Tak mi dobrze szło, waga ładnie spadała ale ostatni tydzień to istna porażka. Aż mi wstyd. Okej byłam chora, mogłam więc darować sobie ćwiczenia ale nic nie usprawiedliwia mojego obrzarstwa. Zaczęło się we wtorek, urodziny córci, był pyszny tort. Kolejnego dnia co by się nie zmarnowało trzeba było go dojeść no i tak poszła lawina, która trwa do dziś. Dodatkowo mój S. ma krótki urlop bo skończyli robotę na jednej budowie i teraz czekają na rozpoczęcie drugiej, przez co nudzi mu się w domu i co rusz coś pichci w kuchni. Tyle że on ma super przemianę materii a ja od samego patrzenia tyję. Pogoda też nie rozpieszczała, ostatnie kilka dni to burze, deszcze i okropne wichury takie, że musiałam okno w kuchni wiązać sznurkiem i poukładać pod klamki miotłę bo inaczej wiatr otwierał je z hukiem. Od jutra na szczęście rozpogodzenie.
Na wagę nie wchodzę bo się boję. Od jutra działam, nie ma ze boli. Figura sama się nie zrobi.
Greta35
13 marca 2017, 06:31Pewnie kazda z nas to przechodzi/la ... sama nie jestes szybko ogarnij sie i pozytywnie mysl oraz dzialaj :)
melifexo
12 marca 2017, 19:04Po każdej burzy wychodzi słońce. Nie załamuj się. Widzisz jaki błąd popełniłaś to teraz weź się w garść i kontynuuj to co robiłaś jeszcze tydzień temu :) powodzenia
Nyx007
12 marca 2017, 18:42Mówisz, że pojechałaś po bandzie, ale nie wiń za to ukochanego, albo pogody! Mój też ma super przemianę materii i co gdy kręcę się koło jego czekolady to on "twoje ostatnie 4 treningi pójdą w pizdu jak to zjesz", on mi pomaga i mnie wspiera. Twój też może. Wytłumacz mu to, nakreśl zasady i tyle, kocha Cię to niech Cię wspiera w dążeniu do marzeń! Co do tych burz, deszczy i wichur. To są po prostu wymówki! Przestań się okłamywać, w dążeniu do marzeń nie można mieć wymówek. Polecam do obejrzenia gdy masz ochotę odpuścić albo dojadać tort który by się zmarnował. Ja wolałbym wywalić tort niż przytyć :) https://youtu.be/mEHQ9tzJpYA