Cześć Kochani! Dziś postaram się napisać energetycznie, choć samo pisanie nie jest łatwe. Wyglądam zabawnie, siedzę na rowerku stacjonarnym,pedałuję, na kierownicy mam podstawkę do laptopa i piszę do Was:-)Działam na zasadzie "dla chcącego nic trudnego":-) Ubaw mam dziś sama z siebie:-) Do tego jedzenie na jutrzejszy "mój" obiad gotuje się (cukinia, fasolka, papryka, odrobineczka kukurydzy; 100 gr kurczaka), obiad dla reszty robiłam wczoraj. W tle chodzi jeszcze pralka, czyli wyrabiam nadgodziny... Wstałam oczywiści 4:50, pracowałam 7:30-16:00, w domu byłam 17:40... Ale o dojazdach nie dziś, bo dziś miałam to szczęście że mogłam i w tramwaju i w autobusie posadzić 4litery i poczytać spokojnie Wasze pamiętniki.
Podziwiam te z Was które mają ciągle spadki i te, które jak ja walczą z mniejszym lub większym skutkiem o każde 100gram mniej:-) Moja dieta w miarę. Nie wodzę się na pokuszenie w pracy, choć mamy tam dwie restauracje, i jedną kafejkę z masą słodkości. Ale jestem twarda, do tego szkoda mi zwyczajnie kasy, bo to są bardzo drogie(w mojej ocenie) rzeczy... Nawet duży jogurt naturalny z musem owocowym to koszt ok.8 zł. Więc tak 5 razy w tygodniu to 40 zł.. a za tę cenę można sobie zrobić wiadro jogurtu z musem owocowym:-)))
Co do aktywności to w niedzielę było super, godzina spacerowania po lesie (nawet dobre 10 minut biegania z wózkiem) i potem 35 minut w domu na rowerku stacjonarnym. W poniedziałek i wczoraj tylko brzuszki i ćwiczenia na pupę, tak po 10 minut, gdyż nie miałam ani czasu ani przede wszystkim siły już... A dziś dzielnie jadę i piszę:-) Wiadomo, piszę wolniej, ale jest OK, polecam ten sposób dla zapracowanych:-) Jeśli chodzi o motywację, to ją mam. W zespole do którego miałam szczęście teraz trafić po moim urlopie rodzicielskim są same szczupłe panie, może nie chude, ale szczupłe. I nie chcę się wyróżniać... Oczywiście i sama dla siebie chcę być mniejsza. Ciągle najtrudniejsze jest poskromienie apetytu wieczorem po powrocie z pracy. Podziwiam tych którzy wieczorem potrafią się powstrzymać. Ja wczoraj jak wysiadłam z autobusu, i byłam na pasażu w M1 to skusiłam się na dwie gałki lodów w cukierni Sowy... Cóż, nie mam wyrzutów, lody były boskie, a ja w zasadzie nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam lody. Tyle tylko że moje słodyczowe postanowienie kwietniowe na tym ucierpiało, ale z drugiej strony lepszy lód niż np. Snickers...
Generalnie cieszę że już jutro czwartek, że tylko piątek i mam nadzieję dostać 2- go maja wolne i nie jechać do job... Do tego czekam z wielką ochotą na premierę musicalu #Wszystko gra, jak dobrze pójdzie, to w niedzielę wybierzemy się z mężem, pierwszy raz od prawie dwóch lat pójdziemy do kina, juuuupi:-) Mi bardzo spodobał się scenariusz, czytałam wywiady i z Agnieszka Glińską (reżyserką) i z Kingą Preis (podziwiam tę aktorkę, za talent i za figurę też, bo wiem ile ją kosztuje żeby być tak szczupła jak teraz jest!!!), i czekam z utęsknieniem na stare polskie przeboje z tego filmu. Mam nadzieję, że będą na miarę Mamma Mia ;-)
Także tak to u mnie. Staram się nie narzekać w drodze na szczyt po nową figurę:-)))
Pozdrawiam Was cieplutko!!!
Ania
A dziś jadłam m.in.:
papapaap!