Tak, jeśli ktoś nie chce przejąć mojego złego nastroju to niech opuści dzisiaj ten pamiętnik.!!!
Dzisiaj mam kiepski nastrój, okropny humor i kaca moralnego i nie tylko moralnego...
Podsumowując:
- po tygodniu diety, 4 treningach nordic, gimnastyce...moja waga od dwóch dni pokazuje plus trzy kilo!!! Nie żartuję! Może to woda ( @), może zastój treści pokarmowej, hormony itp...tak czy inaczej waga od wczoraj pokazuje 77kg?Skąd nie mam pojęcia!
- Piątkowe Walentynki mimo dużej ilości starań zakończyły się pytaniem mojego męża? Dlaczego od dwóch dni nie ma w domu masła?????
- a bo nie jadam masła!
- a bo nie wiedziałam, że go nie ma!
- a bo że nikt nie powiedział, że go nie ma i że trzeba kupić!
- a w zasadzie dlaczego po stwierdzeniu, że go nie ma sam nie poszedł kupić?
Do dupy!! Niby bzdura, ale po całym tygodniu zapierdzielania, wożenia, jeżdżenia itd., w dniu walentynkowym słysze pretensje o brak masła w domu!!! Od tamtej pory jestem w dołku, jak tak można?
Po takim zakończeniu piątku, nastąpiła sobota ( oczywiście w ciągłym biegu) Było tez spotkanie z koleżanką ( było sympatycznie), potem pośpiech na spotkanie ze znajomymi i wyjście do teatru.
Przed teatrem poszliśmy na drinka( gdzie śmiejąc się wypominaliśmy sobie nawzajem co kto wkurzającego zrobił ostatniego czasu tzn ja mojemu, koleżanka swojemu itd., o tym kto komu daje albo i nie daje du... i takie tam. Niby było śmiesznie ale atmosfera tylko narastała, bo człowiek się rozkręcał z żalami, ale powstrzymywał bo trzeba klasę trzymać i nie psuć innym wieczoru)
Sztuka, jak dla naszej czwórki była do du..., może sztuka fajna, ale chyba kto inny powinien ją zagrać. Czyli pouczająca klapa, potem znowu poszliśmy do innego baru na kolejną porcję znieczulaczy, i wtedy poszłam po bandzie: powiedziałam jakiś głupi niby żart o naszej wspólnej znajomej, a jak skończyłam to myślałam, że zapadnę się pod ziemię, że wyszło to z moich ust. Do tej pory mam kaca moralnego, że aż tak się zniżyłam do takich tekstów. Koszmar. Jak wspomniałam rano mężowi, że palnęłam wczoraj, to on nie skończył na stwierdzeniu: " no przegiełaś" tylko kontynuował to na różne sposoby. Tak czy inaczej nie wiem, czy jestem zdołowana, że tak powiedziałam, czy że on nie potrafi mnie wesprzeć i pomóc wybrnąć z sytuacji? Czy ogólnie, że jestem ostatnio nieszczęśliwa, że nie potrafię sobie ułożyć myśli i życia, a głównym problemem jest brak porozumienia w związku? Chyba największe pretensje mam do ślubnego, ale tyle razy usiłowałam pozmieniać coś w tych relacjach, że już nie mam siły. Wiem, marudzę, ale ostrzegałam , że nie trzeba czytać.
Dzisiaj rano poszłam z kijami, całą drogę płakałam, usiłowałam pozbierać myśli, poukładać sobie mętlik w głowie..w efekcie okropnie boli mnie teraz głowa, mam opuchnięte oczy, wyglądam okropnie!!! Około 15 tej muszę jechać do rodziny męża na urodziny jego siostrzenicy. Jadę sama z dziećmi, bo mąż pojechał na brydża. I z czego mam się cieszyć? Do dupppy
Jedyny dzisiejszy plus- to zaliczony trening. Mam nadzieję, że jutro waga wróci do wagi piątkowej i odzyskam siłę, chęć do działania itd. Tak czy inaczej we wtorek wybieram się na trening z kijami przed pracą, mam nadzieję, że kijki pomogą mi odzyskać figurę, i radość, bo na razie waga pokazuje, że mi szkodzą. Hi, hi,hi
Życzę lepszego humoru ode mnie, dużo słońca itd.
Jutro napisze coś bardziej pozytywnego