Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ggeisha

kobieta, 53 lat, Kraków

162 cm, 73.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 kwietnia 2022 , Komentarze (11)

Z racji mojej obecnej kontuzji postanowiłam zamieścić ten wpis. 

Biegam od 10 lat, systematycznie, z niewielkimi przerwami. W czasie tej dekady zaliczyłam szereg negatywnych skutków biegania. Zacznę od tego, że najgorszą kontuzję, która pociągnęła za sobą kolejne, nabyłam zanim zaczęłam biegać. Skakałam gdzieś w lesie i zerwałam mięsień płaszczowy w łydce. Dlatego moja postawa cała się zmieniła, miednica stała się niesymetryczna i po prostu miałam jedną nóżkę bardziej.

A kontuzje w czasie, w którym biegam przedstawiają się tak:

- zapalenie ścięgna Achillesa - pierwsza i najdłuższa moja kontuzja, spowodowana zachłyśnięciem się endorfinami i braku jakichkolwiek hamulców w zwiększaniu dystansu i intensywności treningów. Biegałam codziennie, czasem kilka razy dziennie, na pełnej parze, po kilkanaście kilometrów. Bez żadnych ćwiczeń dodatkowych, bez dbania o technikę. Po prostu huraaa! i jazda. Achillesa leczyłam biegając dalej. Długo leczyłam, bo nie wiedziałam, gdzie mam z tym iść. Więc chirurdzy, ortopedzi, rehabilitanci na NFZ - i ciągnęło się się to. Po trafieniu na ortopedę sportowego, a z jego polecenia fizjoterapeutkę, która wie, co robi, szybko naprawiłam Achillesa i do dzisiaj nie mam już z tego powodu żadnych dolegliwości.

- ITBS, pasmo biodrowo-piszczelowe - bardzo krótkotrwała kontuzja, podczas przygotowań do maratonu, bolał bok nogi, troszkę powyżej kolana. Bez rehabilitacji przeszło po jakimś tygodniu po ograniczeniu wysiłku.

- shin splints - (przód podudzi - zapalenie okostnej chyba) to bolało bardzo, do tego stopnia, że nie mogłam w ogóle chodzić. Bolało przepotwornie, musiłam brać leki przeciwbólowe i trzymać się ściany, żeby dojść do WC. Ale bolało do czasu wizyty u fizjo, dzięki której tego samego tygodnia pobiegłam półmaraton, na którym pobiłam życiówkę. 

- obecne zapalenie przyczepu mięśnia powięzi szerokiej - już po jednaj wizycie u fizjo widać poprawę. 

i tyle.

Na dziesięć lat miałam te 4 kontuzje, z czego większość wynika z skutków czegoś, co mnie spotkało zanim w ogóle zabrałam się za bieganie. Każda z tych kontuzji (prócz obecnej, w toku) minęła bezpowrotnie, bez żadnych komplikacji, ani dalszych skutków. Wręcz jest potem lepiej niż było przed kontuzją.

Wszelkie pitolenia o "zjechanych stawach" to bzdury. Jeśli ktoś ma problemy ze stawami, to ma to inne podłoże niż bieganie. Oczywiście, nadwaga powoduje większe siły nacisku na stawy, ale ja biegałam z otyłością, a moim stawom jak nic nie było, tak nic nie jest. Może wady postawy, brak ćwiczeń, zła dieta, źle dobrane obuwie, czy jakieś inne przyczyny sprawiają, że ludzie mają przy bieganiu bóle stawów. 

A teraz zalety biegania:

- bieganie poprawia stan kolan. TAK! Nie jest to pomyłka. Przeprowadzono badania i taki jest ich wynik. Ponieważ bieganie wzmacnia kości, powoduje dobrą ruchomość stawów, przepływ krwi itd.

- poprawia nastrój przeciwdziała depresji

- wzmacnia układ krążenia (i to bardzo!), obniża wysokie ciśnienie, podwyższa za niskie ciśnienie, wzmacnia serce, żyły, przeciwdziała zawałom i obniża zły cholesterol

- poprawia samopoczucie i korzystnie działa na mózg - poprawia funkcje poznawcze i koncentrację

- wzmacnia kości i przeciwdziała osteoporozie - poprzez poprawienie przepływu krwi oraz dużej dawce naturalnej witaminy D (przebywanie na słońcu)

- poprawia odporność (w czasie tych 10 lat, za wyjątkiem covida nie chorowałam absolutnie na nic! Żadnych gryp, przeziębień, w ogóle nie wiem, czy moja lekarka pierwszego kontaktu jeszcze żyje i przyjmuje).

- poprawia sen - bezsenności chyba nigdy nie miałam, wysypiam się dobrze śpiąc 6 godzin. Przy 5 godzinach też daję radę, ale 6 to taka optymalna ilość snu, w czasie której regeneruję się odpowiednio.

- oddychanie - no, tu bezapelacyjnie jest plus. Oddycham spokojniej, głębiej. Nie mam zadyszki przy wychodzeniu po schodach, w górach, spowolnienie oddychania wpływa na uspokojenie, likwiduje stres, dotlenia, poprawia pracę mózgu. Dzięki temu covid przeszłam łagodnie, nie miałam żadnych duszności, chociaż w historii miałam paskudne zapalenie płuc i niechlubną przeszłość nałogowego palacza.

- wspiera układ pokarmowy. Żadnych niestrawności, zaparć, wszystko hula. 

Już nie wspomnę o wzmacnianiu pewności siebie, radochy z współzawodnictwa na zawodach, kontaktów z podobnymi pomyleńcami i zwiedzonych milionach zakamarków różnych miast, wsi i dzikich terenów!

A, jeszcze dodam, że według badań i statystyk, biegacze żyją dłużej. 

No i jeszcze jedno, byłabym zapomniała: cardio poprawia przemianę materii. Można więc jeść ile się chce i nie tyć. Oczywiście, o ile się nie chce codziennie zjadać po 3 tabliczki czekolady i kilka paczek czipsów. No, ale po takich przysmakach czułoby się ociężale i źle się biegało. Więc zazwyczaj chce się jeść dobre i zdrowe jedzonko.


No. Zatem bilans wypada bardzo na plus. BARDZO. Zatem, do pobiegania!


5 kwietnia 2022 , Skomentuj

Byłam u mojej znachorki-czarownicy pani Ani. Mam stan zapalny w tym boczku i zakaz biegania. Chodzić mogę, ale przez 2 dni niewiele. Voltaren, traumon. Zakaz wszelkich ćwiczeń, poza wskazanymi przez nią na tę nogę (przyciąganie kolana do klatki, przetaczanie palce-pięty, wyginanie stopy do wewnątrz). Podłubała mi w uszach, pogniotła po nosie, coś tam się w nodze poprzesuwało samo. 

Powiedziała, że całe ciało mi się do tej nogi ułożyło, żeby jej ulżyć. No i mam się pojawić do 2 tygodni, ale terminy na liście rezerwowej są za 3 tygodnie. 

Dobra, będę się leczyć. Więc spacerki będę uskuteczniać jak starowinka. 

Trochę przegięłam, bo pobiegłam dzisiaj przed wizytą dość szybko. Po 10 km mnie zmiotło i zaczęłam kuleć. Ale przynajmniej przyszłam z czymś konkretnym, a i pułap tlenowy się podniósł, hehe.

No to zaczynam roztrenowanie.

4 kwietnia 2022 , Komentarze (3)

A w marcu było tak:

No i po co mi właściwie ten samochód? 

3 kwietnia 2022 , Komentarze (3)

Oszczędzam się. Nie kilometrowo, tylko wysiłkowo. Wczoraj 22 km "biegiem" i 4 km spacerem. Dzisiaj 26 km "biegiem". Piszę w cudzysłowie, bo ten bieg to taki marszobieg. Po wczorajszym "biegu" biodro pobolewało. Nakleiłam sobie plaster rozgrzewający na noc - i całą noc się męczyłam. Bolało mocno, kompletnie nie mogłam się przekręcać. Myślałam, że muszę odpuścić, ale wyszłam. A podczas poruszania się przestało boleć. Ale spokojnie. Bez spiny. 

Wiem, że to klepanie kilometrów jest głupie. I wiem, że przestanę to robić. Tylko skończę wyzwanie przetuptania Polski z południa na północ. Albo odwrotnie, w sumie nie wiem. Ale już mi niewiele zostało. Jakieś 200 km. 

A potem mam w planie wyleczyć biodro, a właściwie to mięsień naprężacz powięzi szerokiej, bo to on mi nawala, a potem zacznę sobie znowu plan poprawy kondycji, bo mi zjechał pułap tlenowy z 49 na 47, ale bez głupiego dostukiwania kilometrów. Jeden bieg w tygodniu 20 km wystarczy. Cztery to przesada. 

Ponadto mam w planie bardziej przyłożyć się do treningów ogólnorozwojowych, a także zamienić spacery na rower. 

Takie plany. A co z tego wyjdzie - zobaczymy.

1 kwietnia 2022 , Komentarze (14)

Odjechany dzień. Wkręciła mnie córka, że dostała uwagę w szkole, bo pobiła się z koleżanką, ale że to tamta zaczęła. Serio uwierzyłam, bo one się raz kochają, a raz nienawidzą. Ech. 

Musiałam jechać do Myślenic, przed ósmą, potem z powrotem. Na 13:00 miałam jazdę próbną i szczerze i zdecydowanie chciałam zwiać i zrezygnować. Miałam potworną tremę. Tym razem umówiłam się razem ze starszą córką. W końcu zdecydowałam, że raz kozie śmierć i jeśli mam się ośmieszyć, to tylko w prima aprilis. Hehe.

Dzisiaj na jazdę podstawili najbardziej wypasioną wersję RAV4, executive. Ło madko! Jakie to cudo! Na tę chlapę, śnieg i wygwizdów - podgrzewane siedzenia, podgrzewana kierownica, samochód sam jeździ, cichutki jak elektryk, wszystko automatyczne, czujniki przeszkód, kamery 360 stopni,  mogłabym tym jeździć całymi dniami. No i przepadłam. Zamówiłam właśnie tę wersję. No to klamka zapadła.

Będzie taki:

Ale jestem podekscytowana!

Ale termin mam... na Mikołaja 🙄

Potem mieliśmy spotkanie z architektką naszego mieszkania. Mój pokój będzie granatowo-turkusowy. 

Fajny, nie?

A to salon z aneksem:

Przedpokój:

Łazienka:

Reszta pomieszczeń też mega. 

Więc dzień aktywny. Zobaczymy, jak reszta miesiąca.


Aha, bok się odzywa po większym wysiłku. Zdecydowałam się na wizytę u fizjo, mojej cudownej pani Ani. Do wtorku jakoś muszę się oszczędzać. Zwłaszcza, że zimno.

28 marca 2022 , Komentarze (8)

W tę sobotę miałam ostatni z silnymi akcentami trening planu poprawy kondycji. A mianowicie 10 min rozgrzewki i 2 razy po 2 mile w 4 strefie z odpoczynkiem po 10 minut w 2 strefie, a na koniec rozluźnienie o długości według uznania.

Zrobiło się pięknie, ciepło, więc pojechałam do mojej chatki w górach. Buty ubrałam stare, już dziurawe, chyba z 3-4 tys km na liczniku miały. Bieg - pierwszy interwał z górki po asfalcie, drugi po prostym, ale wypadło na polach, po nierównym. I chyba tam coś sobie zrobiłam. Bo na wyciszeniu zaczęło mnie pobolewać lewe biodro. Z boku, troszkę ciut z przodu, ale na wysokości główki stawu biodrowego. Potem jeszcze dobiegłam dodatkowo... ekhmm... 18 km, ale to już bardziej marszobieg był, bo zaliczyłam parę okolicznych górek po drodze. No i wtedy to już mocniej bolało. 

Pierwsza myśl, to - sks, złamanie szyjki kości udowej. Szpital, żegnaj bieganie. Ale internet pomógł. Nie, to jednak przyczep mięśnia. ITBS? Mądrale w grupie biegowej kazali do fizjo i zakaz poruszania się i nie przejdzie i kurcze, trumnę mam kupić. W d.. mam. Nie chcę trumny. Wolę urnę :P

Termofor na boczek i do wyra spać. Rano jakby trochę lepiej. Poszłam na 20 km. Marszobieg, żeby nie nadwyrężać :P

Na noc voltaren. Rano jeszcze lekko pobolewało, trochę przeszło na mięsień uda. Pogniotłam tam, gdzie czułam najsilniejszy ból.

No i teraz właściwie nie boli już wcale. Czyli dowcip z "rozbiegam to" okazał się skutecznym.

Dobra. Obserwuję. Nie kozaczę. Jak będzie boleć, to umówię się do fizjo.

Na razie byłam w salonie i umówiłam się na piątek na jazdę próbną rav4. Hybrydą. Do piątku jeszcze 500 razy zmienię zdanie, ale siedziałam w tym autku. Nie tej wersji, takiej benzynowej, najsurowszej, bez tysiąca fajerwerków, które chcę, ale było wygodnie i wysoko. Oczywiście mój ślubny uznał, że mogło by być jeszcze więcej miejsca, ale mu powiedziałam, żeby se kupił STARa,  albo schudł. Nie no, gruby nie jest, nie wiem, czy on tam chce zamieszkać i ćwiczyć pajacyki, ale bez jaj, nie mam prawka na ciężarówki. On w ogóle nie ma, więc ma się cieszyć, że nie kupię forda KA.

Terminy dostawy od sierpnia do października. Więc i tak jeśli wakacje to obecnym złomkiem. I dobrze. Szkoda, że nie można zapłacić już, od razu i czekać. 

 

25 marca 2022 , Komentarze (5)

Wiecie, jaki jest mój największy sukces związany z odżywianiem, odchudzaniem i dietami?

Otóż jest nim to, że po zjedzeniu obfitego posiłku nie mam wyrzutów sumienia i potrzeby dopchania paczki ciastek, bo skoro już brzuch pełny, to można jeszcze nawpychać, żeby uszami wychodziło, hahaha.

Wiem, że to brzmi absurdnie, ale tak właśnie miałam przez laaataaa stosowania diet. Ograniczenia. Zakazy. Umartwiania. Teraz po prostu lubię mieć pełny brzuszek. A nie lubię mieć przejedzonego brzuszka. No i tak.

21 marca 2022 , Komentarze (9)

Biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczno-ekonomiczną, oraz kasę, jaka wkrótce wpłynie na moje konto, rozważam zakup samochodu. Tym razem ma być z salonu i koniecznie SUV. 

Zrobiłam lekkie rozeznanie i na razie wygrywa ten:

Ale póki co nadal za mało się znam. 

Jeżdżę mało, ale wraz z wyższymi temperaturami będę jeździć więcej. Postawiłam na hybrydę, bo jest ekonomiczniejsza i ekologiczniejsza. Nie plug-in, bo nie mam gniazdka w nowym garażu podziemnym, ale jeszcze rozeznam, czy da się zamontować stację ładowania i licznik. Wtedy rozważę plug-ina. 

Napęd na 2 koła, bo po wertepach nigdy w życiu nie jeździłam i wręcz bym się bała. Chociaż nie wykluczam tych 10 tysi więcej, żeby taką opcję mieć. 

W rachubę wchodzą jeszcze KIA Sportage, Volvo, BMW, Jeep, Suzuki i Lexus. Ale jakoś moje serducho skradła RAV4. 

Chyba, że nagle zmienię kompletnie koncepcję. 

Bo kobieta zmienną jest.

Zauważyłam, że ja w szczególności, lubię bawić się rewolucjami w głowie. Chociaż rzadko działam pod wpływem impulsu. Ale koncepcje badam, testuję, otwieram się na zmiany, teorie, wręcz pranie mózgu. Czuję się na tyle stabilna, że się tego nie boję. 

No i tyle się dzieje. 

Aha, mam w planie schudnąć trochę do lata. Teraz mi się chce popilnować michy. Ale bez spiny. Jak mi się odniechce, to dobrze jest jak jest. 

16 marca 2022 , Komentarze (9)

Oto wynik mojej bezdiety. Od początku zimy kompletnie nie kontroluję tego, co jem. Jem sobie na co mam ochotę i kiedy mam apetyt, w tym słodycze. Nie ważę się, nie mierzę. Mogę mieć bardziej wypchany brzuch niż przed zimą, bo jadam późne kolacje koło północy. 

Zdjęcie porównawcze (z prawej dzisiejsze):

14 marca 2022 , Komentarze (6)

Wczoraj odnotowałam chyba najniższe tętno, a mianowicie 34 ud/min. Chciałam zrobić zrzut ekranu, ale jak podnoszę rękę, to się tętno podwyższa - przy zrzucie wyszło o 2 wyższe :) 

No i teraz gdybym na przykład wylądowała w szpitalu i zmierzyliby mi takie tętno, to chyba by mnie potraktowali defibrylatorem, hm. A ja sobie tak normalnie egzystuję.

Co ciekawe też, takie tętno mam za dnia, jak sobie siedzę. W nocy podczas snu mam na poziomie 40. 

Tak samo z oddychaniem - w czasie snu mam większe tempo oddechów niż w dzień. Ciekawe, czemu tak jest.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.