupie reklamy mi się nie pojawiały, i uruchamiam najpierw FreeCella a po kilku ułożonych rundkach Solitaire’a. jak tam ułożę kilka rozdań to mogę iść spać. W tym czasie leżę w bezruchu, tętno mi spada, oczy zaczynają się kleić i zasypiam momentalnie po tym, jak przytulę się do męża.
A jaka jest wasza ulubiona gra?