Tak, to prawda, zawsze znajdę sobie jakieś problemy, przeszkody. Być może dlatego tyle czasu marnowłam na okazjonalne diety zamiast nauczyć się racjonalnie jeść. Teraz na głowie mam trochę osobistych spraw i w łeb biorą wszystkie postanowienia pozytywnego myślenia, nie stresowania się. Wiolu kochana, w tym miejscu należą Ci się ode mnie przeprosiny. Rozmawiałyśmy o tym, że problemy czasem człowieka przerastają, że ciężko jest się zdystansować i nie stresować. Wydawało mi się, że taki całkowity dystans jest możliwy, a jednak to Ty miałaś rację. Wybacz, że uparcie twierdziłam, że jest inaczej. Jak coś dotyczy nas osobiście, kiedy osobiste rzeczy dzieją się nie po naszej myśli, to stresu nie da się uniknąć, można z nim walczyć, wygrać bitwę, ale nie wojnę.
Znajoma z Vitalii zainspirowała mnie, żeby poszukać koło siebie czegoś optymistycznego, ona często wspomina o krajobrazach, ludziach wokół. Pomyślałam:jutro znajdę 10 takich rzeczy. I co? Gucio, jestem beznadziejna w takich poszukiwaniach. Za oknem buro, szaro, brzydko, bo bez słońca,z domu wychodzę bladym świtem, do domu wracam wieczorem, w ciągu tygodnia musiałam przyjąć 18 zastrzyków. Czym tu się do ch... cieszyć? Tyle dobrego, że się nie poddałam. Na necie szukałam pozytywnych haseł, szczególnie spodobało mi się to:
Powtarzam to od dwóch dni jak mantrę. Wczoraj, zza chmur wyjrzało słońce, cieszyłam się nim przez pół godziny jazdy samochodem. Szkoda, że nie na spacerze, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Teraz, podupadła na duchu, szukam nowych bodźców do uśmiechu, bo mam za sobą nieprzespaną noc i jutrzejsza zapowiada się na nie lepszą. Zimowa depresja? Może. Tak bardzo mi się tęskni do słońca...
Ps. Przed chwilą znalazłam to, chyba sobie wydrukuję i powieszę na czole;p