Dzisiaj ,,zgrzeszyłam” żywieniowo. Zjadłam swojski salceson (2 plasterki – 37 g) na przekąskę🤐. Żeby tego było mało z 2 dwoma kromkami chleba sielankowego i 2 łyżeczkami kremu z gorczycy z miodem (Konik). Mówi się trudno, muszę ,,przełknąć” tę porażkę. Fitatu podliczyło 210 kcal ( coś mało, na szczęście).🤫
Dzisiejsze kcal: 1217 kcal Kroki: 7343 ok. 4.34 km
Przychodzę z dobrymi nowinami… nie, jeszcze nie wiem czy schudłam … będę wiedzieć jak się zważę w sobotę… Dzisiaj robiłam testy składu tego co jem (w dużym przybliżeniu waga produktów i ich rodzaj się zgadza - czasem ciężko w 100% przenieść to na stronie foodstruct.com.
Nie jest źle jak na to patrzę trochę więcej słońca, którego ostatnio brakuje (witamina D), oliwy z oliwek (m.in. witamina E) , i orzeszków - uwielbiam migdały (m.in. magnez) 😁 w rozsądnych ilościach i będzie git.
Ubrane w piękne rymy (na podstawie mojej prozy) przez osobę dobrze mi znaną 🙂
… i wnioski po czasie, że najlepiej, żebym dla SIEBIE, zmieniać chciała się…
Tak czytam sobie, że jedne babole narzekają na tych chłopów, że im dogadują, inne, że ich okłamują, że dobrze się prezentują, jeszcze inne, że ich się cieszy, że ich okłamują, że się dobrze prezentują.
Tak sobie myślę, że mnie już nic nie rusza ani w tą, ani w tamtą. Stąd wniosek, że osiągnę sukces, jak naprawdę SAMA będę tego chciała...
Dzisiaj za mało zjadłam, mam poczucie winy 😁, że mój metabolizm zwolni i przejdzie w tryb oszczędzania i ... i tak nie schudnę 😠
Jeżeli chodzi o trening, dzisiaj był spacer... z wózeczkiem zakupowym. Kiedyś wrzucę zdjęcie tego cuda, żeby się pochwalić... Wszystkie babcie na wsi mi go zazdroszczą... Do jutra.
Proza życia, historia jest nieco ubarwiona, ale istotny sam przekaz – dzisiaj jadłam, co miałam jeszcze pod ręką. Na obiad wyszło, można powiedzieć „risotto z tuńczykiem”. Reszta posiłków w normie – łącznie 1443 kcal.
Czeka mnie jeszcze trening na rowerku stacjonarnym.
Edit.
Korzystając z okazji, już zupełnie poważnie, chciałam życzyć Wszystkiego Najlepszego Wszystkim Mamom – za odwagę, poświecenie i odporność psychiczną. Bycie mamą w dzisiejszych czasach to nie lada wyzwanie i tego, czyli stawiania czoła wyzwaniom, niepoddawania się, nieodpuszczania (a czasem tak jak nie warto) uczcie swoje dzieci. Do jutra.
Dzisiejszy dzień zaliczony bez wpadek, jedyną jest spędzanie niedzieli osobno 😉. Ale czy to źle? Jeżeli nawet pracuje się zdalnie razem🙂. Liczyłyście kiedyś ile spędzacie czasu z drugą połówką? I czy 24 h/doba nie jest czasem za dużo 😉 Także tak, przespacerowałam się...dotleniłam… odpoczęłam... było fajnie 😁
Poza tym wyszukałam fajne przepisy na każdą kieszeń, z zestawem śniadań, obiadów i kolacji, i traktuje to jak małą ściągę przy przygotowaniu posiłków. Proste, niedrogie i bez zbędnego wymyślania z tego co mam w domu. Czasem dołożę do jadłospisu jakiś przepis z Vitalii korzystając z funkcji Wymień i Produkty spożywcze z tego co akurat mam w domu i chcę wykorzystać.
Mija 4 dni, od kiedy liczę kalorie i powoli zaczynam się czuć jak spamerka, ale założyłam sobie, że raz dziennie będę raportowała postępy (przynajmniej na razie).
Moja historia odchudzania na Vitalii to wzloty oraz spadki (oczywiście wagi).
Ale walczę, nie tylko o wygląd (dla mnie to sprawa drugorzędna), ale przede wszystkim o zdrowie to fizyczne oraz psychiczne. A żywienie i aktywność fizyczna jest cholernie ważna.
Sobotnie podsumowanie ostatnich 4 dni
Dzisiejsza aktywność, tradycyjnie na rowerku stacjonarnym, tym razem przy filmie ,,Ania” – w sumie 60 minut. Kultowy film-kultowa postać – ,, piękno przychodzi z wiekiem”.
Wreszcie piąteczek piątunio…😁 nie żebym narzekała na swoją sytuację zawodową… robię, co chcę i może kiedyś odłożę na ten domek z bali🤐. Jednak co weekend to weekend i przesiadywanie do 1 w nocy… Wiec czemu by nie pojeździć na rowerku o 21.00 - dzisiaj pojechałam po kiełbasę Czernichowską, była nawet przeprawa promem 🤪
Od zeszłej niedzieli przejechałam 67.6 km co daje 167 minut ruchu. Nice! Niestety, jeżeli chodzi o liczbę kroków jest lipa – 8743 kroki pokazał mi mi band przez ostatnie 5 dni, co daje łączny dystans tylko 4.88 km. Za mało się ruszam i nie mówię tego ze stoickim spokojem.
Jeżeli chodzi o pilnowanie diety to jest w miarę dobrze. Byle pociągnąć ten temat przez kilka miesięcy. Miałam już ze 3 podejścia do diety w ostatnim czasie, szło dobrze potem coś się zaczęło chrzanić w życiu prywatnym i przestałam się koncentrować na tym co jem, jadłam byle zjeść śniadanie, obiad, kolację – bez planowania, liczenia, bardziej świadomych wyborów. Niby nie tyłam, ale też nie chudłam. Sytuacja zdrowotna też nie sprzyja chudnięciu, ale cóż nie można wszystkiego zwalać na zdrowie lub jego brak. Coś zawsze można poprawić.
Wprowadzona dieta wygląda w ten sposób… jak widać, coś nie poszło zgodnie z planem… i co teraz? Idę po orzeszki 😁, a potem robię rozpiskę diety na kolejny tydzień już zgodnie z harmonogramem… Obiecuję.
Przedwczoraj zrobiłam tradycyjnie trening przy The 100, powoli zmierzamy do końca ostatniego dostępnego sezonu (zajęło nam to około rok — z małymi wyjątkami prawie za każdym razem jeździłam na rowerku 🙂)
Wczoraj robiłam trening na rowerku stacjonarnym przy porywającym, widowiskowym i jakże rodzinnym filmie Życie na planecie Ziemia cz.1 Prawidła życia. Był tak wciągający, że zapomniałam, że jadę i się pocę, co akurat uważam za plus w tym przypadku.
W związku z tym zmieniam plany ...buahaha czemu schudnięcie po ślubie jest takie trudne…może dlatego, że mam już wyrąbane czy jest mnie 7 kg mniej, czy więcej :) ... codziennie będę sobie jeździć i coś oglądać. Dzisiaj w planach cz.2 Pierwotna granica. Także robię coś dla siebie… idę jeździć…
Jutro wybieram się na zakupy do najdalszego możliwie sklepu 😀oczywiście pieszo ok.2.5 km w jedną stronę, oczywiście z moim wózeczkiem zakupowym 😁żeby nie iść obładowana jak baba z rynku tylko jak nowocześnie wyposażona babcia. Polecam 😁