Witajcie!
Wczoraj grzecznie wieczorem pedałowałam więc mam powody do dumy. Dziś mam zamiar wsiąść na niego (jak mi syn da) nawet i za chwilę żeby troszkę jednak popracować nad sobą i rano. Na I śniadanie było musli na mleku owsianym (takie masło maślane hehe) a teraz 2 małe kromeczki razowego chlebka z dżemem truskawkowym bo to przecież Popielec dzisiaj, nie?
No i te hektolitry wody... :)
No i dopadłam rowerek koło 10 chyba a teraz znów pewnie wskoczę na chwilę :)
Możecie mi podrzucić jakiś dobry przepis na smaczną rybkę? Lubię limandę żółtopłetwą, ale to ryba która ukrywa się na dnie więc jak ją potraktowałam parowarem to zajeżdżało mi bagienkiem (mimo,że ona w morzu żyje). W panierce nie zrobię z wiadomych przyczyn, w cieście tez nie chcę to jak ją zrobić? HEELP!
Dzisiaj mnie wzięło na pisanie coś :) Spojrzałam na statystyki swoich pomiarów i wiecie... zaczęłam tu pisać, bywać i się odchudzać na początku lutego 2012. Pierwszy pomiar wpisałam 8 lutego, a już na początku kwietnia wiedziałam,że jestem w ciąży i zarzuciłam dietę. W ciąży jadłam tonami prawie czekoladę - i przytyłam do końca jakieś 7 kg. Od tamtego roku - nie biorąc pod uwagę samej ciąży i tych dodaktowych kg w jej trakcie - schudłam równiutko 8 kg w zasadzie bez jakiegoś mega wysiłku. To chyba nie jest źle, co? Ale nadal daleko mi do idealnej sywletki - ba daleko mi do takiej sobie sylwetki. Schudłam znacząco w udach i to mój ogromny sukces bo myslałam,ze to ta część ciała, która pozostanie niewzruszona na diety i ćwiczenia. Ale wciąż nie mogę pozbyć sie tłuszczu w okolicach żołądka a na brzuchu zrobił mi się po tej ciąży niepokojąco zwisający fałd - no masakrycznie to wygląda. Zastanawiam się czy go kiedyś zgubię... Idealnie zasłania mi ranę po cięciu ale już wolałabym ją mieć widoczną ;) Wiecie, nie mam odwagi wkleić swoich zdjęć w bieliźnie, żeby mieć potem jakieś porównanie. Boję się sama siebie :) Miałam kiedyś w tel i wykasowałam a teraz żałuję... A może powinnam to zrobić i Wam się pokazać dla większej motywacji i jakiegoś kopa w dupencję? Przemyślę to ;)
ok, zaliczyłam 10 min rowerka i nogi bolą więc więcej póki co nie będzie (do wieczora). Myślicie,że jak sobie podzielę trening na rowerku na 3 tury po 10 min to będzie ok i da taki sam efekt jak jazda 30 min non stop? Póki co nie wytrwam nawet pewnie 15 min a jak sobie podzielę na mniejsze "porcje" i będę regularnie jeździć 3 x dziennie to wydaje mi się,że będzie mi łatwiej :) Co Wy na to?