Oszczędzam się. Nie kilometrowo, tylko wysiłkowo. Wczoraj 22 km "biegiem" i 4 km spacerem. Dzisiaj 26 km "biegiem". Piszę w cudzysłowie, bo ten bieg to taki marszobieg. Po wczorajszym "biegu" biodro pobolewało. Nakleiłam sobie plaster rozgrzewający na noc - i całą noc się męczyłam. Bolało mocno, kompletnie nie mogłam się przekręcać. Myślałam, że muszę odpuścić, ale wyszłam. A podczas poruszania się przestało boleć. Ale spokojnie. Bez spiny.
Wiem, że to klepanie kilometrów jest głupie. I wiem, że przestanę to robić. Tylko skończę wyzwanie przetuptania Polski z południa na północ. Albo odwrotnie, w sumie nie wiem. Ale już mi niewiele zostało. Jakieś 200 km.
A potem mam w planie wyleczyć biodro, a właściwie to mięsień naprężacz powięzi szerokiej, bo to on mi nawala, a potem zacznę sobie znowu plan poprawy kondycji, bo mi zjechał pułap tlenowy z 49 na 47, ale bez głupiego dostukiwania kilometrów. Jeden bieg w tygodniu 20 km wystarczy. Cztery to przesada.
Ponadto mam w planie bardziej przyłożyć się do treningów ogólnorozwojowych, a także zamienić spacery na rower.
Takie plany. A co z tego wyjdzie - zobaczymy.
Krummel
3 kwietnia 2022, 20:56Ja swój pułap zwiększyłam krótkimi biegami 3x w tygodniu, najpierw na 5km, potem 10km. Oprócz tego siłowe w wolnym czasie. Podziwiam robienie półmaratonu lub jeszcze większego kilometrażu ;)
ggeisha
4 kwietnia 2022, 06:42Nie ma co podziwiać. To nie powinno się wydarzać, bo ani to mądre, ani zdrowe, ani przyjemne. Raz na jakiś czas taki dystans ma sens, ale nie tak co trening. Tak, szybkie krótkie odcinki poprawiają kondycję i wrócę,do nich jak tylko bok przestanie mi dokuczać.
Krummel
4 kwietnia 2022, 09:50Mnie najbardziej podobały się truchty przeplatane z "prawie sprintem", z naciskiem na kadencję, czas mi szybko leciał, i w ciągu dwudziestu minut mogłam się zwloczyc jak szmata ;) dbaj o siebie ;)