Tragiczny dzien, pada od rana, nic sie nie chce, a mnie jeszcze przygnebia perspektywa spedzenia kolejnych 3 wieczorow na uczelni :-( Jest trudno, byc tutaj samej bez rodziny i ukochanego w taki szary smutny dzien. Probowalam do niego zadzwonic, bez odpowiedzi, wczesniej napisalam sms-a rowniez nic. Pewnie jest zajety. Poza tym w Barcelonie jest dzisiaj 29C wiec napewno ostatnie o czym mysli to sprawdzanie tel. nie zdziwilabym sie jakby swoja przerwe miedzy praca a uczelnia spedzil gdzies na plazy. To mnie przygnebia jeszcze bardziej. Napisze o tym w moim malym dzienniczku, niech wie ze jest mi zle i ze czasem go potrzebuje kiedy on najwyrazniej ma mnie w tylku. Wieczorem tez nie porozmawiamy zbyt dlugo, bo ja pozno bede w domu, a u niego jest jeszcze h pozniej, wiec albo porozmawia ze mna 5min wyjasniajac mi jaki jest zmeczony, albo juz wogole bedzie spal. Wkurwia mnie to wszystko, przepraszam, za niecenzuralny jezyk. Nie chce go obwiniac, ale mam dzis taki zly humor, ze nie moge tego dzierzyc sama. Ok skoncze juz marudzenie. Dzis w planie:
Sniadanie:
jajecznica z 2 jaj, 2 plasterkami szynki i trojkaciekiem serka topionego krowki smieszki
II Sniadanie:
jogurt truskawkowy
Lunch:
kurczak po chinsku
Obiad:
zupa-krem z kalafiora i brokul
Dodatki:
nie planuje aczkolwiek moge pochlonac jogurt po powrocie do domu.
Postanowienie na jutro: nastawic budzik 15 min wczesniej. Jak bede go przestawiac stopniowo to sie przyzwyczaje znow wstawac o 6 i moze zaczne biegac rano. Do tego mysle zeby zapisac sie na sztuki walki. Mam wolne poniedzialki wieczorem, niedlugo zwolnia mi sie tez czwartki i zajecia odbywaja sie tez w niedziele. Czyli w miare sensownie. Potrzebuje wyrzucic z siebie ta agresje!