Wprawdzie do zasad się stosowałam , ale cały dzień jestem jakaś taka głodna .
Gdzieś tam siedzacy we mnie potworek kusi i namawia do obżarstwa.
Nie daje sie oszukać ogóreczkami, tylko łaknie czegoś innego....
Co najdziwniejsze ,że sam nie bardzo wie na co ma ochotę....bo ani to ma być słodkie , ani kwaśne, ani ostre, ani......no własnie ani....co to ma być???
Chociaz może i lepiej że nie wie, bo zaraz wysłałabym kogos do sklepu :)
A tak to pójde spać w niewiedzy:)))
Rozpoczęłam równiez pracę , nad tłuszczykiem o niezbyt wdziecznej nazwie "oponka".
Wylewa sie toto na prawo i lewo, do przodu i tyłu
i nijak nie da sie poskromić.
Zawsze gdzieś jest tego za dużo.
Bo jak tu wepchniesz to z innej strony zacznie wyłazić
i tak w koło Macieju.
Mam nadzieje że ćwiczonkami uda mi sie nad tym zapanować:)
Bo to chyba jedyny ratunek.....albo udział w programie "ekstremalne metamorfozy":)))))))))))