Haaa...autko żyje i udało się bez elektryka, wystarczyło kupić nową lampe i działa wszystko jak trzeba :) Teraz akcja opony uff. Złożyłam papiery do żłobka ....pożyjemy zobaczymy co z tego wyjdzie. Ciśnienie ze mnie już zeszło za to maż wczuł się w los syna i przeżywa jak on się będzie w tej placówce czuł heh trochę jakby to był jakiś koniec świata, dziecko bez matki :) sama pewnie będę ryczeć jak przyjdzie mi go zostawić ale póki co to nawet się nie dostał więc nie ma co marudzić.
Kupiłam sobie wór melisy, pije wieczorem i jakoś dół zmalał, nerw się schował i zapanowała równowaga. Dziś na wadze 58,8kg więc nadwyżka się jakoś rozeszła sama nie wiem gdzie i kiedy ale uff grunt że coś się ruszyło. Oficjalne pomiary i zmiana paska w piątek a w sobote dzień grzechu. Wracamy na dobre tory, brzuch i tyłek poćwiczone, spacerek godzinny zaliczony, zakupy zrobione więc jedziem z tym koksem dalej
śniadanie: kanapka z pstrągiem, kawa z cukrem mlekiem i miodem
obiad: wiieeelkie udo z wiejskiej kury, ryż, surówka z czerwonej kapusty z jabłkiem i marchewką
podwieczorek: kisiel słodka chwila, jabłko
kolacja twaróg president z rzodkiegką ogórkiem i szczypiorkiem.