Wróciłam do domu z lekkim zapaleniem krtani. Jestem straszna panikara gdy nie mam pełnego oddechu. W ostatną noc u syna w krtani zaczęła się rozwijać infekcja. Miałam uczucie że się duszę. Starałam się zachowywać spokojnie i racjonalnie ale moje nerwy wzięły górę. Poszłam do pokoju syna by poczuć się bezpieczniej i usiadłam na jego okularach. Panikara ze mnie. 😭 Po dotarciu do domu zaczęłam brać wziewne sterydy. Już jest lepiej. Wczoraj co było zaplanowane zrobiliśmy z mężem
12 kg ogórków i z 6 kg wiśni dżemy. W planach na ten tydzień są kompoty z wiśni, buraczki. Zapowiada się upalny od środy okres więc chyba nie dam rady sama. Poczekam na męża. W sobotę kupimy owoc, buraki i do dzieła. Przy tej infekcji nie moge za dużo robić,a szkoda bo można by pielić, fajnie chodno sie zrobiło. Infekcja bez gorączki. W poniedziałek przyszły znów wyjazd na tydzień lub dwa. Waga niestety w górę. A powyżej to kwiat z moich ulubionych róż. Niestety juz przekwitają i trzeba skrócić by ponownie odbiły. Trawy ozdobne zaczynają też schnąć, a zielony trawnik już nie istnieje. Szkoda, ale zakaz podlewania nadal obowiązuje i podlewane są tylko kwiaty kwitnące. Zapowiadane deszcze przechodzą bokiem.😪