Nowy miesiąc, nowe możliwości. Sierpień zaczął się co prawda deszczem, ale po południu ma być już słonecznie to wezme dzieci na długi spacer z psem i na plac zabaw może. Nauczyłam się czesto chodzić, codziennie staram się ruszać jak najczęściej i nawet mi to wychodzi. Zachęcam też dzieci do ruchu, robimy długie spacery, ruszają się dość często :) lipiec był aktywny, dużo kroków zrobiłam, dietkowo też daje radę, waga się utrzymuje w okolicach 57 kilo, czasami 58, ale to zależy od mojego cyklu, wiadomo, kobiety nie mają lekko :)
muszę się pochwalić że minął rok odkąd postanowiłam odstawić cukier. I wszystko co ten cukier zawiera. I są rewelacyjne efekty - nie dość że waga spadła praktycznie błyskawicznie, to jeszcze poprawiła mi się skóra, cera, mam więcej energii, nie suszy mnie tak strasznie jak po słodkim. W sumie to zapomniałam już pomału jak cukiet smakuje i co najlepsze nie ciągnie mnie do niego :) wolę zjeść np schabowego niż coś słodkiego, a to duży plus bo na wszystkich imprezach, spotkaniach rodzinnych, wszędzie tam gdzie są ciasta czy torty zawsze jadłam głównie ciastka- jakie jadłam, ja je pochłaniałam w ogromnych ilościach. Teraz od roku zero ciastek, na spotkaniach rodzinnych już nawet rodzina nie kusi żeby zjeść chociaż kawałek tortu :) a mnie kompletnie nie ciągnie na słodkie. I super się z tym czuje. Wiem, że jak zjem jeden kawałek słodkiego to zaraz będe mieć ciągoty na więcej a tak to nie jem i już :)
dużo się wydażyło przez ten rok jak zaczęłam się odchudzać. Dużo przeszłamżeby mieć taką wage jaką mam i nie powiem że było miło i przyjemnie. Wręcz przeciwnie - dużo czasu mi zajęło przestawienie się na właściwe tory żywieniowe, na zmiane nastawienia, miałam często kryzysy i chęć rzucenia całej diety w cholere. Ale nie poddałam się, jak upadłam to wstałam, poprawiłam korone na głowie i szłam dalej. Z czasem zaczęłam widzieć efekty, słyszeć komplementy od innych, nabierałam pewności siebie i zaczęłam widzieć sens w zmianach. Mam duzo jeszcze do zrobienia, nie jest idealnie, ale wiem że dam rade :) zawsze po upadku wstanę i nie poddaje się, prę do przodu bo widze sens w tym co robie.
od jakiegoś czasu mam ambitny plan zeby zacząć z rodziną albo i samotnie zdobyć Koronę Gór Polskich. Już w szkole średniej chciałam i nawet zaczęłam zdobywać parę szczytów ale potem plany musiałam pozmieniac, praca, ciąża i jakoś tak zleciało. Ale teraz mam plan żeby podbudować jeszcze kondycje i powoli zacząć chodzić z dziećmi po górach zeby je zachęcić do większego wysiłku fizycznego a ja bym poprawiała kondycje żeby w przyszłym roku zacząć zdobywać szczyty do KGP. Ambitnie troche przy mojej rodzinie ale wszystko da się zaplanować tylko trzeba chęci i planu :)
pozdrawiam!