- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (179)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1066323 |
Komentarzy: | 36967 |
Założony: | 17 kwietnia 2012 |
Ostatni wpis: | 14 listopada 2024 |
Postępy w odchudzaniu
W poniedziałek weszłam z nadzieją na lepsze...Tak był nowy tydzień, nowy miesiąc...ale dziś pobujało huśtawką :( niestety w złym kierunku. Ja chyba nie nadaję się na bycie Matką. A może przeoczyłam to co ważne w wychowaniu dziecka. Poświęciłam się pracy, aby utrzymać rodzinę...i teraz za to płacę. Dziecko w sekundę potrafi wyprowadzić mnie w równowagi. Nie docierają do Niej słowa. A ja już nie daję rady...Przeoczyłam wychowanie własnego dziecka.Przeoczyłam czas który zaczął Ją kształtować. Gdybym wiedziała inaczej bym pokierowała swoim losem... Teraz ma 10 lat... wiek buntowniczy...i z każdym dnie jest gorzej... Boję się, bo zachowanie młodej wpływa na Moje relacje z Panem M. On już zaczyna mieć tego dosyć... tej mojej durnej reakcji. Fochów...krzyku... przyznaję poddałam się dziecku. To ja powinnam dyktować warunki a nie dziecko. A tu powoli zaczyna być odwrotnie. Boję się co to będzie gdy wrócę teraz do pracy. Pozostawienie Jej u Moich rodziców nie wchodzi w grę...bo całkiem stracę nad Nią kontrolę i wychowanie przejdzie obok...
Przeraża mnie to wszystko...Chciałabym aby to był sen... A może to moje odchudzanie jest niepotrzebne... Może przez to taka jestem nerwowa, łatwo mnie wyprowadzić z równowagi...często z bezsilności płaczę. Może powinnam przestać się odchudzać... jeść jak świnia...przestać dbać o siebie...może wtedy będę wspaniała..kochana itp.
Może znowu warto pomyśleć o wizycie u psychologa? Chociaż nie wiem czy to coś da...A może dopada mnie starość...
Nowy miesiąc, nowy tydzień, nowe nadzieje....
1 sierpnia...nowy miesiąc...nowy tydzień i nowe nadzieje...Dzisiejszy dzień upływa bardzo szybko...Mamy już godzinę 19-stą...Ćwiczenia zrealizowane, posiłkowo ok...trzymam się przedziału kalorycznego. Dziś samopoczucie jest ok. Wczorajszy wyskok, nerwy, emocje uleciały.Wieczorek poszłam samotnie na spacer...rozmawiałam z Moim Przyjacielem....Oboje opowiadaliśmy o swoich smutkach, problemach. No i powiem szczerze,że rozmowa ta dużo mi dała. Pan S spojrzał na wszystko z boku i powiedział co o tym myśli...Wróciłam spokojniejsza ze spaceru, a i humor mi się poprawił.
Po powrocie ze spaceru siedziałam, myślałam, milczałam. Analizowałam wszystko co się w ciągu dnia wydarzyło, wyciągnęłam wnioski...Gdy kładliśmy się spać, Pan M mocno mnie przytulił...spojrzałam na Niego...a On zapytał...dlaczego tak patrzę na Niego...Ja odpowiedziałam...Właśnie tego Kochanie potrzebowałam ....przytulenia...Po tych słowach przytulił mnie jeszcze bardziej.
Dziś od rana humor dopisuje...może przez to przytulenie :) Rano po przebudzeniu porozmawialiśmy...troszkę sobie wyjaśniliśmy...Mam nadzieję,że te dwa tygodnie urlopu upłyną w dobrej atmosferze...i moje humorki ucichną... :) Czeka Nas trochę pracy przy schodach. Mam nadzieję,że uda Nam się zrobić te schody w tydzień...aby móc drugi tydzień poświęcić dziewczynkom w całości...
Niedziela. Ja z dziewczynkami, a On gdzieś z kolegami na motorach....Zastanawiam się nad sobą,czy ja cierpię na brak czasu? Czy może nie umiem wyjść nigdzie bez dzieci? A On? On nie ma z tym problemu! Ja wszystko rozumiem...pracuje, ok... praca na tirach nie należy do lekkiej. Owszem może mieć chwilę dla siebie na motorze...Ale co ze mną? Czy mi nie należy się chwila tylko dla mnie? Czy ja siedząc z dziewczynkami w domu jestem gorsza? Gorsza bo nie pracuję? A co niby w domu robię? Leżę do góry nogami :( pewnie niejeden powie.... bo co baba może robić w domu.... o tym,że ktoś pracuje można powiedzieć tylko, dlatego,że wychodzi rano i wraca wieczorem? A w domu wszystko się samo robi? Tak myśli większość.
Poczułam się dziś troszkę źle...owszem sama pozwoliłam na ten wypad z kolegami na motorach. Ale miałam plany ...jak zwykle miałam... I plany poszły w pizdu.... :( Może właśnie na tym polega mój problem,że odkąd są dzieci nie umiem sama wyjść, bo ciągle myślę o dzieciach. Nawet pobyt w sanatorium był dla mnie katorgą :( A On nie ma z tym problemu. Zaczynam czuć się z tym źle...Ale nikomu o tym nie powiem... Moją bratową by ta wiadomość ucieszyła... Komentarzy nie byłoby końca.
I tak kolejna niedziela w domu. Normalka....standard. A wakacje? Minął miesiąc...i kolejny zapowiada się tak samo źle...
Mimo wszystko udanej niedzieli Wam życzę.