Czas leci nieubłaganie...:) wydaje mi się, że niedawno byłam na swoim pierwszym "treningu" a tu mija już ósmy tydzień.
Na początku przewidywałam, że wytrzymam w postanowieniu maksymalnie miesiąc,a tu niespodzianka:)! Może dlatego że coś w stylu "noworocznego postanowienia" zamieniłam na delikatną zmianę swojego dotychczasowego życia, żadna to diametralna zmiana, ale z systematycznością zawsze byłam na bakier a tymczasem teraz nie ma, że boli- 3 razy w tygodniu bieganie musi być zaliczone i to za każdym razem czekam z niecierpliwością na te dni:)
To chyba trochę głupie, ale lubie wracać zmęczona, spocona, z bólem łydek i "zasapana" ale z poczuciem, że posunęłam się do przodu z kondycją, że mogę z każdym dniem biegać troszkę dłużej i trochę dalej:D
Co do wczorajszego dnia pierwszy raz skorzystałam z dobrodziejstwa jakim jest Endomondo, bo zawsze biegam określoną ilość czasu i jedynym wskaźnikiem dla mnie był pulsometr, ale byłam ciekawa ile przebiegam jeżeli chodzi i odległość.. I w sumie jestem chyba całkiem zadowolona bo w 21 minut zrobiłam 3,5 km:) No prędkość naddźwiękowa to to nie jest, aleeee nie jest chyba też najgorzej jak na początki:) Później jeszcze truchcikiem dobiegłam do samochodu więc w sumie zrobiłam około 4,5 km:):D.
Jedyny minus biegania wieczorami to, że co raz wcześniej robi się ciemno i chłodno, ale póki co da się jeszcze przeżyć tyle, że bieganie po lesie jak robi się szaro to nie najlepszy pomysł więc muszę jakieś nowe trasy opracować:).
Jeżeli chodzi o jedzenie wczoraj, jakoś nie byłam głodna ( o dziwo) - rano zjadłam kromkę ciemnego chleba z serkiem naturalnym i pomidorem, w pracy bułkę dyniową z wędliną, później poszłam biegać powstrzymując się od zjedzenia czegokolwiek bo jakbym miała odczekać odpowiedni czas, żeby nie było " sensacji żołądkowych " to bym wyszła dopiero po 20.. Za to po powrocie zjadłam ( o zgrozo) 6 pierogów z mięsem...mam małe usprawiedliwienie;) Zrobiła je moja mama:) - co w tym dziwnego?:) Do tej pory każda próba robienia pierogów w jej wykonaniu kończyła sie tym, że można było nimi wybijać dziury w ścianach;) haha, a te wczorajsze były na prawdę dobre, no i w związku zz tym mam na sumieniu pierogi zjedzone o 20:)
A dzisiejszy poranek rozpoczęty zakupami:) Wyzwanie: zdobycie kurtki do biegania w Lidlu;)Nie wiem jak jest u Was, ale jak ostatnim razem "rzucili" do Lidla spodnie i koszulki do biegania to myślałam, że mnie tam ludzie stratują tak lecieli do tych półek, więc wtedy po prostu odpuściłam zakupy;) Ale tym razem miałam kupić nie tylko dla siebie ale także dla rozłożonej chorobą koleżanki , no więc wyboru nie było... Misja zakończona sukcesem:D
A to jakby przypadkiem ktoś szukał wymówek :) Miłego dnia:)
PuszystaMamuska
27 września 2013, 10:34Re: No niestety ale akwa bez cukru nie wchodzi w gre... za to zastanawiam sie nad rzuceniem jej picia w ogole... kiedys juz ponad 1,5 roku nie piłam kawy i dobrze mi z tym bylo...
Niecierpliwa1980
26 września 2013, 16:23No kochana,jak my się teraz zapuścimy na dzielnię,jak zalansimy nowymi kurtałkami..!!! Będzie szok,konsternacja,niedowierzanie :-))) Gratuluję wytrwałości i jestem spokojna o twoje dalsze treningi-jakby co ,to dorwę i wywlekę za kitę do lasu :-)
yoloxx
26 września 2013, 11:53gratuluję! jesteś moją nową motywacją;)
vitalia92
26 września 2013, 11:47a ja juz prawie 5 miesiecy wytrwalam :) bywalo raz lepiej, raz gorzej, ale dalej jakos sie trzymam ;p nom ja chodze z kijami przez las i chyba bede musiala jakos wczesniej chodzic, a jak nie bede miala czasu to jakas inna trasa ;/ o kurcze to niezla ta misja :D
cornice
26 września 2013, 11:38zapomniałam polecieć do lidla !!
Pokerusia
26 września 2013, 11:38u nas w Lidlu nic lepiej;-)