Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 247016
Komentarzy: 6500
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 17 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 czerwca 2019 , Komentarze (8)

bardzo lubię wstać o świcie, no prawie. Wstałam o 5:45, już 19 stopni było. Szybki prysznic, mycie głowy , ubranko lekkie , i na badania. Po drodze pieczywo świeżuchne, babka włoska , krótki spacer do diagnostyki. W drodze powrotnej zaszłam do warzywniaka, aby kupić truskawki. Zapytałam, czy są dobre, sprzedawczyni potwierdziła i wysypała z kobiałki na tacę. A tam spleśniałe, zgniecione, fuj!  Podziękowałam  za takie dobre. Po śniadaniu poszliśmy nad Bałtyk srebrzysty , mieniący się w słońcu.  Już aktywiści zasuwali na rolkach, na hulajnogach, rowerach i innych śladach.  Jak ostatnio robimy, chwilka z lekturą na ławce i powrót, bo coraz upalniej się robiło. Mąż poszedł do lekarza o skierowanie na rehabilitację, a ja jak dama, usiadłam na moim ukwieconym balkonie, z kawa, z brzoskwinia soczystą i z książką. Z tej perspektywy miałam wspaniały ogląd dzieci wybierających się po świadectwo. Dziewczynki jak księżniczki, coraz to bardziej strojna sukienka. Chłopcy na luzie, dżinsy, biała koszula, niekiedy krawat ( to u tych mniejszych). Zrobiłam porządek na balkonie, zwilżyłam kwiaty kolejny raz, i udałam się do fryzjera. Fryzura krótka, aby na lato wystarczyło jak najdłużej i bez problemów.  Odebrałam wyniki hormonów, niestety , mam zwiekszyć dawkę leku z 50 na 75. Mąż ma załatwiona rehabilitację po naszym powrocie z wyjazdu, czyli od 8 lipca. Nie, nie z NFZ, bo to byłoby tak około września. Czyli moja świadomość konieczności gromadzenia kapitału na "wszelki medyczny przypadek", okazała się słuszna. Nasze państwo pozwala nam łaskawie żyć, a rachunki za to płacimy w formie podatków, tyle (szloch).

18 czerwca 2019 , Komentarze (8)

Brat do rodziców dziś, ja w sobotę. Brat wyjeżdża na kilka dni, potem my jedziemy. Co zawieźli i co zostawili,  aby nie powtórzyć menu. Teraz takie informacje przekazujemy sobie. A ze strony ojca brak współpracy, jest bardzo oporny  przy ewentualnym poddaniu się komuś, zmianie przyzwyczajeń. A to jest niezbędne, bo czas pracuje na niekorzyść starego człowieka. Dziś ten człowiek, który wczoraj napędził nam stracha upadkiem,  znów wybrał się autobusem na wycieczkę.  Nieraz mam wrażenie, że to niegrzeczne, nieposłuszne dziecko , a nie dorosły człowiek.  Wizyta szwagra  z żoną, chwilka śmiechu, wspomnienia,wybrałam się do fryzjera, posiedziałam trochę na kanapie i nagle:" przecież to ma być 19 , a 19 jest jutro!".  Zakręcona jestem i tyle , czas tak szybko biegnie. Wróciłam do domu do gości, zjedliśmy razem obiad. Mąż poszedł do ortopedy, ma zwyrodnienie stopy, czeka go rehabilitacja. O tej z NFZ nie ma co myśleć,  muszę poszukać jakiegoś fajnego prywatnego miejsca.  Rano na szczęście byliśmy nad morzem, bo potem już tylko upał. Zasłaniam żaluzjami okna , aby nie nagrzewało się mieszkanie.  Czeka nas kilka dni gorących, na szczęście noc na Pomorzu całkiem chłodna. Na jutro zapowiadane są  burze i silne wiatry. Nie lubię burzy;(.

17 czerwca 2019 , Komentarze (9)

bo ojciec upadł na ulicy. Zabrała go karetka do szpitala, zrobiono prześwietlenia, badania , na szczęście  wszystko jest ok. To znaczy według nas i lekarzy jest ok, bo ojciec, znany hipochondryk będzie niezadowolony i będzie narzekał. Mąż odwiózł ojca do domu, przy okazji wziął trochę zupy z pierożkami, czyli to, co miałam.Jestem przekonana, że przyda się . Jutro brat jedzie, ja w sobotę.  Poza tym zakupy większe robiliśmy, a przy okazji  stałam się posiadaczką fajnej sukienki i dwóch bluzek. Mężowi nabyłam koszulkę z nadrukiem Metaliki. Przeprałam te zakupy i suszą się na słońcu, a ja raczę się liściastą  herbatą Darjeeling. To podobno księżniczka wśród herbat czarnych. Faktycznie smaczna, nie wszędzie do kupienia.  W niedzielę   wizyta u brata, bardzo sympatyczna, naśmialiśmy się, naopowiadaliśmy , powspominaliśmy. Jak się okazuje, w wieku tzw. "złotym"  (ciekawe dlaczego tak się nazywa), ludzie maja podobne spojrzenie na życie, na sprawy codzienne , uznając za ważne zdrowie, spokój i  szczęście rodziny. A wracając do ojca, mam nadzieję, że wreszcie dotrze do rodzica, że wiek  i brak sprawności nie pozwala na wiele i trzeba ostrożniej postępować. Może dzieci mają rację?

15 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Uruchomiona została ponownie kamerka pokazująca w moim telewizorze plażę gdyńską. Zaczynam dzień od Zoom TV -  to pogodowe obrazy z Polski, oraz z plaży mojego miasta. Fajnie smakuje kawa, gdy widzę o poranku Kraków, Świnoujście, Chełmno, Katowice, itd., Dziś podobnie, ale tylko Gdynia, już ok. 7 ludzie na plaży, biegacze na bulwarze. Po owsiance nakarmiłam kwiaty, zraszając i podlewając, a potem zakupy w okolicznych sklepikach. Mało, bo i mało potrzebujemy. Upały hamują apetyt. Spacer nad morze, chwilka z książką na ławce, powrót do domu. Na obiad wykorzystałam szparagi na zupę, oraz bataty , które upiekłam  w piekarniku. Potem zmiksowałam miąższ z fasolą czerwoną, pomidorami suszonymi, czosnkiem i ziołami oraz przyprawami. Ponownie nałożyłam do łupinowych łódeczek i zapiekłam. Podałam z  sosem tzatziki. Smaczne, ale raczej nie powtórzę dania, bo jak dla mnie zbyt ciapowate. Dzwonił brat, umówiliśmy się na jutro u niego na kawę. Będzie po drodze, skoro wybieramy się do Gdańska.  Dziś w Gdyni był zjazd samochodów  Mini i Mini Cooper. Sporo ich jechało, nowe i stare modele, lubię tę markę. Zasłaniam okna żaluzjami w pokoju dziennym, bo słońce mocno nagrzewa. Śpimy  tylko pod kocykami obleczonymi w poszwy, a i tak jest za ciepło. Powoli zbliża sie termin wyjazdu na wakacje. Zaczynam gromadzić niezbędności:p.

14 czerwca 2019 , Komentarze (7)

Zajadam się arbuzem, odrzuciłam truskawki, bo którekolwiek kupię, są niesłodkie i na dodatek jakoś dziwnie "zalatują" nawozem. Może były mocno pryskane?  Arbuz wiem, że nie polski, ale smaczny, niskokaloryczny i nawadniający likopenem. Poza tym  jem borówki, tak z 15 dkg dziennie.  A na obiad dziś miałam zupę rybną. Ugotowałam  esencjonalny wywar z młodej włoszczyzny, z kapustą , gdy warzywa były miękkie, dodałam płat morszczuka. Chwilka i zupa gotowa. Posypana pietruszką, podana ze wszystkimi warzywami i z grzanką ciepłą, pycha!. Na II danie zielona fasolka gotowana na parze, polana oliwą z ziołami, posypana nasionami chia. Wszystko. Smacznie, zdrowo i lekko. Na jutro planuje batata pieczonego z różnościami  i zupę krem ze szparagów. W niedzielę mamy zamiar wybrać się do Gdańska , bo tam fajna impreza wegańska, z żarełkiem, kosmetykami, wykładami i pokazami. Wstęp wolny, czyli tylko chęci potrzebne i mobilizacja. Dziś rano fajnie wietrzykiem owiewało nas  nad morzem. Chwilkę posiedzieliśmy na ławce w cieniu, zawsze przydaje się książka. A widok mieliśmy iście filmowy i historyczny. Filmowy, bo siedzieliśmy przy tarasie nadmorskim, który "grał" w filmie Żona dla Australijczyka" z Wiesławem Gołasem i Elżbietą Czyżewską, a historyczny, bo film z poprzedniego wieku, a taras przedwojenny. Rozmawiałam dziś z bratem, mieszka w Gdańsku, ale uznaje Gdynię za najpiękniejsze miasto w Polsce. To taki lokalny patriotyzm, takich uczuć jest z pewnością wiele w Polsce. :D

13 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Od rana dzis grzmi, burzowo jest i deszczowo. Jeszcze o 7 było 26 stopni, teraz 19 i wreszcie można oddychać.Wczoraj poza  zakupami na hali warzywnej wyszliśmy dopiero po 20. Nadal było upalnie, chociaż słońce kończyło już swoją pracę. Na bulwarze tłumy, na plaży pełno młodzieży, ludzie kąpali się, spacerowali, siedzieli w kafejkach, obrazek jak z kurortu np.  w Hiszpanii. Weszliśmy na Kamienną Górę, aby popatrzeć na morze z wysoka. Pięknie oświetlona kosa Półwyspu , jakieś statki na redzie, zielono, parno, wakacyjnie. Wróciliśmy  zmęczeni upałem, a nadchodząca zmiana ciśnienia zwaliła mnie z nóg. Jeszcze tylko zrobiłam okład z rumianku na powiekę, bo jakiś jęczmień się przyplątał.  Dziś poszłam do okulisty , aby coś poradził. Przyjęła mnie u optyka starsza pani , na jej poradą robię okład z ciepłego jajka na twardo, oczywiście w skorupce i nie bezpośrednio na powiekę, tylko przez chusteczkę higieniczną. Poza tym sól fizjologiczna, krople, maść , wit. B Complex.  Po pierwszym okładzie sporo zeszło opuchlizny, co cieszy i napawa nadzieją, że będzie ok. To oczywiście skutek upału, osłabienia organizmu, bo naprawdę źle znoszę taka temperaturę. Waga drgnęła w dół, dziś  ugotowałam zupę rybną na jutro, tzw. uchę. Jest to po prostu  wywar warzywny  z gotowaną rybą. Pyszne, zdrowe i lekkie. Piszę  właściwie tylko o obiadach, bo na śniadanie jadam zamiennie, kaszę jaglaną, owsiankę, grzanki. Kolację zostawiam wrogowi, zgodnie z przysłowiem, a II śniadanie uzależnione jest od nastroju, pogody i apetytu. Zajadam się arbuzem, truskawki tylko raz trafiłam dobre. Dużo piję wody. Wczoraj dzwoniła do mnie znajoma z pracy, została nagle odwołana z funkcji dyrektora, miała nadzieję, że jej pomogę pod względem prawnym, tak mi się wydaje. Zapytała, czy jeszcze gdzieś pracuję, a gdy usłyszała, że nie i od 3 lat nie  wykonuję niczego  zawodowo, zostawiła sprawę. Ale chociaż wyżaliła się. Na szczęście znajoma jest w wieku emerytalnym, więc bólu nie ma, raczej o ambicje chodzi i sposób potraktowania. Rozumiem ją, cóż takie teraz czasy. 

12 czerwca 2019 , Komentarze (10)

Gniazdo opustoszało, nasz świergotek wyleciał do Poznania. Juz tęsknił, bo przecież tam teraz jego centrum życiowe. Zobaczymy się w okolicach sierpnia. A dziś rano , bo tuż przed 8 , wyjście na hale targowa po zakupy. Spacer będzie późnym popołudniem, gdy skwar zelżeje. Wiozę dziś rodzicom obiad, może uda się tam coś zrobić?  Na balkonie pranie wywieszone, na obiad będzie zupa ogórkowa i tylko ona. Zajadam się arbuzem i truskawkami, to symptomy lata. A upał dzis nieziemski. Czytałam o wyschnięciu koryta Noteci na odcinku 30 km. Dzieje się moje drogie samo zło z winy człowieka. Dlatego walczę z włączonymi silnikami na postoju, z wyrzucanymi papierkami pod nogi, z gaszeniem papierosów byle gdzie. O wycinaniu drzew nie wspomnę. Natura już sobie nie radzi. ;(

11 czerwca 2019 , Komentarze (3)

w cień, jak tylko mogę. Jest gorąco, a będzie jeszcze bardziej. Boję się takiej pogody, bo nie czuję się dobrze w upale. Dziś z samego rana byłam u endo, jest wszystko ok. oprócz wody. Mam jej za mało  w organiźmie !!??? To po cholerę wypijam tyle płynów codziennie?  Dla kogo? No dobra, będę wlewać więcej, mogę zamieszkać w toalecie , tam przynajmniej chłodno! Po powrocie od lekarza, tj. przed 9 wyjechaliśmy w stronę Jastrzebiej Góry i to był dobry pomysł. Ucieczka z miasta  nagrzanego jak piec jest koniecznością. A tam luzik, nad wodą chłodniutko, przyjemnie, chodziliśmy po  mokrym piasku, woda nas zalewała, miałam spodnie mokre  do kolan i było to przyjemne. Sporo ludzi z małymi dziećmi, dobry to czas na wyjazd z dzieckiem, nie ma żaru szkodliwego, a zabawa mokrym piaskiem i tak możliwa. Wróciliśmy ok 14, dziś nasza kolej na wyjście restauracyjne z okazji urodzin syna. Poszliśmy do Tawerny Zante, to grecka kuchnia, bardzo smaczna, lokal urządzony w stylu loftu, z fajną klimatyzacją, co niezbędne w tropikach!  Chłopcy pojechali znów na mecz, a ja na chwilkę złapałam komarka i teraz zanudzam Was swoimi "niesamowitymi przeżyciami".  Przed gabinetem endo rozmawiałam z inna pacjentką, ona wskazuje na całkowita odporność na jakąkolwiek dietę. Ma wyciętą tarczyce, może to jest powód? Albo źle trafiała  na dietetyczki? Szkoda mi jej było, bo taka zawzięta na zrzucenie wagi, a tu nic. Jutro syn ek wraca do siebie, a ja zabieram się za dietę wakacyjna. Będzie to lekkie jedzenie z przewagą  warzyw surowych, dużą ilością płynów zdrowych, zup typu krem na bazie wywarów niemięsnych, a mięso indycze lub ryby. Słodycze zostawiam wrogom;). Dziś przeszlismy prawie 6 km, nie jest źle.

9 czerwca 2019 , Komentarze (7)

Wczoraj posiedzieliśmy długo, były rozmowy Polaków, były plany, opowieści o marzeniach.  Mamy naprawdę świetne dziecko. Dziś dzień dowolny, my z mężem poszliśmy po śniadaniu na spacer, dziecko jeszcze spało. Unikaliśmy dziś miejsc słonecznych, udało się i wracaliśmy zrelaksowani. Na balkonie kawa, jakiś czas z książką, a obiad w restauracji, na zaproszenie Jubilata. Upał nie pozwolił zjeść za dużo, po obiedzie jeszcze wspólny spacer i do domu, bo  syn pojechał do Poznania. Wraca jutro wieczorem, we wtorek znów mecz w ramach Mistrzostw Świata - piłka nożna do lat 20. Podobno atmosfera na stadionie wspaniała, przyjazna, bez kiboli i zawieruchy. Wieczór spędzany zatem sami, dwa stare grzyby. Syn zażyczył sobie, abyśmy przyjechali do Poznania  w to lato. Ależ z przyjemnością, będzie więcej czasu na bycie razem.  Na jutro i na jeszcze dłużej mam obiady, no bo jak to matka Polka, przygotowałam dla pułku, nie dla trójki. Nic się nie zmarnuje, bo część zamrożę, część przetworzę, napewno nie wyrzucę. Balkonowa fasola szykuje się do kwitnienia.Rośnie doskonale, ja o nią dbam i dobrze nam razem. Jutro może jakieś kino, bo dawno nie byliśmy. Dziś kupiłam kolejna książkę Marcina Wichy "Jak przestałem kochać. design." Jestem jej ciekawa, bo sposób pisania autora bardzo mi odpowiada.

8 czerwca 2019 , Komentarze (3)

Panicz z mężem pojechali na mecz, mam więc wolną chatę! Pamiętam czasy, gdy ktoś z rodziny łaskawie zechciał zająć się synem np. na spacerze, a ja wówczas , wolna jak ptak, zamiast odpoczywać, nadrabiałam w domowych zajęciach. Myłam, sprzątałam, prałam, układałam, zamiast usiąść i poczytać książkę np. I chyba my, matki Polki tak mamy. Ja też tak miałam, teraz nie mam zamiaru, teraz tzn. dokładnie dziś, czytam, snuję się po domu, coś przestawię, coś przesunę, ale bez zaangażowania. Gromadzę spokój przed powrotem rycerzy do domu. Wczoraj panicz miał urodziny, dziś będziemy je lekko świętować. Obiad smakował, rosół znalazł jak najbardziej aprobatę , gołąbki z dokładką.  Jutro syn zaprasza na obiad  w mieście. Rano , a dokładnie 5:45 wyszłam na balkon , aby zaczerpnąć  świeżego spojrzenia na świat. Było cicho, spokojnie , tak naprawdę balsamicznie. Mąż pojechał na cmentarz posadzić nowe kwiaty, a ja krzątałam się , abyśmy po jego powrocie mogli  wyjść. Wizyta nad Bałtykiem  była samą przyjemnością, bo dziś lekko chłodniej.  W okolicach 15 nadeszła ulewa, lało ok. pół godziny naprawdę mocno. Jeszcze się ochłodziło, ale ja tak lubię. Śpi się lepiej, lepiej się oddycha. Mierzyłam  zeszłoroczna spódnicę  bawełniana, jest ok, czyli słowa koleżanek i znajomych sprawdzają się. Daję sobie za to (slonce).

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.