Witam serdecznie! Jak Wam minął dzień?
Ja w tej chwili najchętniej rzuciłabym wszystko i położyła się spać. Po wieczornym treningu jestem taka zmęczona, że szok! Gdy pomyślę sobie, że kiedyś taka aktywność nie zrobiłaby na mnie najmniejszego wrażenia, to nie umiem się nadziwić jak dodatkowe kilogramy, których na co dzień się nie czuje, wpływają na wydajność naszego organizmu. Jednak postanowiłam sobie, że skoro wróciłam na Vitalię, zawracam Wam głowę zaproszeniami do znajomych, to czuję się w obowiązku odezwać się do Was chociaż raz dziennie i tego będę się trzymać :)
Dzisiaj nastał ten moment, w którym (po raz drugi w ciągu pół roku) oznajmiłam moim współpracownikom, że zaczynam się odchudzać. Wiadomość została przyjęta zgodnym: "Znowu?" a na moje obwieszczenie, że "Tak, znowu, bo ważę 93kg i moje kolana błagają o litość" usłyszałam tradycyjne "Żart! Nigdy bym Ci tyle nie dała!". Kolega z pokoju podsumował moją figurę stwierdzeniem "Ta, chyba cycki Ci tyle ważą". Cóż, one też do najlżejszych nie należą ;)
Fajnie jest nie wyglądać na swoją wagę. Jednak równomierne tycie powoduje też to, że człowiek bardzo łatwo może się zapomnieć i nie reagować na spierające się w praniu ubrania. A właśnie przez tą przeklętą pralkę jestem tu gdzie jestem. Ale już niech będzie. Poprawię się :)
Powodzenia jutro! :*