Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 246161
Komentarzy: 6495
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 16 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 maja 2018 , Komentarze (2)

Z taką pewną nieśmiałością, ale wreszcie podejdę do nocowania na działce. Wprawdzie noce jeszcze bardzo zimne, ale trzeba kiedyś zacząć. Kominek pozwoli przetrwać, jakoś będzie.  Dziś w związku z tym przygotowania, bo to człowiek na parę dni zabiera ze sobą jak na tydzień. Żarełko obiadowe mam, a reszta to już pryszcz. Najwięcej jest rzeczy, które już tam zostaną, tj. mąka, olej, przyprawy, jakieś serwety, bieżniki, herbaty, itd. Taki domek pobytowy, to jak drugie gospodarstwo, bo szczoteczki do zębów tu i tam, kosmetyki także, płyny, nawet młynek do pieprzu. Nazbierało się, ale gdy jestem tak zaopatrzona, czuję się pewniej.  Mąż  z rana pojechał do rodziców zawiózł im gołąbki, zostały przyjęte bez entuzjazmu?! Cóż, tak mam . Potem spacer nad morze, bo dawno nie byliśmy. Wykonaliśmy ponad 11.000 kroków, 7 km wyszło.  Po drodze brakujące zakupy. Na obiad dziś łosoś pieczony, do tego szpinak z czosnkiem, maślanka.  Na deser biszkopt domowy.  Na chwilkę wpadła kuzynka, przerwała pakowanie, porozmawiałyśmy o nowinach w rodzinie. Mąż zapakował paletę do samochodu, udało się bez problemu, będzie fajna drewutnia.  Jeżeli pogoda pozwoli, zostaniemy do wtorku.  Chcę wreszcie poczuć tę wiosnę, zapatrzyć się na zielone łąki, przejść trasa kijkową, przejechać trasę rowerową , podrzemać w słońcu na tarasie, poczytać w łóżku rano, popatrzeć na ogień w kominku. To za dużo?

3 maja 2018 , Komentarze (1)

Obłuda naszej władzy ( każdej), jest nie do pobicia.  Święto Konstytucji, gdy przede wszystkim się ją łamie? To szczyt hipokryzji. A my z mężem uczciliśmy  ten dzień spacerem  po naszym pięknym mieście.  Pogoda taka właśnie do chodzenia, bo jest normalnie chłodno i deszczowo. Parada główną ulicą została "pokropiona" deszczem. Cóż, polski maj. Lody z Domu Czekolady, bulwar, zaglądamy do kina, może tam coś na dziś? Lubię, gdy  mam tylko tego rodzaju rozterki .  W Gdyni widać sporo turystów, także z zagranicy. A to oznacza, że sezon się zaczął.  Zabrakło mi kapusty pekińskiej do gołąbków, zrobię je dopiero jutro. W takiej kapuście, bo rodzicom będzie łatwiej je zjeść.  A weekend planuję na działce, a co tam!  I to z noclegiem!

2 maja 2018 , Komentarze (4)

Oboje budzimy się teraz wcześnie, bo słońce nie pozwala spać. Wprawdzie żaluzje nie przepuszczają, ale rozpoznaję, czy świeci. A zatem śniadanie jedliśmy przed 7, potem szybko pranie na balkon i do Lidla po zakupy. Szybko, bo na 12 do rodziców, a musiałam jeszcze ugotować. Zaplanowałam dziś zupę z soczewicy, ziemniaki z koperkiem, jajko sadzone, mizerię i maślankę. Na deser biszkopt z owocami. O 11 ciasto było gotowe( z borówkami i jabłkiem), zupa przelana do słoika , a ja wieszałam II pranie. Tempo spore, ale  wszystko wyszło jak chciałam. U rodziców standard, mama nie chce się myć, mieszkanie nie wietrzone, smutno tam i po prostu staro. Nigdy tam nie mieszkałam, bo wyszłam za mąż zanim rodzice tam zamieszkali. Rzut oka do lodówki, a tam stara wędlina, reszta kurczaka pieczonego, którego przywiozłam w miniony piątek i światło. Mama zjadła pierwsze i drugie danie, zjadła deser, popiła kawą i jak zawsze stwierdziłam, że przy moim gotowaniu byłaby zdrowsza. Jej strach przed podejmowaniem się takich czynności powoduje brak apetytu. Poza tym ojciec nie umie robić zakupów, kupuje za dużo, półprodukty, niesmaczne, często niezdrowe. Zastąpić się nie da, pomocy w tym zakresie odmawia, a ja nie czuję się na siłach finansowo ich utrzymywać. Po powrocie do domu  upiekłam polędwiczkę wieprzowa na jutrzejszy obiad, zrobiłam galantynę z kurczaka , gołąbki zostawiam sobie na jutro, aby były na weekend. Co poza tym? Bardzo mnie zasmuciła wiadomość o pożarze w Kruszynianach. Kto był, ten wie dlaczego żal. To naprawdę urocze miejsce, warte odwiedzenia, zresztą całe Podlasie jest  piękne.  Zrobiło się chłodniej, pada deszcz. Rano widzieliśmy grupę młodzieży przyjezdnej, chyba z południa Polski, bo skąpo ubrani byli.  Trochę zmarzna nad Bałtykiem , niestety.

1 maja 2018 , Komentarze (7)

Od kilkunastu lat majówka jest  chłodna, tak jest i w tym roku. Poranek sloneczny, cieplutki, z perspektywą, ale nie trwało to długo. Przy pracy na szczęście nie czuje się chłodu. Dziś walczyłam z korzeniami starych malin. Na kolanach, schylona, grabiłam, sekator ciął, wyszarpywałam to świństwo z ziemi. Przyjechał nasz stary sąsiad z córką, zachwyceni odzyskanym terenem, zdumieni ogromem włożonej przez nas pracy. A ja jestem dumna, zadowolona, i wiele pomysłów plącze mi się po głowie. Nie mogę jednak przestraszyć męża, za jakiś czas sam zatęskni  do prac ręcznych. Dziś rozmowa z sąsiadką o żelatynie, która pozwoliła jej pozbyć się bólu stawów, przywróciła  energie i siły witalne.  Nic dziwnego, bo żelatyna to czyste białko, zawiera tyle dobra dla stawów, że jutro będę kupować, dla zdrowia oczywiście. Nie zaszkodzi a może pomoże i w ten sposób uniknę  tabletek, zastrzyków, a może i ingerencji chirurgicznej.  Dziś na Obiad rosół z makaronem ryżowym, papryka faszerowana, mix sałat. 

30 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Dziś sadziłam kolejne kwiaty, malowałam schody tarasowe, szlifowałam ławkę, grabiłam ostatnie liście. Potem obiad i ... burza się zapowiedziała. Pojechaliśmy więc do domu, już i tak  późno było. Wczoraj, mimo niedzieli, wcale nie odpoczywaliśmy. Przejrzałam wszystkie szafy, przygotowałam łóżka do spania na górze, grabiłam , myłam okna, przecierałam meble . Niby pierdoły, ale sporo tego było. Domek jest naprawdę niewielki, a tyle pracy co roku. Kiedyś marzyłam o domu, dziś te myśl oddalam , a nawet odrzucam. Wczoraj, z tytułu niedzieli zrobiłam odstępstwo , zjadłam trochę słodyczy. Smakowało, nie powiem, nie jadłam ich prawie tydzień. Wracamy z działki zmęczeni, zdrowo zmęczeni, ale faktycznie mam już dosyć tych prac. Jedyne dobre, to porządki  w szufladach, przegląd rzeczy i zebranie kilku worków  do pozbycia się.  Minimalizm to moja aktualna natura.

28 kwietnia 2018 , Skomentuj

Po śniadaniu pojechaliśmy na działkę, a tam ruch, ludzie obcy, zamieszanie. Okazało sie, że nasz młody sąsiad już zaczął ogrodzenie stawiać, zatrudnił jakiś ludzi i to oni mieli kopać i stawiać paliki. Drzewa wycięte, od razu jaśniej i więcej miejsca się zrobiło. A i liści jesienią ubędzie. Młody zakopywał fundamenty, które niedawno odkopał dla izolacji termicznej, faceci kopali, ja sadziłam kwiaty, mąż malował i remontował szałerek. Potem przeszłam "na pokoje" i zaczęłam walkę z myszami. Co to za cholerstwo jest, że wszędzie wejdzie. Mój wstręt do nich spowodował, że niestety wreszcie zdecydowałam się na trutkę. Doigrały się. A po sprzątnięciu mysich odchodów  kolejny raz myłam wszystko. I taka to zabawa z gryzoniami. Na szczęście pogoda była super, ładnie świeciło, było ciepło. Na obiad botwinka i przygotowana wcześniej papryka faszerowana , w sosie pomidorowym z ziemniakami. Smakowało to znakomicie, na powietrzu i po pracy smakuje wszystko. Aha, pomalowaną szafkę kuchenną ozdobiłam samoprzylepnym paskiem , w delikatny wzorek w szarości. Wyszło to ładnie i szafka przestała być nudna. Przed wyjazdem zaszli do nas młodzi sąsiedzi, wypiliśmy razem kawę/herbatę , wymieniliśmy sie planami co do lata. Jutro powtórka. 

27 kwietnia 2018 , Komentarze (5)

Dziś w naszej Fundacji odbyło się spotkanie organizacyjne przed wycieczką na Dolny Śląsk.To dopiero na początku czerwca, a ja już nogami przebieram. Byłam tam jako dziecko , w Pradze byłam 8 lat temu, wszystko z ochotą zobaczę na nowo. Bo z pewnością i tam nowości zawitały wraz z rozwojem  Polski m.in. ze środków UE.  Program wycieczki b. interesujący, opłacone wejścia, bilety, codzienny przewodnik, spanie w jednym miejscu, Panorama Racławicka, cały dzień we Wrocławiu, dom stancyjny tuż przy parku w Kudowie. Nic, tylko brak i używać. O towarzystwie nic nie wiem, ludzi widziałam, ale przecież ich nie znam, zobaczymy w drodze. Poza tym zbliża się wyjazd majowy do Ogrodu Dobrych Myśli, co zażyczyłam sobie jako prezent urodzinowy. Powoli zaczynam  w myślach układać rzeczy w walizce. A dziś wizyta u rodziców przebiegła jak zwykle. Ojciec cały czas napawał się tym, ile z bratem dostaniemy za mieszkanie rodziców, gdy oni juz odejdą. Temat typowy dla mojego rodzica. Odechciewa się tam bywać.  Jutro raniutko wyjazd na działke, taka mam nadzieję, bo sporo tam pracy znów czeka.  Dziś na obiad zupa krem ze szparagów, reszta z wczoraj , polędwica z dorsza pieczona, dwa ziemniaki z wody z koperkiem i mix sałat. Na deser zjadłam kostkę gorzkiej czekolady.  Waga spada, bo właściwie zero słodyczy, a pieczywo tylko na jeden posiłek. 

26 kwietnia 2018 , Komentarze (10)

Rano wyprawa do banku , w celu dokonania operacji dalszego oszczędzania . Potem wyjazd po zakupy, te większe , comiesięczne.  Przy okazji kupiłam pelargonie i fuksje na działkę, dużą i tanią kalateę i niecierpka do domu. Wybrałam niebieską farbę w spraju, naklejkę na słoiki i coś tam będę znów "rękodziałać". Spodnie nowe jeansowe to przy okazji, bo poprzednie nie wytrzymały upływu czasu. Spotkałam pielęgniarkę mojego ortopedy, to taka fajna znajomość , opowiadamy sobie przy wizycie o książkach przeczytanych. Poradziła basen na mój kręgosłup, pływanie tylko na plecach, i tak przez kilka tygodni dwa razy na tydzień. Oby lato było ciepłe, moje jezioro będę oblegać. Na obiad zupa krem ze szparagów, II danie to już poszłam na skróty, bo były gotowe pierogi ruskie + mix sałat. A potem , potem znów szaleństwo kucharza. Aktualnie jestem posiadaczką botwinki, racuchów z jabłkiem ( dla rodziców),  w piekarniku piecze się kurczak i pierś ( kurczak dla rodziców), a na gazie gotują się papryki faszerowane , takie długie, żółte.  Nadziałam je  fetą, bakłażanem, pomidorami suszonymi, czosnkiem, szalotką, zieloną pietruszką. Gotują się w sosie pomidorowym, a pachnie nieziemsko! Na jutro mam na obiad dorsza, którego upiekę w papierze, a to, co zrobiłam dziś będzie na dni następne, na działkę, na której nie będzie czasu na gotowanie. Lubię tak organizować posiłki, aby zajmowały jak najmniej czasu. Dziś pierwszy dzień walki z niedoczynnościa tarczycy. Prowadze dzienniczek posiłków i narazie nie poddaję się.

25 kwietnia 2018 , Komentarze (3)

Dziś wizyta u endokrynologa. MIła pani, oczywiście będę łykać tabsy - euthyrox 50. Zaczynam od 1/2, po 10 dniach przechodzę na całość. Mam prowadzić dzienniczek zjadanych produktów. To dobrze, będę się kontrolować. Kolejna wizyta za 2 miesiące, mam nadzieje, że ten czas spowoduje  prawdziwy spadek wagi.  Akurat na wakacje, super! Poza tym byłam u fryzjera, moja pani Aneta to prawdziwa mistrzyni masażu głowy, prawie zasypiam i odlatuje z rozkoszy.  Pogoda byle jaka, pada, chłodno się zrobiło.  Dziś Polacy zaczeli już długi weekend. Odwołano zajęcia z latino solo, z angielskiego, mam popołudnie wolne i  mam zamiar  leniuchować.

24 kwietnia 2018 , Komentarze (5)

Oglądałam dziś słoiki ozdobne , z zamiarem kupna ich na działkę do przechowywania sypkich produktów. Wprawdzie były niedrogie ( 5zł szt), ale wpadłam na pomysł rękodzieła. Mam mnóstwo słoików, kupię fajną farbę lub lakier w spraju, nakleję na słoik jakieś samoprzylepce,np. kółka,  pomaluję, odkleję, i będę miała niepowtarzalne pojemniki, własne , moje. I tak muszę kupić jakąś farbę do gałek drewnianych, aby im zmienić wygląd, to składa się po drodze. Nosi mnie już, aby wreszcie można było spędzać na działce i noc , i poranek. Niestety, zimno jest w nocy, domek nie ocieplony i sam kominek nie wystarczy.  Na obiad dziś rosół z makaronem , kopytka, młoda kapusta i reszta cielęciny z niedzieli. Na jutro planuję zupę krem ze szparagów i jeszcze coś, co wpadnie mi do głowy.Okazało się, że endokrynolog jest jutro, po wizycie mam fryzjera, po nim angielski, czyli dzień będzie zabiegany. W piątek pojadę do rodziców , upiekę im kurczaka, aby mieli na weekend. Musze jeszcze zupę wykombinować. A może racuchy z jabłkiem? Zastanowię sie. Waga stoi i na coś czeka. Pewnie na zwyżkę wysiłku fizycznego, bo od niedzieli raczej tylko spacery. No, w domu mam sporo ruchu, ale to normalne. Muszę to zmienic. To zadanie na kolejne dni.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.