No właśnie, dlaczego, tak długo mnie tutaj nie było? Z dnia na dzień znikłam, ale miałam nadzieję, że wrócę. Zaczęło się od niespodziewanego wyjazdu z pracy, który wyrwał mi 2 tygodnie z życia, z dnia na dzień. Turecka kuchnia i siedzenie w biurze od 8 do 7 też nie pomagało i waga poszła górę. Kiedy wróciłam, byłam wykończona i ostatnie o czym marzyłam to była właśnie dieta i ćwiczenia. Tak przebimbałam kilka tygodni, mając tylko krótkie zrywy na biegania, albo jakiś inny trening.
Sierpień zleciał pod znakiem problemów zdrowotnych (chyba tak to można nazwać), ponieważ coś, czego o mnie nie wiecie, to to, że od lat cierpię na borderline. Paskudztwo, które robi ze mnie osobę okropną i nie do wytrzymania, ale o tym innym razem.
Wrzesień to były tygodnie wakacji, które o dziwo, przyniosły mi otrzeźwienie i 0.5 kg, co stało się motywacją do kontynuowania, czy też moża wyruszenia na ścieżkę odchudzania po raz kolejny.
Smutna prawda jest taka, że kilogramy wróciły, jeszcze 1 tydzień temu ważyłam: 70,80kg. Waga, która mnie przerażała i sprawiała, że zamiast się ruszyć, siedziałam i użalałam się nad sobą. Właśnie do ostatnich dni wakacji, kiedy to postanowiłam kupić plan diety (znowu), ale tym razem nie na Vitalii. Oto kilka powodów dla których
DIETA VITALII NIE JEST DLA MNIE
1. posiłki były monotonne i wszystko opierało się o te same składniki - NUDA
2. Jedzenie wbrew pozorom było ciężkie, naładowane węglowodanami
3. Za DUŻO chleba. Tak, jestem osobą, która lubi chleb, ale zapychanie się nim po 3 razy dziennie, to było za dużo.
4. Czułam się ciężka i sfrustrowana, bo chociaż waga leciała, byłam napuchnięta.
5. Czułam, że nie kontroluję swojego apetytu, ponieważ w menu nie było nic co zabijałoby moją ochotę na słodycze, przez co ciągle o nich myslałam i zaczęłam podjadać.
6. Brakowało mi energii
No więc jak widzicie, trochę tego było. Od razu zaznaczę, że jest to tylko moja opinia i nikogo nie będę namawiała na zmianę.
Dietę jednak zmieniłam i zdecydowałam się na zakup innego jadłospisu, a mianowicie Anny Lewandowskiej, na poziomie 1, czyli tym, który nie eliminuje praktycznie niczego, poza GMO i pszenicą. Na diecie jestem od: 19.09.2017 i po tych kilku dniach mogę napisać, że KOCHAM TEN JADLOSPIS! Oto dlaczego:
1. Dieta jest super lekka i spłaszcza brzuch już po pierwszym dniu
2. Zero wzdętego brzucha i zatrzymywania wody
3. Mnóstwo energii i chęć do działania, ćwiczeń
4. Zero głodu i kompletny brak chęci na słodycze i podjadanie w ogóle (w każdym dniu dostajemy jako przekąskę małe co nieco z kakaem i np. słodzone daktylami, jak mus z awokado albo sałatkę owocową, co skutecznie oszukuje mózg jeśli chodzi o jego pragnienie cukru i naprawdę ochota na świństwa znika).
5. Pyszne posiłki, proste w przygotowaniu, nie wymagające dużo czasu i naprawdę zróżnicowane.
6. Sezonowe menu, które wykorzystuje składniki, które akurat są w sklepie, a z którymi jakoś nie było mi po drodze do tej pory.
7. Czuję się niesamowicie lekka, mój nastrój i wahania nastrojów zaczeły znikac, lub są krótsze i mniej gwałtowne (nie wiem czy to akurat zasługa diety, ale wierzę, że jednak jedzenie ma duży wpływ na wszystko).
8. No po prostu czuje się, że robię się zdrowsza, bo jem mnóstwo warzyw i owoców, a nie zapycham się węglami.
Można wymieniać w nieskończoność, ale po co. Z takich małych sukcesów mogę powiedzieć, że w 4 dni straciłam 1kg, czyli moja opecna waga to: 69,60, ale oficjalne ważenie będzie we wtorek.
Mam nadzieję, że to podejście do odchudzania wyjdzie mi lepiej, w każdym razie na to wygląda.
Ten tydzień był też bardzo aktywny jeśli chodzi o ćwiczenia:
Wtorek: Hot body
Środa: Ashtanga joga (intensywna)
Czwartek: Hot body
Piątek: Rewolucja
Sobota: Bieg (4km)