Po kryzysie depresyjno nerwowym po zderzeniu ze żłobkowo przedszkolną rzeczywistością jakoś ogarnęłam zad. Upłynęło trochę whiskey z okazji urodzin męża, potem poczułam dziwną chęć na piwo..chyba to ta letnia aura, prace w ogrodzie, grille..odpuściłam trochę w te dni. Waga na dziś 59,4kg, jestem przed okresem wiec zaraz powinno coś spadać. Przed zawsze mam jakieś zatrzymanie wody..pierunskie hormony.
śniadanie: mozzarella z warzywami, jajko na twardo, kromka ig kawa
obiad: pierś z kurczaka, jeden ziemniak, kapusta z groszkiem
podwieczorek: kanapka z pastą z pstrąga
kolacja..chyba serek wiejski
Pusta lodówka bo jakoś nie mam weny na zakupy, auto musze odstawić do elektrya bo ma jakieś loty ze światłami. Potem opony, przegląd, w maju ubezpieczenie...życie..
klaudiaankakk
4 kwietnia 2017, 11:33Nie samą dietą żyje człowiek :)
1985natalia2
3 kwietnia 2017, 11:24Dzięki dziewczyny
Pixi18182
3 kwietnia 2017, 11:14Noo żeby to był taki ostatni dołek i teraz do celu :) :)
Laydee87
3 kwietnia 2017, 10:34głowa do góry, cyc do przodu i jedziemy dalej z tym koksem :))