Mąż mnie zaskoczył normalnie i sam od siebie zaczął przemeblowanie dużego pokoju :) pół dnia nam zeszło na ogarnianiu, wiadomo co chwila dzieciaki coś chciały czy jakiś śrubokret się zapodział, ale w końcu mamy ogarnięty pokój :D wreszcie jest więcej miejsca, bardziej logicznie postawione meble i mogę wreszcie otworzyć balkon bo kanapa już nie przeszkadza (kij że jesień i coraz zimniej ale liczy się fakt) :D miałam w planach dzisiaj do południa umyć okna a po południu kosić trawe ale oczywiście musi padać bo przecież jakbym zrobiła choć raz wszystko zgodnie z planem to by się świat zawalił przecież :)
szwy z buzi mam już wyciągnięte, od razu człowiek czuje się lepiej jak mu nic z dziąsła nie dynda :) teraz skupiam się na średniaku bo musi mieć zrobione zdjecie buzi i zaraz po tym dostanie aparat na zęby, marudzi troche że nie chce ale wiem że za pare lat mi podziękuje bo te przednie ząbki mu bardzo krzywo urosły i po prostu by miał problemy w przyszłości (wiadomo jak dzieciaki potrafią się wyśmiewać z innych i jak to wpływa na psychike). Chce mu tego oszczędzić.
dietkowo dobrze, robiłam wczoraj na wieczór frytki bo mężuś marudził że by coś zjadł niezdrowego - to usmażyłam ale ja nie zjadłam ani jednego ;) trzymałam się limitu kalorii, o dziwo mniej więcej umiem już sama wyliczyć ile co ma kalori i starac się nie przekraczać :) oczywiście żadnego cukru to pierwsza zasada, trzymam się już tego ponad rok i dalej mnie nie ciągnie na ciacho czy czekolade :)
pozdrawiam!