Szczerze to nie mam pomysłu na to jak ulepszyć swoją dietę. Codzienny stres sprawia że raz mam ochotę jeść konoa z kopytami a raz nic nie mogę przełknąć. Jakiś kryzys mnie dopada jak nic. Oczywiście poza słodkościami bo to cały czas trzymam w ryzach i stanowczo nie jem. Chociaz nawet na słodkie już dawno mnie nie ciągnie, prędzej na pożądną pajde chleba z masłem :)
ale wracajac do sprawy - nie wiem jak ulepszyć dietę żeby waga nie skakała. Wiadomo kilo czy dwa to niedużo ale wkurza mnie to troche ze mam skoki co jakiś czas. Chciałabym się zatrzymać na 55 kilo i już nie skakać a tu czasami ciężko mi być na 57. Tak wiem że dużo osób chcialoby mieć taką wagę jak ja, też przeszlam dlugą drogę zeby to osiągnąć i te ostatnie kilogramy do zrzucenia mnie po prostu dobijają. Zrobiłam sobie nawet takie wyzwanie codzienne zeby coś zaczęło w końcu spadać, zobaczymy. Prawdą jest ze te ostatnie pare kilo najgorzej i najwolniej leci, no i wiadomo że trzeba mega wytrwałości zeby nie zacząć znowu tyć. Chyba skazana jestem na wieczną dietę i lekki wkurw z tym związany :)
zamówiłam sobie książkę dr. Michała Wrzoska, mąż stwierdził że to będe mieć pod choinkę ale jestem ciekawa jakie ma przepisy i ćwiczenia. Chcę wypróbować i ćwiczyć najlepiej z dzieciakami a widziałam na zdjeciach tej książki że kilka ćwiczeń tam jest, wiec jak przyjdzie do domu to do dzieła :)
na razie czekam aż dzieci zasną i dam młodej antybiotyk i idę pokrecić na rowerku - chwila dla siebie powoli nastała :)
pozdrawiam!