Ten tydzień jest zdecydowanie trudny.
We wtorek jeszcze sporo poćwiczyłam, wydeptałam. Byłam odebrać dokumenty, niestety nie wszystkie były gotowe. Brakowało jednego, najważniejszego. Do tego doszło, że mi więcej potrącą z należności, zamiast 18 % to 32% od jednych a od drugich ryczałt 20 % plus 9% na składkę zdrowotną.
W środę o 7.00 rano też go jeszcze nie było a miałam wizytę umówioną na 10.00 w Biurze Emerytalnym. Pojechaliśmy z mężem jako kierowcą, i dobrze bo śnieżyło całą drogę a ja nie musiałam się martwić o parkowanie, wysiadłam, załatwiłam i wróciłam do auta. Pani w Biurze bardzo miła. Brakujący dokument obiecałam dosłać jak go tylko odbiorę. Po południu nie było go jeszcze. Dopiero w czwartek rano, zamiast we wtorek, odebrałam, wysłałam i teraz czekam na decyzję i wypłaty. Dziwne uczucie, w pierwszy dzień roboczy nie wpłynęła mi pensja. Czekam na odprawy i inne takie :)
W czwartek trochę podeptałam ale nie dużo, kiepsko się czułam, wiało okropnie i padało. Syna do i ze szkoły autem transportowałam. jedyne wyjścia to pojedyncze, do Biedronki 2km w dwie strony, po dwie rzeczy a wróciłam z pełną torbą, a nie powinna dźwigać. Na pocztę itp. Dłuższy marsz dopiero jak dzieci poszły na judo to w tym czasie pochodziłam. Co do reszty to jakieś cardio codziennie wpada. Mimo to spalanie mam niskie.
No i nerwy, czwartek był nerwowy, brat kryzysowo u mnie wylądował. We wtorek ma lekarza, po wizycie będę wiedziała co dalej. Planuję mu wynająć pokój tu w moim mieście. Wiem mam dom. Niepotrzebne koszty ale ja uważam, że potrzebne, on musi stanąć na swoich nogach. Mnie może codziennie odwiedzać ale niech wraca do siebie.
Piątek, był szybki, rano autem syna do szkoły a brata do UM żeby złożył wniosek o dowód. Potem targ, nakupowałam marchwi, selera, pietruszki z planem robienia włoszczyzny. Robię sama i zamrażam w woreczkach (woreczków używam wielokrotnie). Potem rzeźnia i spożywcze zakupy i apteka. I szybko do domu, piec pierniki do szkoły średniego syna. Na Mikołajki. Ja upiekłam a Wychowawczyni syna ma udekorować. Napiekłam pierników i do szkoły dużych, i dla rodzinki mniejszych. Podobno wyszły pyszne jak zawsze. Nie próbowałam. Jutro będziemy piec i ozdabiać do szkoły najmłodszego na konkurs mikołajkowy.
Popołudnie przesiedziałam przy kominku bo mi zimno było, gardło drapało. Wieczorem byłam głodna i zjadłam nie dość, że spory kawałek filetu z indyka to jeszcze 3 tarte jabłka. Miałam na te jabłka ochotę jak deser. Lepsze to niż pierniczki. No i w nocy się wykluło, choróbsko. Wstałam z gardłem zawalonym, bolącą głową, chrypą i zatkanym nosem. Mąż zaordynował mi dzień w łóżku, może w łóżku nie leżę, ale wstawiłam rosół, siedzę na kanapie i piszę. Mąż z najmłodszym synem pojechali na turniej Judo (też tam miałam być). Po południu startuje mój średniak. To ich pierwsze zawody, mam nadzieję, że będą się dobrze bawić.
Dzisiaj dzień zaczęłam od śniadania, jakiego nie jadłam od trzech miesięcy. Rogal z serem żółtym i masłem, pomidor i kilka rzodkiewek. Mąż po 6.00 poszedł do świeżutkie rogale, które uwielbiam i cóż, zjadłam jednego i się nasyciłam ogromnie i wiecie co? Wydawało mi się, że kiedyś smakował lepiej. Albo to choroba albo już tak przywykłam do ciemnego pieczywa, że białe mi mniej smakuje. Ogólnie to nie zamierzałam nigdy świrować za bardzo. Moją bazą już na zawsze pozostanie pełnoziarniste pieczywo ale od czasu do czasu zjem i coś białego.
Plan na dziś kurować się w cieple. Oby weekend wystarczył. Mąż zakupi mi specyfiki zmniejszające objawy i zobaczymy. Kominek, herbata, książka, jeśli głowa nie będzie boleć za bardzo a jak będzie to komedie świąteczne na netflix-ie.
Plan na przyszły tydzień mam napięty. Chciałam wymyć okna, sam salon to jedno duże okno potrójne, jedno normalne ale spore i podwójne tarasowe. No i skoro jest brat a to budowlaniec, myślałam, żeby mi kuchnię odmalował, planowałam to na wiosnę ale skoro będzie u mnie tydzień czy dwa to niech coś robi a nie leży i ogląda filmy tylko. No sufit w łazience u góry też trzeba odświeżyć. W poniedziałek chcę po farby i akcesoria pojechać. Ruch w weekend - nic na zewnątrz, może tylko jeśli się lepiej poczuję na piłce przed telewizorem poskaczę.