Witajcie!
Dawno nie pisałam, nieprawdaż ;p? A to z kilku powodów:
1) nie miałam ochoty
2) nie działo się nic specjalnego
3) rozważam odejście stąd (od dłuższego czasu mam wrażenie, że ten pamiętnik mi nie pomaga i szkoda czasu na jego prowadzenie, ale nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji)
4) ostatnio mimo, że się staram - zdrowo jem i dużo ćwiczę centymetr wciąż pokazuje tyle samo; trochę mnie to denerwuje
Skoro już wyjaśniłam powody mojej nieobecności, to teraz kilka słów 'o życiu'. Długo kombinowałam, nad tym, jak mam spędzić wakacje. Rodzie też koniecznie chcieli mnie gdzieś wysłać, no bo w końcu 'po maturze mi się należy' (podejrzewam, że chcą trochę ode mnie odpocząć), ale co tu zrobić, kiedy znajomi są zajęci swoimi związkami i nie wyjazdy im w głowie? Wpadłam więc na pomysł, że pojadę gdzieś sama. Do Chorwacji konkretnie. Tzn., może nie całkiem sama, bo w tym czasie będzie tam moja siostra ze swoim mężem. Ale to chyba niewiele ma do rzeczy. Mieszkać będę sama, mogę robić, co mi się tylko podoba. Grzać tyłek na plaży i raczyć się miejscowymi trunkami, które są podobno bardzo smaczne ;p. Jednym słowem będę mogła się od wszystkiego oderwać w najlepszym towarzystwie pod słońcem - SWOIM WŁASNYM. Hehe, żałośnie to zabrzmiało, ale na tę chwilę i tak wydaje mi się to niezłym pomysłem.
Co poza tym? Jeśli chodzi o jedzenie to trzymam się swoich wytycznych, ale na razie bez skutku. Dotarłam pod ścianę, którą na prawdę ciężko przebić. Inna sprawa to to, że jestem w dużej mierze zadowolona ze swojego wyglądu. Tylko ta górna część ud dalej gruba :(. Reszta naprawdę całkiem nieźle się prezentuje (no może poza bezcyckowiem, ale tu wystarczy dobry stanik ;p). Mama ostatnio stwierdziła, że 'wychudłam'. Może to i prawdę, bo ramiona mam naprawdę szczupłe, obojczyki wystają, talia wąska. Jedynie te uda - jak zaklęte. Jeśli załapię się na jakąś fotkę w Chorwacji to może wrzucę, żebyście mogły mnie zobaczyć w całości.
Ale ja się nie poddam. To, co już osiągnęłam jest dla mnie wystarczającą motywacją. Nie chcę wrócić do tego co było. Pamiętam, jak źle się wtedy czułam, bez energii, chęci do czegokolwiek, a do tego ciągłe problemy ze wzdęciami itd. Zła i gruba się czułam po prostu. Zaakceptowałam to, że bez względu na to, czy wymiary się zmniejszają, czy też nie już na zawsze muszę wkomponować ćwiczenia do mojego 'planu dnia' i w miarę zdrowo jeść, bo inaczej po prostu siądzie mi samopoczucie. A to jest najgorsze.Teraz nawet z wciąż grubymi udami jest mi tak lekko i fajnie. Nie myślę już o wystających boczkach, czy fałdkach na brzuchu, bo ich po prostu nie ma :). No i mam cichą nadzieję, że i uda w końcu się kiedyś zmniejszą. Poza tym przekonałam się, że zdrowe odżywianie może być naprawdę przyjemne. Najbardziej lubię chyba wymyślać przeróżne śniadania pełne owoców i innych zdrowych pyszności :).
Nie wiem, czy będzie jeszcze jakiś wpis przed wyjazdem. Z góry przepraszam za brak regularności w komentarzach, jednak cały czas trzymam za Was kciuki.
Trzymajcie się, do napisania :)