Tak, to prawda, zawsze znajdę sobie jakieś problemy, przeszkody. Być może dlatego tyle czasu marnowłam na okazjonalne diety zamiast nauczyć się racjonalnie jeść. Teraz na głowie mam trochę osobistych spraw i w łeb biorą wszystkie postanowienia pozytywnego myślenia, nie stresowania się. Wiolu kochana, w tym miejscu należą Ci się ode mnie przeprosiny. Rozmawiałyśmy o tym, że problemy czasem człowieka przerastają, że ciężko jest się zdystansować i nie stresować. Wydawało mi się, że taki całkowity dystans jest możliwy, a jednak to Ty miałaś rację. Wybacz, że uparcie twierdziłam, że jest inaczej. Jak coś dotyczy nas osobiście, kiedy osobiste rzeczy dzieją się nie po naszej myśli, to stresu nie da się uniknąć, można z nim walczyć, wygrać bitwę, ale nie wojnę.
Znajoma z Vitalii zainspirowała mnie, żeby poszukać koło siebie czegoś optymistycznego, ona często wspomina o krajobrazach, ludziach wokół. Pomyślałam:jutro znajdę 10 takich rzeczy. I co? Gucio, jestem beznadziejna w takich poszukiwaniach. Za oknem buro, szaro, brzydko, bo bez słońca,z domu wychodzę bladym świtem, do domu wracam wieczorem, w ciągu tygodnia musiałam przyjąć 18 zastrzyków. Czym tu się do ch... cieszyć? Tyle dobrego, że się nie poddałam. Na necie szukałam pozytywnych haseł, szczególnie spodobało mi się to:
Powtarzam to od dwóch dni jak mantrę. Wczoraj, zza chmur wyjrzało słońce, cieszyłam się nim przez pół godziny jazdy samochodem. Szkoda, że nie na spacerze, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Teraz, podupadła na duchu, szukam nowych bodźców do uśmiechu, bo mam za sobą nieprzespaną noc i jutrzejsza zapowiada się na nie lepszą. Zimowa depresja? Może. Tak bardzo mi się tęskni do słońca...
Ps. Przed chwilą znalazłam to, chyba sobie wydrukuję i powieszę na czole;p
mania_zajadania
28 stycznia 2016, 11:04No dobra to skoro szaro i ponuro na dworze to może trzeba się cieszyć że masz ciepłe mieszkanie/domek gdzie możesz wrócić tym wieczorem, gdzie czujesz się bezpiecznie i że możesz pogadać z mężem, bo mimo problemów najważniejsze, ze macie siebie i jest z kim pogadać lub się przytulić. Razem to przeżyć. 18 zastrzyków? Mam nadzieję, że pomogły- można się z tego cieszyć, ale też że masz kaskę na wykupienie tych lekarstw-zastrzyków oraz że są lekarstwa, które nam w tych choróbskach przynoszą ulgę. Na szukanie pozytywów polecam przeczytać Pollyannę. Ja się od niej uczyłam jako nastolatka. Ojciec popijał, mama zajęta ogarnianiem wszystkiego i zarabianiem pieniędzy- w domu było bidnie. Dzięki tej książce zaczęłam inaczej patrzeć na świat. Choć kumam też że czasem przychodzi ch*jdół i nic nie pomoże. Wtedy trzeba iść do męża się przytulić, zrobić dobra herbatkę i iść się wyspać:)
roogirl
27 stycznia 2016, 14:33Tak wiem, że są problemy. Też mnie niekiedy przerastają, a nie piszę tu o nich, bo co to kogo obchodzi jednak są duże i przytłaczające na maksa uwierz, ale wiesz co? Jedzenie nie pomoże w ich rozwiązaniu. Wystarczy chwile pomyśleć przed żarciem, wyobrazić co będzie potem, uspokoić się i dasz radę. Pozdrowienia.
aniab2205
27 stycznia 2016, 15:50Ja mam odwrotnie, jak mnie coś tak na maksa łamie, to mam problem żeby coś w siebie wmusić. Jeden kęs i mdłości na maksa.
Anulka_81
27 stycznia 2016, 11:29Głowa do góry,buziaki!
Maarchewkaa
27 stycznia 2016, 08:33O kochana, nie bądź taka krytyczna w stosunku do siebie! Uśmiechnij się, niedługo wiosna! :)
aniab2205
27 stycznia 2016, 15:55Jak patrzę teraz za okno, to jestem w stanie w to uwierzyć. Słonko wpada mi do salonu i jakoś tak lepiej się robi. Do spokoju jednak daleko.
gosia#
27 stycznia 2016, 08:28Może choć trochę Cię to podbuduję - gratuluje postępów w utracie wagi i wytrwałości w osiągnięciu celu . Zaczynam od podobnej wagi jak Ty a cel mam taki sam . Patrząc na Twój pasek zaczynam wierzyć ,że jest to możliwe. Trzymam kciuki
aniab2205
27 stycznia 2016, 15:53Dziękuję, wytrwałości mi tym razem nie brakuje. Dieta, jej pilnowanie pozwalają nie zwariować w tym wszystkim i mieć poczucie kontroli nad swoim życiem, chociaż w tej sferze.
biedroniczka
27 stycznia 2016, 08:16Eh, jak dobrze wiem o czym mówisz.... też mi tak nastrój padał w okolicach grudnia. Odnalazłam w sobie motywację i siłę i od nowego roku cieszę się nawet "ze skoków wagi" . A tak poważnie, to lepiej się żyje, jeśli potrafimy dostrzegać w gąszczu okropnych zdarzeń małe promyczki radośni, nadziei czy jak zwał tak zwał. Damy radę, głowa do góry. Buziaki:*
aniab2205
27 stycznia 2016, 08:16oby, bo narazie, to mam ochotę się rozbeczeć...