Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem studentką prawa, której większość czasu absorbują właśnie studia:) międzyczasie znajduję troszkę czasu na dobrą książkę, fajny film, spacery a od jakiegoś czasu na ćwiczenia;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24168
Komentarzy: 686
Założony: 6 marca 2013
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anna290790

kobieta, 34 lat, Świnoujście

174 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 września 2013 , Komentarze (6)

Witam w poniedziałkowe południe;)Jak tam weekend minął? U mnie wzloty i upadki;)

* Ale zaczynając od początku, jeżeli chodzi o bieganie ( tutaj raczej wzloty;)) :

Piątek,  bieganie trzy razy po 7 minut z minutową przerwą pomiędzy + truchcik spowrotem = 4,5 km:D , niestety bez rozciągania bo za późno się wybrałam i jak zrobiło się ciemno i zimno to leciałam do domu:)

Sobota- bieganie tak jak w piątek+ 30 minut rozciągania+ 60 pompek

Niedziela- bieganie jak wyżej+ 25 minut rozciągania+ 50 pompek+ podbiegi

Podsumowując te trzy dni wyszło na to, że w sumie udało mi się przebiec 11,5 km:) i spalić około 1000 kalorii:) - Z tego jestem zadowolona:)

* Jedzenie: Zasadniczo rzecz ujmując nie było źle, ale wczoraj sobie pofolgowałam i zjadłam 2 kawałki ciasta:( na domiar złego ciasta przekładanego kremówką- i tym sposobem podejrzewam że niewiele z tego 1000 kalorii nie zostało nadrobione... - to jest ten wspomniany upadek;/.

Ale dzisiaj nowy dzień i już nie będzie upadków, wpadek i innego typu potknięć:) Dzisiaj odpoczynek od biegania:(

 A jutro  na bieganiu , jak to zgrabnie zostało określone " mam się zajechać" :):D - challenge accepted:)

 

Miłego poniedziałku;)

28 września 2013 , Komentarze (5)

Witam w sobotni poranek:)

Wczoraj humor nie dopisywał zupełnie... Czasami to już sama nie wiem o co mi chodzi i czego chcę, ale oczywiście zaaplikowałam sobie lek w postaci biegania. I co? Pomogło! Oczywiście bieganie nie rozwiązuje problemów- tak dobrze nie ma... Niemniej jednak można się od wszystkiego oderwać, porządnie zmęczyć,a i przy okazji sprawdziłam jak się sprawuje kurteczka zakupiona w Lidlu:) Okazała się całkiem fajna, pod nią miałam tylko bluzkę termiczną i w zupełności wystarczyło, było mi w sam raz:). Na poprzednim bieganiu miałam trzy warstwy i zmarzłam więc uznaję kurtkę za udany zakup:). Biegałam tak jak ostatnio więc trzy razy po 7 minut z minutowymi przerwami w marszu, ale jako że za późno się wybrałam i zrobiło się ciemno to powrót też był biegiem- w sumie 4,5 km:):D  Jedyny minus to, że nie zdążyłam się porozciągać bo było już ciemno :(

Dzisiaj nadrobię, mam nadzieję - myślę, że  pobiegam tak jak wczoraj( wspominałam już, że biegam z pulsometrem-  wczoraj biegałam na tętnie 180, chciałabym żeby udało się przebiec ten sam dystans z niższym tętnem);), do tego porządne rozciąganie, pompki i podbiegi:) Zobaczymy czy plan uda się zrealizować:)

Ps. Co najśmieszniejsze przez pół nocy śniło mi się że biegałam;) Dobrze, że obudziłam się w swoim łóżku a nie gdzie indziej;)

 

A jak tam u Was plany na sobotę:)?

27 września 2013 , Komentarze (8)

Niech ta jesień, która niedawno się zaczęła już minie, nie dość że pogoda nie wiadomo jaka i co rano problem w co się ubrać( ubieram się na "cebulę" dochodzę do pracy i jest mi za ciepło... ubiorę się normalnie i po dojściu do pracy przypominam kostkę lodu...) to jeszcze na "głębsze" przemyślenia mi się zbiera:)

I tak dzisiaj zaczęłam się zastanawiać jakie są plusy i minusy(?) tego, że udało się nam schudnąć czy też tego że nadal walczymy :) Doszłam do następujących wniosków- oczywiście to tylko moje subiektywne odczucia:

1) Lepiej wyglądam i lepiej czuję się w swoim ciele

2) Ubieram W każdym sklepie znajdę coś w swoim rozmiarze:), w szczególności jeżeli chodzi o fajne spodnie/ jeansy -zawsze miałam z tym problem i nawet nie wchodziłam do sklepów pytać o swój rozmiar bo takiego większość firm chyba nie produkuje;) A zresztą wejście do sklepu gdzie najczęściej pracują panie o rozmiarach modelki i wydukanie rozmiaru, którego szukam..

3) Jak ktoś pyta mnie o wagę przy różnych okazjach ( choćby normalna wizyta u lekarza) , to nie robię się czerwona jak burak szukając sposobu, żeby uniknąć odpowiedzi albo "odjąć" kilka kg ( czyli po prostu oszukać)

4) Przez to jak wyglądałam odpuszczałam wiele przyjemności. Przykłady? Propozycja wyjazdu na Tropical Island- noooo nieee! Przecież jak ja mam tam paradować w stroju kąpielowym- odpada... I nie ważne że wśród setek ludzi pewnie nikt by mnie nawet nie zauważył- to było w mojej głowie..

5) Więcej energii- stan w którym się znajdowałam poprzednio określam jako " kluska"- nic się nie chciało... biegać? Ale po co skoro tylko się spocę, to że raz pójdę biegać i tak nic nie da i ogólnie jakoś tak nie chce mi się....

6) Przyjemnie jest wyciągnąć z szafy spodnie, które nosiło się pół roku temu i stwierdzić, że są za szerokie:):D

7) Udało mi się troszeczkę "zarazić" najbliższe mi osoby- mama przestała słodzić kawę/herbatę ( ot taki mały sukces):). Chociaż czasami wydaje mi się że potrafię być męcząca i upierdliwa w kwestii jedzenia/picia- np. wieczne wojny z moim chłopakiem o picie Pepsi- jego zdaniem to przecież tylko picie i tylko trochę kalorii.. Moim zdaniem to sama chemia, cukier i niestety w dłuższej perspektywie nadliczbowe kilogramy.

8) Sport- na początku początków dawka ruchu była przymusem i nie miała nic wspólnego z przyjemnością i chociaż lubię jeździć na rolkach to narzucanie sobie codziennie rygoru " muszę iść pojeździć żeby schudnąć" sprawiało, że przestało mi to sprawiać frajdę. Teraz podejście się zmieniło- bieganie, jazda na rolkach, robienie brzuszków nie jest przymusem- robię to bo chcę, bo wiem że robię to dla siebie :)

9) Znalazłam pasję jaką okazało się bieganie, chyba nawet obecnie zbyt " bzikowo" do niej podchodzę, ale póki co nie przeszkadza mi to:).

10) Nauczyłam się, że jak się chce to można znaleźć czas na wszystko- na naukę, pracę, rodzinę a i dawka ruchu też tam się "wciśnie";) Tylko trzeba to sobie wszystko zorganizować i jest OK:)

I na poprawę humoru;) - Miło jest jak ludzie zauważają zmianę;) Kto nie lubi komplementów:)?! Ja na przykład ostatnio zostałam wprawiona w dobry humor tekstem skierowanym do mojego chłopaka ( cytat) żeby mnie lepiej karmił bo niedługo to mu przez sztachety spierdzielę;)

Minusy jakie zauważyłam to jedynie to, że trzeba sie trochę pilnować co jemy i czasami odmówić sobie czegoś słodkiego jak wiemy że "przeginamy". A no i konieczność wymiany przynajmniej części garderoby:), w sumie to z jednej strony też plus, ale jednak jak okazuje się, że kolejne rzeczy wyciągnięte z szafy nie pasują bo są za duże, za szerokie... to trochę przeraża:) Skutkiem dotychczasowego zrzucenia kilogramów była u mnie konieczność pozbycia się 17 par spodni, choć korciło mnie żeby je zostawić, bo może jeszcze kiedyś się przydadzą( co za głupi tok rozumowania!)... Ale jednak wylądowały w "dobrych rękach";)

 

Ps. No i dlaczego znów pada:(?!

26 września 2013 , Komentarze (11)

Czas leci nieubłaganie...:) wydaje mi się, że niedawno byłam na swoim pierwszym "treningu" a tu mija już ósmy tydzień.

Na początku przewidywałam, że wytrzymam w postanowieniu maksymalnie miesiąc,a tu niespodzianka:)! Może dlatego że coś w stylu "noworocznego postanowienia" zamieniłam na delikatną zmianę swojego dotychczasowego życia, żadna to diametralna zmiana, ale z systematycznością zawsze byłam na bakier a tymczasem teraz nie ma, że boli- 3 razy w tygodniu bieganie musi być zaliczone i to za każdym razem czekam z niecierpliwością na te dni:)

To chyba trochę głupie, ale lubie wracać zmęczona, spocona, z bólem łydek i "zasapana" ale z poczuciem, że posunęłam się do przodu z kondycją, że mogę z każdym dniem biegać troszkę dłużej i trochę dalej:D

Co do wczorajszego dnia pierwszy raz skorzystałam z dobrodziejstwa jakim jest Endomondo, bo zawsze biegam określoną ilość czasu i jedynym wskaźnikiem dla mnie był pulsometr, ale byłam ciekawa ile przebiegam jeżeli chodzi i odległość.. I w sumie jestem chyba całkiem zadowolona bo w 21 minut zrobiłam 3,5 km:) No prędkość naddźwiękowa to to nie jest, aleeee nie jest chyba też najgorzej jak na początki:) Później jeszcze truchcikiem dobiegłam do samochodu więc w sumie zrobiłam około 4,5 km:):D.

Jedyny minus biegania wieczorami to, że co raz wcześniej robi się ciemno i chłodno, ale póki co da się jeszcze przeżyć tyle, że bieganie po lesie jak robi się szaro to nie najlepszy pomysł więc muszę jakieś nowe trasy opracować:).

Jeżeli chodzi o jedzenie wczoraj, jakoś nie byłam głodna ( o dziwo) - rano zjadłam kromkę ciemnego chleba z serkiem naturalnym i pomidorem, w pracy bułkę dyniową z wędliną, później poszłam biegać powstrzymując się od zjedzenia czegokolwiek bo jakbym miała odczekać odpowiedni czas, żeby nie było " sensacji żołądkowych " to bym wyszła dopiero po 20.. Za to po powrocie zjadłam ( o zgrozo) 6 pierogów z mięsem...mam małe usprawiedliwienie;) Zrobiła je moja mama:) - co w tym dziwnego?:) Do tej pory każda próba robienia pierogów w jej wykonaniu kończyła sie tym, że można było nimi wybijać dziury w ścianach;) haha, a te wczorajsze były na prawdę dobre, no i w związku zz tym mam na sumieniu pierogi zjedzone o 20:)

A dzisiejszy poranek rozpoczęty zakupami:) Wyzwanie: zdobycie kurtki do biegania w Lidlu;)Nie wiem jak jest u Was, ale jak ostatnim razem "rzucili" do Lidla spodnie i koszulki do biegania to myślałam, że mnie tam ludzie stratują tak lecieli do tych półek, więc wtedy po prostu odpuściłam zakupy;) Ale tym razem miałam kupić nie tylko dla siebie ale także dla rozłożonej chorobą koleżanki , no więc wyboru nie było...  Misja zakończona sukcesem:D

 

 

A to jakby przypadkiem ktoś szukał wymówek :) Miłego dnia:)





24 września 2013 , Komentarze (10)

Po takiej dawce siedzenia jaką serwuję sobie w pracy kręgosłup porządnie daje mi się we znaki, pewnie jakbym poszła pobiegać to by mi przeszło…albo chociaż się porozciągać, ale moje kolano nie może mi odpuścić i co jakiś czas o sobie przypomina wredna bestia(!!), ale ja mu jeszcze pokażę:) W ruch poszły maści, a nawet o tabletki się pokusiłam więc czekam na efekty i kapitulację ze stronu bólu:).  Zachowując resztki rozsądku ( chyba trochę się boję że tak załatwię tą nogę, że wogóle już sobie nie pobiegam) ograniczyłam się do wieczornego spaceru spędzonego w miłym towarzystwie:) 

 Myślę że w dni, w których nie biegam powinnam wziąść się za jakieś ćwiczenia w domu, bo szkoda czasu , a ograniczanie się do brzuszków to chyba troche lenistwo z mojej strony:P

Na „tapecie” jest ostatnio aerobiczna 6 Weidera- jak to ja przed praktyką zawszę muszę przerobić teorię. I tak wczoraj oczytałam się na przeróżnych forach, stronach internetowych i wychodzi na to, że ten zestaw ćwiczeń ma wielu zwolenników, ale chyba również niemniej przeciwników ( a może nawet więcej) … Hm.. jak nie spróbuję to się nie dowiem, a tak przynajmniej będę mogła wyrobić sobie własną opinię, o ilę przebrnę chociaż przez kilkanaście dni. Wiele osób twierdzi, że efekty 6 Weidera są niewspółmierne do wysiłku jaki trzeba w to włożyć, ale w moim przypadku nie wiem czy to nie jest zaleta…. jak coś łatwo przyszło to jakoś tak łatwiej odpuścić, a jak dam sobie w kość i później napotkam na swojej drodze przypadkiem jakąś ” bombę kaloryczną” , to jakoś tak mimowolnie omijam ją szerokim łukiem;).

Dzisiaj dzień spędzony z lekturą:):D ” Urodzeni biegacze”-nie do końca to dobre rozwiązanie w pracy, bo przed chwilą złapałam się na tym, że weszli do sklepu klienci a ja dopiero po chwili "zaskoczyłam";).

  Ciekawe jak długo potrwa u mnie ” biegowy bzik” i czy nie zniknie wraz z pojawieniem się pierwszego śniegu…

23 września 2013 , Komentarze (6)

Witam w poniedziałkowe południe :) Jak mija? ;)

Ja dzisiejszy poranek zaczęłam od walki z budzikiem... przestawiłam go chyba z 5 razy zanim raczyłam zwlec tyłek z łóżka, ale w końcu misja zakończyła się sukcesem;).  Jak mam iść biegać to jakoś budzika nie przestawiam, tylko wypadam z łóżka jak z procy ;) ale jak do pracy trzeba wstać....

Jako, że dzisiaj początek tygodnia to stawiam sobie nowe wyzwanie- rozpoczęcie i zakończenie!!( sukcesem mam nadzieję) Aerobicznej 6 Weidera:). W sobotę zrobiłam 100 brzuszków - staram się robić co drugi dzień, chociaż w tej kwestii mam jeszcze problem z systematycznością, bo co jakiś czas się zapomnę i nie robię- ale jako, że poszło mi całkiem nieźle i bez większego wysiłku to może pora spróbować czegoś nowego;).Powiedzmy, że ten pomysł został mi podsunięty i przyjęłam go z radością:)

Próbowaliście  kiedyś  już tego zestawu ćwiczeń?

Ja miałam okazję , niestety wytrwałam chyba tylko do 5 dnia a później zabrakło samozaparcia :(. Dobre w 6 Weidera jest też to, że jest gotowy harmonogram, a więc nie ma zmiłuj!A jednak zauważam, że mimo wszystko lepiej mi idzie jak mam z góry zaplanowane co zrobię danego dnia:). W związku z tym dzisiaj harmonogram zostanie wydrukowany i przypięty w widocznym miejscu w pokoju, tak żeby oswoić się z nim:):D

Początek wyzwania wyznaczam sobie na 27.09 ( piątek) - w razie jakbym chciała "umrzeć" po pierwszym dniu to będę mieć na to weekend;)

Ktoś podejmuje wyzwanie ze mna:):D?? Przyjmuję zgłoszenia, haha ;).

22 września 2013 , Komentarze (7)

Jako niezadowolona z siebie po dzisiejszym treningu...i z pogody za oknem też, stwierdziłam, że może trochę pomoże zaaplikowanie dawki inspirujących myśli:)

"Aby osiągnąć sukces pierwsze co musisz zrobić to zakochać się w ciężkiej pracy."

"Możesz zrobić wszystko, co chcesz jeśli tylko trzymasz się tego celu wystarczająco długo." Helen Keller

"Bieganie dało mi odwagę by zaczynać, determinację aby wciąż próbować i duszę dziecka, aby mieć z tego wszystkiego zabawę po drodze. Biegaj często i biegaj daleko, ale nigdy nie ?zabiegaj? swojej radości z uprawiania tego sportu." Julie Isphording

"Nie możesz stać się numerem jeden z dnia na dzień ani nawet w ciagu kilku lat? Będziesz przegrywać wiele biegów i musisz to zaakceptować, wyciągnąć z tego wnioski i wierzyć, że wygrasz następnym razem, biorąc pod uwagę, że masz szansę następnym razem znów przegrać... Cały czas musisz wierzyć, że następny raz wygrsz?aż do dnia, kiedy to się stanie." Paula Radcliffe

"Twoje ciało nie chce tego robić. Kiedy biegniesz ono mówi Ci aby się zatrzymała. Dlatego Twój umysł musi być silny. Zawsze posuwasz się za daleko dla Twojego ciała. Musisz znieść ból, obrać odpowiednią strategię na pokonanie go... Tu nie chodzi o wiek, nie chodzi o dietę. Chodzi o to jak bardzo chcesz osiągnąć sukces." Jacqueline Gareau

"Uwielbiam to, co robi dla mnie bieganie. Kocham ten czas, który mam tylko dla siebie. Kocham ten czas, który mam tylko na myślenie. Uwielbiam zmuszać moje ciało do coraz większego wysiłku. Po prostu to kocham!" Elisabeth Hasselbeck

 

"Jeśli biegasz jesteś biegaczem. I nie ma znaczenia jak szybko ani jak daleko biegasz. Nie ma znaczenia czy dziś jest Twój pierwszy dzień czy biegasz już dwadzieścia lat. Tu nie ma żadnego testu, licencji ani karty członkowskiej. Po prostu biegasz." John Bingham

 

"Pamiętaj - to, co czujesz po dobrym biegu jest o niebo lepsze od tego, co czujesz siedząc i myśląc, że chciałabyś biegać." Sarah Condor

 

 

22 września 2013 , Komentarze (4)

Co do lekcji pokory...

 Po 7 tygodniach biegania zaczęły się rozmyślania nad tym w jakim biegu by pobiec, żeby się sprawdzić...No bo przecież jak biegam po lesie to rewelacja ostatnio, całkiem dobrze mi się oddycha, zawsze przebiegam według planu który dostaję.. Znalazłam harmonogram biegów- i to nie tylko w moim rodzinnym mieście i  już usnułam cały misterny plan jak to nie pobiegnę w grudniu na 5 km 400 m ... tylko nie przemyślałam, że może sobie trochę lżejsze tempo narzucam jak biegam po moich górkach  i wcale moja kondycja jeszcze nie jest tak dobra?!Wychodziłoby na to, że tak skoro dzisiaj biegałam 4 razy po 5 minut biegu i po każdych 5 minutach minuta odpoczynku .. i po trzecim odcinku miałam ochotę odpuścić, a po czwartym byłam na siebie wściekła.

 No chyba że to wina @ że dzisiaj mi tak słabo szło( ale to już chyba szukanie wymówki z mojej strony, nie?)

Podsumowując: W tym roku sprawdzania swoich sił na biegowych imprezach raczej nie będzie, chyba że moja kondycja nagle zrobi niespodziankę i pomknie jak burza;) ( w co szczerze wątpię;)) Zostanę przy swoim pierwotnym planie pobiegnięcia dopiero w marcu i wtedy może uda mi się nie dobiec na ostatnim miejscu:)

Ale, ale to nie jedyna lekcja pokory dzisiaj:) Było też podbieganie pod górę:

* ilość: 10 razy

* pierwsza myśl: "eeee no co to jest 10 razy pod taką góreczkę"

* myśl przy schodzeniu z ostatniego podbiegu: " zawsze doceniaj wroga"

A jak Wam dzisiaj dzień mija?;) Miłej niedzieli

 

 

 

21 września 2013 , Komentarze (11)

Hejka;)! U Was też już tak ciemno:(?

 Eh dni co raz krótsze a obowiązków i chęci do biegania nie ubywa, więc jakoś trzeba sobie radzić:) Dzisiaj  właśnie przez pośpiech i trochę własną głupotę trening nie należał do najprzyjemniejszych...ba.. mało powiedziane- należał do jednego z najgorszych.

 Otóż miałam iść biegać od razu po powrocie z pracy, ale wchodzę do domu i co?! I na obiad jest pyszny gulasz( który ostatnio dnie za mną "chodził")  ugotowany przez mojego tatę;) i dałam się skusić żeby zjeść obiad, trochę odpocząć i dopiero później pójść pobiegać. Z całą pewnością byłoby świetnie gdyby nie moja narwana natura, bo po 2 godzinach ( niby książkowo) stwierdziłam, że mogę spokojnie iść pobiegać- BŁĄD. Od dzisiaj trzymam się poprzedniej swojej zasady, że posiłek jem najpóźniej 3 godziny przed zaplanowanym bieganiem. Wracając do tematu dzisiaj zamiast cieszyć się bieganiem ubolewałam nad bolącym żołądkiem, niemniej jednak zrobiłam to co miałam zaplanowane- bo nauczka mi się należała! Głupota kosztuje! Jeżeli chodzi o dzisiejsze bieganie to wyglądało ono tak:

* 12 minut biegu

* 2 minuty odpoczynek

* 5 minut biegu

* 1 minuta odpoczynek

* 2 minuty biegu

Do tego 56 pompek:).

Wnioski wyniesione z dzisiejszego treningu:

1) Bieganie krócej niż 3 godziny po posiłku- ZABRONIONE!:)

2) Biega się umysłem( powiedział mi to ktoś mądry:)) - po kilku minutach miałam dość bo żołądek bolał nieprzyjemnie, ale pomyślałam sobie że jak się zatrzymam to stracę CAŁY TRENING:/

Miłego sobotniego wieczoru;) Aaaa i mimo tak sprzyjających okoliczności jak sobotni wieczór - nie obżeramy się!;)

20 września 2013 , Komentarze (4)

No i przyszła @ i namieszała... Kto to widział, żeby o tej porze zastanawiać się co wszamać?! Cały dzień w miarę grzecznie:

* 2 kanapki z szynką i pomidorem w pracy

* 2 kawy

* zupa pomidorowa i udko z kurczaka gotowane

* Aktivia

A teraz zjadłabym konia z kopytami i zagryzła najlepiej czymś słodkim.... słodycze... ciasto leży sobie w lodówce, a do tego przed chwilą je kroiłam... Bo przecież moja rodzinka musi się nade mną poznęcać psychicznie i to ja byłam najbliżej więc ja zostałam oddelegowana do ukrojenia pysznej ( tak podejrzewam) babki z czekoladą:)

Podsumowując: Powinnam się trzymać dzisiaj bardzooooo daleko od lodówki! A najlepiej niedługo iść spać:)

Dobranoc:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.