Uparłam się i trwam. Dieta zachowana,, poranne brzuszki już za mną. Dziś dzień zakupów więc jak mąż wróci to jedziemy. Moje koktajle przynoszą skutek bo załatwiam się regularnie i nareszcie bez problemów. Tyle mi tego w jelitach zalegało że szook. Jutro pomiary i ważenie ale już widze że zeszło ze mnie sporo. Nie ciesze się jednak przedwcześnie bo to dopiero początek drogi i wiem że na początku to nie spada tłuszcz tylko zawartość brzuszka.
Zawsze jak się odchudzam to sobota jest dniem grzechu gdzie wolno mi odpuścić i to super nakręca mi metabolizm. Mocno tłuszczowy posiłek i jakieś czerwone winko przewiduje :) Moja aplikacja mówi mi że 20 kwietnia osiągnę cel heh byłoby fajnie :)
śniadanie: jajko na miękko, kromka ciemnego chleba z szynką i pomidorem, kawa z mlekiem miodem i cukrem
2śniadanie: kromka chleba ig z moją pastą z pstrąga, 2 wafle ryżowe
obiad: rosół na kurczaczku z makaronem
podwieczorek: koktajl - jogurt naturalny kiwi jabłko gruszka suszone śliwki grapefruit i łyżeczka miodu
kolacja: serek wiejski z papryka ogorkiem i szczypiorkiem
Menu jak zawsze uzupełnie w ciągu dnia :) powodzenia wszystkim, jutro dzień sądu heh :)