Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 144802
Komentarzy: 2427
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 28 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 maja 2015 , Komentarze (5)

Zaliczając sporo przeprowadzek, bardzo szybko objawia się lista rzeczy zbędnych. U mnie na tej liście wylądował zegar. Przecież godzinę można sprawdzić na kompie i w telefonie, więc po co jeszcze dodatkowe coś, co zawala miejsce i jeszcze denerwuje tykaniem?

Tak oto stałam się niewolnikiem minutnika. Jakkolwiek śmiesznie to nie brzmi :PP

Jestem gapa. Jak mierzę czas kiedy coś gotuję, nie wystarczy, żebym sprawdziła, która jest godzina, dodała potrzebny czas i zapamiętała godzinę, w której mam coś wyłączyć/ przestawić czy coś tam. Zazwyczaj się zapominam i mam wtedy problem nawet z ustaleniem, o której dana rzeczy mi się zaczęła w ogóle gotować.... :( 

Tak więc... niech żyje minutnik! :D

Już od rana idzie w ruch. Zaczęłam używać takiej maści do twarzy, którą powinnam nałożyć na pyszczek 20 minut po umyciu. Coby nie myśleć o tym cały czas, nastawiam minutnik. 

Przy gotowaniu, oczywiście minutnik, no bo jakże by inaczej! (smiech)

Przy ćwiczeniach - minutnik! Do twistera i rowerka, na plank nie minutnik, jedynie stoper ;)

Dobrze, że na spacerach nie używam minutnika!! Haahhaha :p

No i tak śmiechem, żartem. odpalam to ustrojstwo z 10 razy na dobę...

Też tak macie?

***

Dietowo przyzwoicie, chociaż wpadły mi do paszczy herbatniki holenderskie (tajemnica) No i było nieco mniej ruchu niż w zeszłym tygodniu, ale całokształt jest zdecydowanie na plus! :)

27 maja 2015 , Komentarze (4)

Chociaż wczoraj popłynęłam z gorzką czekoladą....:< Bywa :)Dobrze, że to nie były pierogi :PP

Dziś przerwa w ćwiczeniach, bo wczoraj się wykończyłam....

Pogoda mnie dobija, gdzie to słońce?! (szloch)

I to tyle u mnie.... Strasznie dużo się u mnie dzieje, nie? (smiech)

Bez jakiś większych pokus, ciągot, niewskazanych fantazji kulinarnych.... Dobrze jest 8)

25 maja 2015 , Komentarze (4)

Nie, nie zmyłam się, nie wymiękłam ;) Tylko jakoś nie po drodze mi było do komputera ;)

Jedzeniowo super. Wszystko zgodnie z planem 8) Raz było piwo, ale też zaplanowane.... :p

Efekt?

Jest mnie mniej, jakieś pół kg :) Wydaje mi się, że ten tydzień "naprawiałam" to co narobiłam, przez ten czas, jak "udawałam", że jestem na diecie :D 

Nie pochwaliłam się wcześniej, że znowu ćwiczę! Nawet nie mam w sobie tej strasznej niechęci co zawsze. Może dlatego, że w końcu wpasowałam się odpowiednią porę dnia? Nie wiem, oby zapał nie przeszedł! :) Odkryłam plank, niezłe wyzwanie... Jak na razie najbardziej bolą... łokcie!(smiech) Nie, no... żarcik taki ;) Ale mam wrażenie, że jak przejdzie mi ten ból z łokci (tak, jakbym dociskała siniaka) to utrzymam się dłużej niż minutę :)

No i dalej robię swoje i czekam na ładne spadki :D 

21 maja 2015 , Komentarze (2)

"Magiczny dzień 3" już za mną ;) Znaczy się, jest szansa na sukces :)

Nie wiem dlaczego, ale najłatwiej mi się wyłamać właśnie w ciągu pierwszych trzech dni realizowania postanowień. Po tym dniu jest jakoś łatwiej, bo moment robi się tydzień, później drugi i człowiek się jakoś trzyma. Ostatnio wyłamałam się po czwartym tygodniu, ale wtedy nie miałam jeszcze takiego motywacji, jak teraz. To znaczy miałam takie długoterminowe, ale duża impreza za miesiąc zmieniła postać rzeczy (smiech)

Jedzonko:

- kasza z cukinią i twarogiem,

- sos z mięska mielonego z cukinią (taaaak... cukinia będzie często się powtarzać...)

- jajecznica ze szczypiorkiem i pomidorami.

20 maja 2015 , Komentarze (11)

Znacie ten stan, jak się zaniedba zakupy i w lodówce wita nas w końcu same światło? To ja tak się wyzułam ze wszystkich herbat. Ostała się tylko czarna i rumianek. Najpierw wyszła zielona, stwierdziłam, że to nic, w końcu mam jeszcze rooibosa. Jak się skończył rooibos zaczęłam popijać miętę... Aż dziś w końcu zostałam skazana na czarną, za która nie przepadam.... Czas najwyższy uzupełnić zapasy :PP

Jedzonko:

- pęczak ze smażonym jabłkiem, cynamon, imbir, twaróg

- pieczone udko, sałatka z masłowej, szczypioru, rzodkiewek i śmietany, pestki słonecznika,

- zupa z soczewicy z porem i cukinią.

19 maja 2015 , Komentarze (9)

Na początku lipca kumpela wychodzi za mąż. I teoretycznie się wybieram. 

To znaczy, jak na razie jest więcej minusów tego wyjazdu, niż plusów, ale załóżmy, że jednak będzie mi dane uczestniczyć w tej uroczystości. A co to oznacza?

Mam jakieś 6 tygodni, żeby się wyłaszczyć :D Zaczynam sobie układać rozpiskę peelingów, maseczek... Strategię na to, kiedy wyciągnąć szpile z szafy i na powrót nauczyć się w nich śmigać (ostatni raz miałam je na nogach....hmmm. prawie 3 lata temu, na własnym ślubie :x). Będzie mnie czekało kupno kiecki, z czym się wstrzymam do tygodnia przed uroczystością, więc mogę sobie chudnąć spokojnie (smiech) 

Jednym słowem jest okazja, żeby zadbać o siebie na maksa. Nawet jeśli nie pojadę, to mam przed sobą ponad miesiąc na intensywną walkę. Może to mnie w końcu zmobilizuje do konsekwencji? :? Oby! 8)

Jedzonko:

- pęczak ze szpinakiem, kefir

- udko pieczone, mizeria, kawałek camemberta,

- jajecznica ze szczypiorkiem, rzodkiewki.

18 maja 2015 , Komentarze (3)

Właśnie zorientowałam się, że jest poniedziałek. A w mojej rodzince panoszy się przesąd żeby niczego w poniedziałki nie zaczynać.... Cóż.... Może tak na przekór właśnie się uda? :D

Jedzonko:

- pęczak ze szpinakiem i twarogiem,

- mięsko pieczone z surowizną, kawałek żółtego sera, pestki dyni

- zupa z soczewicy z cukinią.

Na pewno pokręcę się na twisterku (robię to regularnie od początku miesiąca), ale inne ćwiczonka na razie odpadają. Na spacer też się chyba nie odważę wyjść, chociaż z szyją znacznie lepiej, jeszcze coś tam mnie trzyma... Wykuruję się porządnie, potem będę działać ambitniej :) 

17 maja 2015 , Komentarze (6)

Myślałam, że sama potrafię... heh.... jednak nie ;) Zdecydowanie potrzebuję tej "publicznej kontroli" jaką daje prowadzenie pamiętnika. 

Poszłam sobie, bo Vitalia mnie nieco przygniotła. Ciągle mam do niej jakiś awers... Postanowiłam ignorować stronę główną na tyle, na ile się da, a wracam do Was!:D

Co było, jak mnie nie było. 

Ano zawzięłam się, ale popełniłam błąd na początku. Pomyślałam sobie, że zacznę od sb, a potem płynnie wrócę do Montignaca. Tak też uczyniłam początkiem kwietnia. Pierwsza faza sb trwająca dwa tygodnie zaowocowała spadkiem 3 kg i 3 cm z brzucha. Potem zaczęłam wprowadzać węgle gotując już tak pod Montiego i przez kolejne 2 tygodnie nic się nie zmieniło. Spodziewałam się tego, nie było paniki, ale niestety pozwoliłam sobie na drobne rozluźnienie. Ani się spostrzegłam minęły kolejne dwa tygodnie, a ja ciągle sobie pozwalam :| I olśnienie - znowu to robię! Oszukuję się, że jestem na diecie, a te wyskoki to przecież nic... Otrzeźwiło mnie i miałam dwa wyjścia - odpuszczenie zupełne, albo... no właśnie, kolejna próba. Kurcze, gdybym w kwietniu się zawzięła normalnie to teraz świętowałabym jakieś spadki, a tak można powiedzieć, że jestem w punkcie wyjścia....

No to zaczynam. Kolejne podejście. Oby nie szło mi tak, jak zwykle :<

Zaraz idę do kuchni, nagotuję pęczaku i zrobię sobie jakiś sosik ze szpinaku i cukinii. To będę miała gotowe śniadanie, tylko do odgrzania. Obejdzie się bez kombinacji :)

Serdeczne dzięki tym, którzy się pytali gdzie mnie wsiąkło <3:* Miło się zrobiło (dziewczyna)

Na razie przestaję kombinować z dietami typu paleo (głównie chodziło o odstawienie glutenu i nabiału), chociaż może powinnam...? "Reperację" cery zostawiam na potem, na razie trzeba się pozbyć nadwagi! Jak mam być pryszczata to chociaż niech będę szczupła! (smiech)

8 marca 2015 , Komentarze (6)

Ostatni tydzień nie był już taki aktywny :( W sumie zaliczyłam jeden spacer i jedne ćwiczenia.... Trudno się mówi, przepadło. Nie będę na nic zwalać, bom tylko ja winna :PP

A dieta? Haha... cóż....

Nie przebiega tak, jak sobie planowałam. Było sporo błędów.

Jednak wiem już jak to ogarnąć. Chyba (smiech)

I wolę unikać nazywania diety. Niby to paleo, ale według niektórych jest to paleo z odstępstwami. Jednego jestem pewna - pszenica idzie out! Tak właściwie zamierzam trzymać się kaszy jaglanej i gryczanej. I tak oto będę eksperymentować kolejny tydzień, bez żadnych odstępstw. Jak mi się uda, napiszę co dalej... ;)

A, i cały czas siedzi mi we łbie Montignac - jak kasza to plus warzywa, jak mięcho to bez kaszy. Już zawsze mi tak zostanie? :? A niech zostaje, to chyba dobry nawyk ;)

2 marca 2015 , Komentarze (3)

Działałam według planu, jadłam też lepiej niż gorzej, w efekcie zeszło pół kilograma i centymetr z brzucha 8) 

Biorąc pod uwagę tygodnie nic nie robienia, ubiegły był bardzo ambitny :PP

Ćwiczyłam dwa razy po godzince oraz byłam na czterech, dwugodzinnych spacerach :D Wczoraj był dzień na lenia, który był jakoś bardziej irytujący niż błogi....

Dziś jeszcze nie zdecydowałam, czy będę ćwiczyć, czy się wybiorę na spacer.... ale jestem pewna, że nie zmarnuję kolejnego dnia! ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.