Staram się pisać o pozytywnych rzeczach, wyciągać konstruktywne wnioski ale czasem każdy musi podzielić się też tą drugą strona naszego życia. Bo każdy z nas ją ma.
Miałam w ostatnich dniach perturbacje rodzinne, za sprawą oczywiście brata mojego, i reakcji na jego postępowanie innych członków rodziny. Uświadomiłam sobie, że moje samopoczucie jest uzależnione od samopoczucia osób mi bliskich. Jeśli coś dręczy mojego męża, mamę to szukam winy w sobie, tak jakby to była moja wina, że ktoś jest nieszczęśliwy czy niezadowolony. Wiem, że tak być nie powinno i pracuję nad zmianą.
Nie jest łatwo bo np. moja mama, kocham ją ogromnie, całe życie wzbudza we mnie poczucie winy. Ciągle mówi, że jest taka samotna (z nikim się nie związała od rozwodu 30 lat temu, nie ma koleżanek) a ja za mało jej czasu poświęcam. Co rusz słyszę, że chciałaby się nie obudzić, próbowałam ją przekonać, że to depresja (całe życie tak ma z małymi przerwami, ale słyszę tylko, że chcę z niej wariatkę zrobić, żadne argumenty nie przemawiają, przykłady znanych ludzi itp.) Ona wie lepiej. Mama pracuje, 6 dni w tygodniu, dorabia do niskiej emerytury, nie chce przyjąć pomocy finansowej, jest ostentacyjnie honorowa. Rozmawiam z nią codziennie i rano i popołudniu, czasem kilka razy. Ogarniam rachunki (online), większe zakupy itp. Raz, dwa razy w tygodniu ją odwiedzam, na godzinę, dwie. A ona do mnie, że za dużo czasu dzieciom poświęcam, że jak z nią rozmawiam to potrafię w tym czasie na ich pytania odpowiadać, czy np. ledwo do niej przyjadę a one dzwonią i mi głowę zawracają itp. Że to one są dla mnie na pierwszym miejscu a nie ona. Dla mnie to naturalne a dla niej nie. Zresztą byłą przeciwna temu, żebym, zakładała rodzinę, chciała abym zawsze byłą cała dla niej. Jestem spokojna, wyważona ona to choleryczka, wiecznie nieszczęśliwa, krytyczna, niezadowolona. Ale to moja mama, chciałabym, żeby była szczęśliwa, ale ja to ja. Inaczej patrzę na życie, inne rzeczy mnie uszczęśliwiają. Dbam o nią na ile mi pozwala ale nie wyobrażam sobie mieszkania razem (ona by chciała) wtedy wszystko musiałoby być na jej. Mój mąż twierdzi, że dla mnie matka jest najważniejsza, mama twierdzi, że dla mnie dzieci i mąż są najważniejsze a ona na szarym końcu a mi ręce opadają po prostu. Patrzę na dorosłych ludzi (mama ma 63 lata) i chce mi się jednocześnie i śmiać i płakać. No i jeszcze brat i jego problemy, jego postępowanie a to już inna historia, postawiłam go na nogi, pomogłam. Powiedziałam, że to ostatni raz, co z tym zrobi to już jego decyzja. Niestety chyba znów wraca na stare tory. Jego wybór. Dużo emocji - moich.
Emocje mają wielki wpływ na wagę, u mnie przynajmniej. Jak dookoła jest względny spokój to mogę góry przenosić a jak bliscy dają mi popalić to powietrze ze mnie schodzi jak z balonika. Wiem, walczę z tym ale to nie łatwe bo... to moi bliscy.
Tak więc w ostatnich dniach uciekłam, jak to robię często w świat fikcji literackiej. Musiałam się oderwać od tego tu.
Co do walki z kilogramami to jutro napiszę co i jak bo to wtorek będzie.
Jestem, walczę, czytam mimo, że nie piszę tyle, ale chyba zacznę. Miłego tygodnia.
Joanna19651965
10 stycznia 2022, 20:31Przerobiłam to na własnej skórze - toksyczni rodzice, i ojciec, i matka, a ja jedynaczka. Oboje nie żyją, ale co przez nich przeszłam to moje. Zawsze krytyka, zawsze coś nie tak, wieczne pretensje, oczekiwanie, że będą na pierwszym miejscu mimo że już miałam swoją rodzinę. Minimalna pomoc przy moim synu (ich jedyny wnuk), ale wielkie oczekiwania pomocy z mojej strony na "stare lata". Nawet nie usłyszałam "dziękuję", kiedy przez prawie 3 lata pomoc mamie pożerała mój czas i moich chłopaków. Z biegiem czasu stałam się gruboskórna, bo inaczej bym zwariowała. Chyba jedyne wyjście, to próbować uodpornić się, bo inaczej przeżują, wyplują i człowiek zostaje z niczym.
Mantara
11 stycznia 2022, 07:42Bardzo podobnie to brzmi. Jak ja mojej mamie powiedziałam, że nie mam dzieci po to aby ktoś się mną zajmował na stare lata, to była oburzona. Ja wiem, że mam synów, będą synowe i ich rodziny. A moi chłopcy, mam nadzieję, że będą mnie odwiedzać z własnej chęci a nie z musu. Wychowuję syna mojego męża, odkąd miał 5 lat. Mieszka z nami. Moja mam była oburzona tym, że to ojciec wygrał sprawę o opiekę. Prorokowała jaki to będzie problem jak będzie dorastał, jak da nam popalić, jak nie będzie mnie szanował i słuchał itp. Najstarszy mój syn (bo dla mnie jest mój) w tym roku kończy 18 lat. Jest zdolny, ambitny, zaszczepiliśmy mu pasję do sportu i zdrowego odżywiania, w klasie najlepszy uczeń, gra od 4 lat na pianinie. Nie mamy z nim żadnych problemów wychowawczych, nigdy nie mieliśmy. Teraz mam mówi ale ten chłopak Ci się trafił. Nie trafił, tak ma dobry charakter ale my też poświęcaliśmy mu dużo czasu, tłumaczyliśmy, wychowywaliśmy. My szanujemy jego a on szanuje nas. Rozmawiamy z dziećmi, dajemy im wybór. Wychowujemy inaczej niż byłam wychowywana ja czy mój mąż. Nie wiem jacy będą młodsi synowie jako nastolatkowie czy dorośli ale robię wszystko aby były pomiędzy nami miłość, szacunek a nie poczucie winy i wymuszanie przez manipulowanie. Znów się rozpisałam.
Joanna19651965
12 stycznia 2022, 00:44Też się staram postępować z moim Młodym (24 lata) inaczej, chociaż i tak byłam cały czas krytykowana przez matkę za sposób wychowania. Nie mogła zrozumieć, że zabieramy go na różne nasze "dorosłe" wyjazdy, że traktujemy go po partnersku (co nie oznaczało wchodzenia na głowę i bezstresowego wychowania), że mówimy normalnie bez takiego gugania, że poświęcamy mu dużo czasu. Efekt jest taki, że mamy fajnego młodego człowieka, z którym da się normalnie porozmawiać, który nie pije, nie pali, z którym nie mieliśmy większych tzw. kłopotów wychowawczych, który woli jechać na wakacje z nami, bo "jest fajnie" - żagle, narty, bunkry, kajaki, basen, zwiedzanie, bo można pójść na wystawę uzbrojenia z okazji Święta Niepodległości, bo można postrzelać z prawdziwego łuku, bo można bardzo późno iść spać i otwarcie napić się piwa. Bo można obejrzeć "Władcę pierścieni" mając 5-6 lat, i "Gwiezdne wojny", oraz pójść ze starymi na koncert Sabatonu, itp., itd. Podobnie matka nie akceptowała mojego sposobu prowadzenia domu - mam dystans do takich spraw, jak nieustanne sprzątanie mieszkania (matka to robiła), przygotowywanie trzydaniowych obiadów, czy prasowanie. Jednocześnie nie akceptowała mojej samodzielności. Ciągle leciały teksty "a czy mąż z tobą jedzie?", "a czemu sama jedziesz?", "a czemu tak późno wracasz". A jedną z największych afer zrobiła, jak pojechałam z mocno nieletnim Młodym (miał mniej niż 10 lat) na koncert Blackmore's Night do Płocka, który zaczynał się o 22.00, a wracaliśmy gdzieś koło 2.00-3.00. Jak się dowiedziała, to wydzwaniała do mojego męża do Londynu, żeby mi zabronił.
Mantara
12 stycznia 2022, 09:05No proszę, czyli niektóre mamy tak mają, nie podoba im się jak wychowujemy dzieci tylko dlatego, że robimy to inaczej niż oni. Nam pozostaje robić swoje, nie dać sobie wmówić, że powinnyśmy być jak one.
Kaliaaaaa
10 stycznia 2022, 19:17Jak czytam o Twojej mamie to mi się moja przypomina. To znaczy nie do końca bo aż tak na nas nie wisiala- ale ja bym na to nie pozwoliła plus do niedawna był ojciec. Ale to że czułam się odpowiedzialna za jej zły humor i starałam się ja zadowolić za wszelką cenę znam. No i też była depresyjna, praktycznie się nie uśmiechała, ciągle narzekanie.... Tylko u mnie gdy urodziła się córka to zmieniłam priorytety. I bez wstydu powiem- najważniejsza jest dla mnie moja rodzina obejmująca męża i dziecko(z naciskiem na dziecko bo to za nie jestem odpowiedzialna). Oczywiście gdyby miała problemy finansowe /zdrowotne to bym pomogła, dzwonię, w załatwianiu czegoś pomagam, spadek po ojcu jej oddałam. Ale za jej życie towarzyskie i dobry humor odpowiedzialna nie jestem. I powiem Ci że moja mama z osoby zupełnie bez przyjaciół/znajomych, spędzającej czas tylko z mężem i najbliższą rodziną - po śmierci ojca bardzo się ogarnęła. Odnowiła kontakt z przyjaciółkami(z podstawówki i z liceum), uczy się angielskiego, chodzi na basen. Jasne że marudzi ale marudziła zawsze. Pracuje dalej. Ma 62 lata. No i zajmuje się swoją matką(to trudna relacja). W każdym razie - jak opisujesz swoją matkę to mam wrażenie że piszesz o staruszce... Nawet moja babcia , po 80 przeprowadziła się do córki, zmieniła miasto, nawiązała nowe kontakty. Może Twoja mama poprostu nie musi? Bo jesteś obok , bo ja wyreczysz w wielu sprawach? Bo po prawdzie żadna koleżanka/ potencjalny partner nie zniesie tego co córka. Zastanów się czy to ma sens? Bo z tego co piszesz to bardzo się starasz, dużo sił inwestujesz w swoich bliskich...a przynajmniej w przypadku mamy i brata średnio to działa. Może zimny prysznic lepiej by podziałał.
Mantara
11 stycznia 2022, 07:31Ona widzi, że ja się zmieniłam, że nie ona jest na pierwszym miejscu tylko dzieci. Boli ją, że pomagam ale mam też swój świat, niezależny od niej. Ona za dziećmi nie przepada to znaczy niby lubi je, karmi zakazanymi przekąskami i pozwala oglądać co chcą na You Tubie. I narzeka, że nie chcą iść z nią na spacer, albo pograć w planszówki. Ze mną chodzą i grają ale jak mają opcję chipsy i oglądanie jak ktoś gra na youtubie a warcaby to wolą to pierwsze. W strategiczne planszówki np. Talisman magia i miecz, albo monopoli mama nie chce grać. I słucham jakie to moje dzieci są głośne, jak mój mąż się z nią przywita ale nie za bardzo rozmawia. Cóż nauczył się, że każde słowo może być wykorzystane przeciwko niemu a każde zdanie inne od zdania mamy jest błędne więc po prostu ją toleruje i tyle. A ona potrzebuje adoracji. Ja to wiem. Dlatego kilka lat temu po wielkiej awanturze stanęłam za mężem i przez kilka miesięcy nie miałam kontaktu z mamą. Ona też teraz do pewnego stopnia się kontroluje. Wie, jakie jest moje stanowisko. Ja staram się nie przejmować jej uwagami, szpilami itp.
Kaliaaaaa
11 stycznia 2022, 11:40Ja sie czasem zastanawiam czy z wiekiem się traci samokrytycyzm? Moja teściowa też z jednej strony ma pretensje że wnuczka nie chce z nią się bawić/spędzać czasu --ale z drugiej nie próbuje nadążyć za dzieckiem/słuchać tego co mała chce robić .. no a im dziecko starsze tym bardziej trzeba się postarać. W efekcie w ramach spędzania czasu córka dostaje komórkę i słodycze... Mam wrażenie że moi dziadkowie uważniej nas słuchali, choć oczywiście nie było technologii tyle dostępnej. Dobrze że o siebie walczysz i stawiasz granice... Nie daj się wrobić w wyrzuty sumienia. Też miałam ten moment że nabrałam pewności siebie, zaczęłam stawiać granice i pewne rzeczy mówić wprost(u mnie w domu się nigdy prawdy w oczy nie mówiło) - i też kiepsko to mama zniosła. Na nowo uczymy się tolerancji. Ciekawe czy dla nas to też będzie takie trudne? Zacząć traktować dziecko jak partnera, z poszanowaniem odrębności i granic? Ja mam wrażenie że już szanujemy córkę bardziej niż np teściowa , która dalej potrafi niespełna czterdziestoletniego syna traktować jak dziecko które o niczym nie ma pojęcia. O tym że nie mamy pojęcia o wychowaniu dzieci nie wspominając;)
Mantara
11 stycznia 2022, 13:14Mam nadzieję, że z nami będzie inaczej. My też staramy się słuchać dzieci. Tłumaczyć. Nie mówić nie i już. Nie bo to dla Ciebie niezdrowe, źle wpływa na to i na tamto a ja o ciebie dbam. Itp. I są efekty. Dzieci same pewne rzeczy ograniczają. Staramy się. A efekty? Zobaczymy.
Wiosna122
10 stycznia 2022, 18:49Jest tylko dwie opcje i dobrze je zapamiętaj, albo sama będziesz szczęśliwa albo będziesz uszczęśliwiać innych. Możesz wybrać pomiędzy 1 albo 2, ale nigdy nie połączysz tych dwóch rzeczy. Jesteś dorosła kobieta, masz swoje życie, wg mnie za dużo czasu poświęcasz matce, zauważ że jest na swój sposób toksyczna... manipuluje ciebie tak byś to z nia spędzała jak najwięcej czasu... zamiast zrozumieć że dorosłe dziecko ma swoje życie. Myślałaś o tym że jest samotna to ma właśnie taki charakter?
Mantara
11 stycznia 2022, 07:20Wiem, że jest samotna z powodu swojego charakteru. Ją właśnie boli to, że mam swoje życie. Jak to byłą tylko kariera to było ok, to rozumiała. Jak zaczęło być życie osobiste to się zaczęło. Zresztą mojego przejścia na emeryturę też nie pochwala. Skoro ona w tym wieku ze swoimi chorobami może pracować to dlaczego ja nie. I skazałam się na niższą emeryturę, a każdy dodatkowy rok to dodatkowe procenty. A na mój argument, że za 10 lat to dzieci już mnie nie będą tak potrzebować, odpowiada, żebym się nie zdziwiła jak mi kiedyś za to podziękują. A ja nie chcę podziękować, chcę im poświęcić ten czas, a jak będą dorośli to na pewno nie będę ich przytłaczać swoją osobą. Chcę, żeby byli samodzielni, pewni siebie a przy tym empatyczni. Żeby mieli kapitał mentalny na start. Ale nic to. Robię to co uważam za dobre dla mnie i mojej rodziny.
Wiosna122
11 stycznia 2022, 11:17twoja mama tego nie zrozumie, do takich osob to czesto nie dociera. Powiem ci na przykladzie mojej babki. Cale zycie ustawiala moja mame i jej siostre ja twoja mama ciebie. Ciagle to nie bylo tak i tamto. Moja mama cale zycie przejmowala sie tym co one mowią, nie miala wlasnego zycia, płakała po kątach. Nie umiała odciąć się od tego co mówi jej matka. U ciebie jest podobna sytuacja. Za kazdym razem kiedy matka powie ci coś takiego stawiaj granice. Mów ze "to prywatna sprawa", albo "twoja decyzja" i nic jej do tego. Nie masz obowiązku się tłumaczyć. Wydaje mi się że matka jest też lekko narcystyczna, skoro domaga się czasu z tobą kosztem czasu swoich wnuków, takie osoby raczej się juz nie zmieniają, dlatego musisz być silna i nie pozwolić sobą manipulować.
Mantara
11 stycznia 2022, 13:17Tak mówię i ona to wie. Mam zasadę, od początku, że co jest między mną a mężem pomiędzy nami zostaje. Nie wyplakuję się i nie skarżę mamie i to chyba ją boli. Dla mnie to są sprawy między nami. Jak coś mam to informuje osobę do której to mam a nie wszystkich wokół.
aska1277
10 stycznia 2022, 17:34U mnie niestety emocje, też się odbijają na wadze :( Trzymam kciuki za Ciebie :*
Mantara
10 stycznia 2022, 17:39Czasem chciałabym się nie przejmować. Dziękuję bardzo za kciuki.
dorotka27k
10 stycznia 2022, 15:10przytulam;)
Mantara
10 stycznia 2022, 17:40Przytulamy się przydadzą ☺️
Berchen
10 stycznia 2022, 12:50Koszmar, rozumiem cie, bo emocje i to co sie dzieje w rodzinie i w pracy ma taki sam wplyw na mnie. To co robi Mama musisz zmienic, za wielka cene. To jest bardzo chore. Jest dorosla, jej wybor ze jest sama, kiedys warto szczerze o tym porozmawiac- co jest przyczyna ze nie ma przyjaciolka, swojego kregu. Przy tej ilosci pracy to dziwne, co bedzie jak nie bedzie pracowala, wole nie myslec. Przemysl i zadbaj o siebie i swoje dzieci, bo na tym etapie to one ciebie potrzebuja bardziej.
Mantara
10 stycznia 2022, 18:00Wiem, mama opiera się tylko na mnie. Oj poplątane to. Weszłam w rolę ostoi i opiekunki w wieku nastu lat bo byłam najsilniejsza. Teraz widzę błędy, wtedy myślałam, że tak trzeba, że to mój obowiązek, że to pomoże. Dobrze, że mam przyjaciółkę psychologa, od lat mam z kim pogadać jak mnie kryzys dopada i zaczynam się zastanawiać czy to ja wszystko widzę w krzywym zwierciadle i może faktycznie za mało z siebie daję. Czasem muszę pogadać z kimś obok. Moje dzieci, moja mała rodzina inaczej funkcjonują. Tu jest spokój. Ale to nadal ja jestem filtrem.
Berchen
10 stycznia 2022, 18:04teraz zmienilas swoje zycie po to by miec czas dla siebie i swojej rodziny, obawiam sie ze mama bedzie probowala jeszcze wiecej wyciagnac , wiedzac ze " masz czas", ratuj sie , mama nie jest staruszka, jest troszke starsza ode mnie , wiec moglaby dac ci spokoj i poszukac nowego hobby.
Mantara
11 stycznia 2022, 13:18Wiem i dlatego nie przesadzam. Wiem, że chciałaby abym więcej czasu z nią spędzała ale kiedy ona ma wolne to są późne popołudnia a ja wtedy mam mnóstwo zajęć z dziećmi. Wiec poświęcam jej tyle czasu ile mogę i tyle.
Berchen
11 stycznia 2022, 14:06Po dzieciach w kolejce mama, a czas tylko dla siebie, siebie i meza- zaangazuj mame do dzieci raz w tyg zebyscie mieli wolny wieczor 😁
eszaa
10 stycznia 2022, 12:19nie wiem co mądrego można by napisać... trzymaj sie i nie daj się, choc wiem, ze to trudne
Mantara
10 stycznia 2022, 18:00Dziękuję bardzo, staram się ☺️
Alianna
10 stycznia 2022, 11:53Doskonale znam taki stan uzależnienia od emocji innych. Jesteś jeszcze młodą osobą i walcz z tym , ile sił w Tobie. Nie mamy żadnego wpływu na emocje innych, ale już jak my to odbieramy, to całkowicie nasza odpowiedzialność. Moja mama zachowała się podobnie jak Twoja i wiele czasu minęło, zanim uzmysłowiłam sobie, że darzy mnie toksyczną miłością. Pomogła mi w zrozumieniu tego zagadnienia książka "Toksyczni rodzice". Znalazłam w tej pozycji sporo dobrych rad, jak sobie z tym radzić. Pozdrawiam ciepło. 💖
Mantara
10 stycznia 2022, 18:02Z chęcią zerknę do książki, może coś znajdę co uda mi się zastosować u mnie.
barbra1976
10 stycznia 2022, 11:40Toksyczny osoby wszystko z nas wysysają. Dobrze, że widzisz, że nie powinno być w tobie żadnego poczucia winy. Każdy jest odpowiedzialny za własne samopoczucie, trzymam kciuki, żeby ci się udało to fajnie w głowie i sercu ułożyć.
barbra1976
10 stycznia 2022, 11:43Kurcze, przecież ona młodą jest a ty ja nanczysz jak niedolezna staruszkę. I jeszcze źle. Dają ci w dupe bliscy. A może trzeba by pokazać przez chwilę wszystkim, że teraz zajmiesz się sobą i ty będziesz dla siebie najważniejsza. A później cała reszta.
Mantara
10 stycznia 2022, 18:07Dopiero teraz dojrzałam do pewnych rzeczy. No i dzieci zmieniły mi priorytety. Będzie dobrze, a że nic co dobre nie przychodzi łatwo to wiadomo...