Nadszedł piątek...dla jednych dzień wyczekiwany a dla innych nie... a dla mnie? Hmmm dzień jak dzień. Dziś tradycyjnie rano dziewczynki odwiezione do szkoły. Później z M. pojechaliśmy na zakupy...i do domku, bo kupiliśmy ziemię,gdyż ta wzięta poprzednio się nie nadawała na ogródek... ale ta jest inna :) i już widzę Nasz ogródeczek....
Dalsza część dnia....w międzyczasie gdy czekaliśmy na Pana z ziemią..toczyła się poważna rozmowa. Rozmowa z M... To On wczoraj powiedział,że musimy porozmawiać...No ale wczoraj zasnęłam ....I rozmowa odbyła się po części dziś...Hmmm nie było mi do śmiechu i nadal nie jest...Ale a rozmowa była konieczna. Zarzuty wobec mnie? Tak było i to nie mało... Ostatnio zrobiłam się złośliwa, okropna...Nie odpuszczam dziewczynkom...Przeginam, wiem :( I o to M ma żal do mnie... Aby trochę odpuściła... Łzy same cisnęły się do oczu... Porozmawialiśmy, ale chyba dziś wieczorem dokończę rozmowę...Bo czuję pewien niedosyt...Przyjęłam do wiadomości to co mi powiedział i chcę zmian....ale sama sobie nie poradzę :( bez pomocy M, nie dam rady....
Ogólnie samopoczucie jest ok...pogoda za oknem, nawet ok, chodź troszkę chłodno a teraz przymrozek idzie....Mało tego @ w toku, hmmm a raczej półmetek.... Głowa mi pęka...Mimo wszystko poćwiczone...Zaliczony kolejny dzień " adwent bez słodkiego" dziś dzień 20 :) szok, niedowierzanie... Czy się cieszę? Poniekąd tak, bo nie wierzyłam w siebie,że dam radę... Ale z drugiej strony... może brak słodkiego jest powodem moich złośliwości? Tak sobie to tłumaczę... chociaż nie tylko to ma wpływ na moje zachowanie :( No nic pozostaje mi pracowanie nad sobą....
A Wam jak mija piątek? Miłego weekendu życzę :) i pozdrawiam serdecznie :)