Cześć Kochane Skarby moje! Przepraszam za długie milczenie. Ale miałam troszkę zawirowań życiowych, zachorowała mi mama (jakiś wirus przywiozła z UK od brata mojego po komunii jego córy 15 maja, miała 40 stopni temperatury i było źle...a kaszel ma do dziś), zachorował mi Jasiek (objawy te same), a potem mąż (jeszcze nosem pociąga, temperatura też go wytrzęsła). Miałam szpital a jeszcze przecież do pracy trzeba śmigać... Spałam po 4 godziny, a czasem i po 3.. I już na nic, absolutnie na nic nie miałam sił. Ani na kompa, ani na książkę, ani na TV. Na NIC. Ale to już na szczęści za mną.
Z dietą u mnie kiepski, tzn. tydzień temu był nawet 200gr spadek, teraz mam wzrost, ale jest długi weekend i siedzę w domu, i za blisko mam lody i inne rzeczy. Powiem tak:jak siedzę w job, to jem mniej, jem to co mam naszykowane, a trzymam się tego przygotowywania i codziennie wiozę torbę jedzenia, tak na jakieś 4 posiłki, śniadanie, II śniadanie obiad i przekąska (owoc lub jogurt). Najgorsze są wieczory, i to że jednak zawsze chce mi się jeść. w domu jest najgorzej pod tym względem, bo zawsze można coś skubnąć, a to plaster sera żółtego, a to plaster wędliny, jakieś słodycze ... Te słodycze mnie zabiją.... Zimą tak mi się nie chciało, a teraz i lody i wszystko... Pewnie mnie rozumiecie, że człowieka jednak jednak ciągle ciągnie do tych niezdrowych rzeczy...
Z aktywnością też ciężko u mnie, aczkolwiek wczoraj jeździłam 2 godziny na rowerze z mężem, i w tygodniu też się starałam po pracy (zamiast jeść) wyjść na gonną przejażdżkę, wiadomo że taki rower nie daje super rezultatów, i mniej "wyciska" niz stacjonarny, ale daje świeże powietrze,którego mi po całym dniu w klimatyzowanym budynku brakuje.
Troszkę w sumie stanęłam w miejscu, a nawet się cofnęłam. Ale chyba każdy kto długo jest na diecie ma kryzysy.O odchudzaniu, tak jak i Wy - wiem już chyba chyba wszystko. Ale sztuką jest się żelaźnie trzymać, twardo wszystko liczyć i jeszcze nie przekraczać norm.Potrzebuję jeszcze co najmniej 8 kg zgubić, choćby do jesieni, ale zgubić... Zastanawiam się nad dietą owocowo-warzywną choćby na 10 dni, żeby ruszyć, ale czy wytrwam... Chyba muszę spróbować:-) Najlepsza jest dobrze zbilansowana dieta dieta, dieta z Vitalii jest super, tylko nie mam czasu na przygotowywanie tego wszystkiego...Albo tylko tak mi się wydaje;-) Codziennie wieczorem przed wykąpaniem Jasia szykuję do job pojemniczki, staram się tak gotować by nie musieć szykować sobie wszystkiego oddzielnie. Czyli albo gotuję zupę i odlewam sobie bez zabielania, albo piekę kurczaka i oddzielam sobie chude porcje. Codziennie też kroję dla siebie sałatkę warzywną do obiadu, najprościej jak się da, byle by było zielono i zdrowo.
Ale kuleje u mnie sport, nawet w taki weekend jak ten, za mało ćwiczeń. Aczkolwiek wiem że potrzebowałam snu, zwłaszcza po tym jak chorowali moi domownicy i nawet w weekend musiałam wstawać rano, odespać mogłam dopiero wczoraj i dziś. W piątek szorowałam okna, gdyż jak wiecie i małe rączki Jasia plus nos Leny (która jest zdrowa jak rydz) robią swoje;-)
Cieszą mnie dzieci, Antoś ma piękne wyniki na koniec roku, super stopnie i jestem z niego dumna. Jasiek rozwija się cudownie, pięknie nam pokazuje co chce, czego nie chce komunikuje krzykiem Godzilli:-) Uwielbia, kocha, ubóstwia być na dworze, w ogrodzie naszym:-) Toczy wojny o polewaczkę:-))) Wszystko by podlewał łącznie z nami:-)))
Z rodzinnych spraw, to zrobiłam mojej mamie wczoraj tort na 65 urodziny - kończy we wtorek, a na prezent kupiłam kijki :-) Sobie też muszę kupić;-) Chociaż kocham rower...
Z fajnych rzeczy, to polecam najnowszą powieść K.Grocholi "Przeznaczeni", jest napisana dość lekko, aczkolwiek porusza tematy różne, nie najlżejsze... Końcówka to mistrzostwo świata:-) Zawsze lubiłam jej powieści, mam chyba wszystkie, potrafiłam się nieźle przy nich odprężyć, ta wciąga jak poprzednie, i mimo obszerności, chce się więcej, a tu już koniec:-( Z rzeczy zaskakujących u tej autorki, to odrobina pikanterii w strefach intymnych, nigdy dotąd tak szczegółowo się nie wyrażała,nie wiem, mowa naszych czasów chyba... Dla mnie było troszkę tego za dużo... Już chyba każdy napisał o tym co chciał, a przecież nie jest to temat rzeka (moim zdaniem oczywiście). Ale zależy kto co lubi;-)
Z innych spraw polecam dodatek Polityki o odchudzaniu, dbaniu o ciało i o ducha.Troszkę psychologii ważnej dla nas, żeby łatwiej było powstrzymać się przed lodem, czekoladą, tortem i innymi pokusami dnia codziennego.
Mam nadzieję, ze Was nie zanudziłam. Staram się Was czytać, staram się zaglądać, może uda mi się częściej. Muszę być z Wami, w grupie siła:-)
Buziaki, ściskam serdecznie!
Ania