Wczoraj poszłam po tygodniu przerwy biegać. Garmin chciał bym zrobiła 30 minut w tempie 8minpkm,ale nie miałam ochoty. Chciałam się wybiegać. Biec tak, jak mnie nogi poniosły. Włączyłam więc muzykę i dałam się ponieść. Momentami biegłam w tempie 6.10 ale było ono ciężkie do utrzymania. Czasem musiałam się zatrzymać, by przepuścić samochód czy aby wydmuchać nos. Zobaczyłam z bliska nowe wyremontowane przejazdy kolejowe za wsią i muszę powiedzieć, że wreszcie wyglądają bezpiecznie. Wcześniej było za wąsko, a że tory idą wyżej niż droga, to dopiero na torach było widać, czy jedzie coś z naprzeciwka. Obecnie nadal nic nie widać, ale jest dość szeroko na dwa samochody. Idioci pewnie nadal będą jeździć środkiem.
Było naprawdę fajnie. Bieg tradycyjnie rozluźnił mi jelita na tyle, że ledwie do domu doszłam na czas. Nie mam pojęcia, jak to opanować. Jak nie zaparcia to biegunka. Ale fakt, że w weekend była wyżerka bo mąż zaserwować 4 dniowy obiad dla znajomych w sobotę, który w niedzielę do jadaliśmy.
Nie poszłam więc na siłownię, a chciałam po bieganiu. Niestety nie udam swoim trzewik na tyle. Dziś pójdę. Odwołałam spotkanie z Annet i pójdę na siłownię. Na rowerki w środę też jestem już zapisana.
Bedzie git. Tłuszcz spadł o 0.6proc.
_Insulinka
22 listopada 2023, 08:56To zupa cebulowa na drugim zdjęciu?
Babok.Kukurydz!anka
22 listopada 2023, 09:50Tak. Francuska