Ktoś mnie kojarzy jeszcze? Wracam. trochę przytyta, ale już notuję spadek. Jestem chyba bardziej napompowana radochą z tego ile pożarłam przez ten czas i ile dni ćwiczyłam albo po łebkach, albo wcale. Z 72 dobiłam do najpierw 82, ale dziś już 78. I liczę, że będzie spadać. Jestem taka głupia, że szkoda słów. Póki był nóż na gardle, to pilnie przestrzegałam diety. Ale kiedy poczuła trochę luzu i przestało boleć, wszystkie moje zapewnienia o tym, jakże to się będę trzymać zaleceń, poszły w ch... bo już inaczej tego nie określę. Teraz za mordę pomógł mi się wziąć mąż. On jak zaczął, tak wytrzymał, a ja jak zwykle. Ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że od początku tygodnia trzymam się za tę mordę. Ale, na potrzeby strony liczę od teraz.
Obiad gotuję na kilka dni, więc będzie się powtarzał.
Rano | Wieczór |
-rower stacjonarny (30 min.) - brzuszki (300 krótkich spięć) - nogi (wznosy z leżenia 3 x 15 razy 2 na jedną nogę- dwa proste ćwiczenia na wewnętrzną i zewnętrzną stronę ud) - pompki (3x10) kobiecych | - rower( 30 min.) - stepper (300 kroków) |
I śniadanie | płatki owsiane ( 2 łyż. stołowe) na szklance mleka |
II śniadanie | - |
III śniadanie | sałatka z kurczakiem, miksem sałat w tym lodową, ogórkiem korniszonym i sosem greckim ( trochę ponad 250 ml) |
obiad | kurczak gotowany na parze w przyprawie curry (ostatni raz, bo jakoś tak sztucznie), z warzywami duszonymi w woku (pieczarki, papryka, por) i w sosie pomidorowym z ryżem białym (2 łyżki stołowe ) |
kolacja | płatki orkiszowe na mleku. |