Coraz więcej sklepów otwartych, sporo ludzi na ulicach, na bulwarze także. Nie wiem, czy to jest dobre, bo wielu nie przestrzega rygorów dot. noszenia maski, odległości od innej osoby, szczególnie widać to w sklepach. Oczywiście cieszę się, że wiosna, że ciepło,że można iść przed siebie, ale gdzieś z tyłu głowy mam ten czający się strach, czy to naprawdę już bezpiecznie? Czytam o Parku Biebrzańskim i serce mi pęka, na myśl o tych gniazdach popalonych, o pisklakach , o zwierzynie. Świadomość, że to człowiek niszczy naturę bardzo boli,a jednostka nic sama nie zdziała. Poza spacerem czas spędzamy na balkonie, na szczęście pogoda dopisuje, chociaż i ja wolałabym deszcz. Niech popada, tak solidnie, tak zmoczy ziemie przez 3 dni. Wówczas będzie zielono, radosnie i rześko. Dziś na obiad wyjęłam to, co miałam zamrożone, czyli był krupnik i zrobiłam frittatę z mozzarellą, na resztkach gulaszu warzywno-mięsnego. Na deser truskawki z bezikami i bitą śmietaną. Taki kaprys. Waga ładna, bo ruch eliminuje nadwyżkę. Dziś 10.000 kroków zaliczone! Na bulwarze cieplutko, nawet za ciepło było, na szczęście nie nałożyłam ciepłego okrycia, wyszłam wiośnie na przeciw. Wczoraj załatwiliśmy PZU i bank, szybko i sprawnie. W mieście cisza, szczególnie nocami, bo wędrówki marków nocnych ustały, nie ma odgłosów zażywania nadmiernego. Odnośnie mojego tekstu o gromadzeniu przedmiotów, wiem, każdy ma jakiegoś fizia. Książek nie odmawiam, buty też bardzo lubię. Nadal jednak uważam, że lepiej kasę przeznaczyć na wędrówki, na podróże, a nie na kolejna rzecz. Wolę zatem być niż mieć.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.