Oj naprawdę dawno mnie tu nie było. Działo się sporo z moją wagą. Jakoś rok temu ważyłam równe 94 kg (o zgrozo). Powoli wziełam się za siebie ale żadne diety ani ćwiczenia nie przynosiły rezultatów. Waga zaczęła spadać dopiero kiedy w lato poszłam do pracy. O diecie nie miałam czasu myśleć a jadłam to co firma dawała, czyli śniadania różnorodne a obiad codziennie ten sam, kasza bulgur, sałatka grilowany kurczak i arbuzy. Kolacje robiłam sama i zależało czy byłam sama czy mąż był w domu. Jak sama to przeważnie chleb z czymś tam. A jal mąż to coś sensowniejszego. Pojawiały się też słodycze ale sporadycznie. Mimo to waga spadała jak zwariowana. We wrześniu ważyłam 80 kg, czyli 14kg mniej. O jak ja się super czułam, wszystkie ciuchy z duże a stare idealnie leżały. No ale sezon letni się skończył, z nim praca. Znowu siedziałam w domu, mniej ruchu więcej słodyczy i waga skoczyła do góry o 8 kg. Czekam z niecierpliwością na maj, bo wtedy znowu wrócę do pracy więc waga znowu spadnie ale do tego czasu też muszę coś zdziałać, mam nadzieję że się uda.
Pozdrawiam