piątkowa wyrocznia :P
dzisiaj waga pokazała równe 92,0kg. z jednej strony jest to najwyższa waga jaką udało mi się zaobserwować od czasów niepamiętnych, ale z drugiej strony zważając na to, że:
-jestem w ciąży,
-ciągle jestem cholernie opuchnięta,
- długo nie byłam w toalecie,
- od 5 tygodni, które już z wami urzęduję przytyłam zaledwie o +0,7kg (a normalnym rytmem nosiłabym na sobie już z 5-6 dodatkowych kg),
to uważam kolejny tydzień za absolutnie udany :))
tym bardziej, że waga ta niezmiennie utrzymuje się na poziomie 92,0kg od wtorku (musiałam się zważyć z powodu wizyty u ginekologa).
tak więc ogłaszam kolejny sukces!! :))
dzisiaj w końcu docierają do nas meble kuchenne :)) co znaczy, że weekend upłynie nam pod znakiem sprzątania, czyli kolejnych spalonych kalorii hi hi :P ale co najważniejsze - będzie można znowu normalnie mieszkać!! :D
menu dopiszę w ciągu dnia :))
MENU:śniadanie: dwie kromki chleba z pasztetem i pomidorem
II śniadanie: połowa mix-granoli
(absolutne pyszności!! świeże owoce, granola i naturalny jogurt mrożony!! :))+ jabłko
obiad: porcja chrupiącego kurczaka od chińczyka z frytkami
kolacja: ???
Tłusty Czwartek
Kochane, mam nadzieję, że dzisiejszego dnia żadna z Was nie będzie miała wyrzutów sumienia z powodu zjedzonych łakoci ;) dzisiaj panuje całkowity odpust!! :D
bo w końcu jedną z ważniejszych zasad podczas odchudzania jest zasada nie łączenia, prawda? nie łączymy białek z węglowodanami, bo się źle trawią, dlatego jak jemy chlebek to ze wszystkim poza mięsem, a jak mamy ochotę na mięso to pałaszujemy je z warzywami. a wstęp taki długi dlatego, że jak odchudzałam się w 2009 roku to w Tłusty Czwartek na 3 posiłki - śniadanie, II śniadanie i podwieczorek - jadłam po jednym pączku, a na obiad zafundowałam sobie 200g frytek :D to był obrzydliwie tłusty dzień, ale pamiętam go do dziś! :D
w tym roku nie było tak "dobrze", bo pewnie gdybym pozwoliła sobie na większą ilość takich słodkości to Pani Zgaga by mnie zniszczyła :P ale tradycji stało się za dość, a jutro waga dosadnie powie mi co o mnie myśli :P
ale to niiiic :)) za 7 tygodni będzie duuużo mniej na liczniku :P
MENU:
śniadanie: 2 kromki chleba z pasztetem i pomidorem, jabłko
II śniadanie: 2 pączki (jeden z cukrem pudrem i ajerkoniakiem, drugi z lukrem i marmoladą)
obiad: 250g risotto made by Carrefour (muszę powiedzieć, że całkiem smaczne :))
kolacja: serek wiejski 3% tłuszczu
puszek okruszek :))
łiii!! :D za oknem wreszcie biały puch!! :D taki widok przepełnia mnie przeogromną radością!! :))
muszę sobie wymyślić szybko jakieś czasochłonne zajęcie, bo przez to siedzenie w domu moje myśli coraz częściej kręcą się wokół niezdrowych przekąsek... ale nie daję się!! przecież od początku roku nie zjadłam ani jednego czipsa i mam zamiar uczynić rok 2012 pierwszym rokiem, w którym nie skuszę się na to świństwo!! dlatego poproszę o wielkie brawa, bo lada moment bym pękła i poprosiła męża o zakup czipsów prosto z pieca o smaku paprykowym... mniaaaam... eee, znaczy FE! :P nie dobrze świństwo!! :P
a poza tym cały dzień dzisiaj boli mnie żołądek :\ już nie mam pojęcia czy to zasługa pieczarek (generalnie grzyby bardzo źle wpływają na mój układ pokarmowy) czy to dziecię dzisiaj skutecznie uciska mi na ten organ. i oczywiście reaguję na taki objaw całkowicie nielogicznie, bo cały czas bym coś jadła! taka moja "uroda". na szczęście staram się jeść w miarę poczciwie :))
piątkowe ważenie coraz bliżej i jestem przekonana, że będzie sporo więcej niż ostatnio. ale cóż zrobić, gdy dopadły mnie uroki ciąży? (czytaj od trzech dni nie mam kostek - co znaczy, że moje stopy wyglądają jak nogi słonia :P tak napuchły!)
MENU:
śniadanie: 4-5 kromek z piętki chleba z pieczarkami, serem i keczupem
II śniadanie: jabłko
obiad: 4 małe krokiety z kapustą i grzybami
podwieczorek: płatki Nestle Chirios z szklanką mleka 2%
kolacja: banan
całkowity brak czasu!!
niech ten czas trochę zwolni!! bo nie mam ani chwili czasu by Was poodwiedzać, a do niedawna robiłam to codziennie :( przepraszam Was za to bardzo, ale wiedzcie, że jestem z Wami myślami i bardzo mocno Wam kibicuję!! :*
MENU:
śniadanie: granola owocowa z szklanką mleka 2%, pół jabłka
obiad: duża kanapka w SubWay'u
kolacja: domowa zapiekanka (półbagietka z pieczarkami, serem i keczupem)
today's time it's pizza time!!
wrrr!!
dzisiaj dowiedzieliśmy się, że meble kuchenne przyjadą
najszybciej w piątek, co wcale nie znaczy, że od piątku dostaniemy kuchnię w używanie, bo sam montaż ma zająć co najmniej dwa dni. a buuuu!!
a dodatkowo mąż mi się pochorował, jest na tygodniowym L-4 i dzisiaj zarządziliśmy pozostanie w domu. i w takim wypadku równanie jest proste
nie ma jedzenia + nie wyjście z domu = pizza z dostawą do domu!!
no cóż zrobić - człowiek jeść musi by żyć ;) pizza była pyszna, obżarłam się okrutnie i czuję, że na bardzo dłuuugi czas zaspokoiłam swoją potrzebę barowego jedzenia ;) i nie ma przebacz! jutro wyruszamy na zakupy by wyłowić jakieś warzywa do przygotowania w mikrofali czy inne cuda, bo krucho z kasą u nas przez ten remont...
MENU:śniadanie: dwie kromki ciemnego chleba z salami
II śniadanie: jabłko
obiad: średnia pizza Jalapeno
kolacja: ni ma - pizza była bardzo pożywna ;)
jeszcze zwariowanie
kurcze, przez ten remont nie ma na nic czasu!! a najgorsze jest to, że jeszcze cały przyszły tydzień będziemy zmuszeni egzystować bez kuchni!! :\ tym samym będziemy zmuszeni stołować się na mieście, albo korzystać z dobrodziejstwa mikrofali :( ma ktoś jakieś fajne pomysły co można w tej mikrofali przygotować?
wróciliśmy ok. 17, a teraz (ok. 20) mąż bierze się za przywracanie do życia naszych komputerów. mam nadzieję, że jutro już wrócimy do internetowej normalności :))
MENU:
śniadanie: dwie kromki ciemnego chleba, dwie parówki wiedeńskie, musztarda; kiwi
II śniadanie: dwa kiwi, dwa kawałki ciasta (te kawałki, to były na 3 małe łyżeczki :P)
obiad: kilka małych kawałków gotowanego dorsza w sosie koperkowym, trochę ryżu i surówka w kiszonej kapusty
podwieczorek: dwie garści orzeszków ziemnych (miałam na nie mega ochotę, a wybrałam prażone bez soli, które uważam za bardzo smaczne, chociaż ku mojemu zdziwieniu są równie kaloryczne jak smażone :\ ba, nawet mają chyba o 6kcal więcej na 100g :\)
kolacja: dwie kromki ciemnego chleba z dwoma plasterkami salami
75. urodziny babuni :))
dzisiaj szybko bo znów nas nie ma w domku. dlatego przepraszam za moją nieobecność u Was :*
na stole same pyszności i człowiek się najada po czubek głowy (ale czy zjada dużo? zwłaszcza gdy w ciągu tygodnia trzyma rękę na pulsie?) :))
MENU:
śniadanie: trzy cienkie kromki razowca z serem + duża ilość mojej ulubionej sałatki teściowej (rukola, pekińska, seler naciowy, pestki dyni, orzeszki pini)
II śniadanie: jabłko
obiad: pałeczka z nóżki kurczaka bez skóry, dwie łyżki ziemniaków, cztery łyżki surówki
+ deser: mały kawałek tortu
kolacja: sałatka warzywna (całkiem sporo, bo była obłędna :P), 4 plasterki szynki
+ mały kawałek W-Ztki
kontrolne ważenie obarczone sukcesem :))
dzisiaj na wadze - 91,2kg :)) czyli nie tyję!! :))
JUPI!! :D
menu dopiszę w ciągu dnia :))
MENU:śniadanie: bułka grahamka, dwa plasterki sera i ogórek zielony
II śniadanie: kefir pitny Danone, duża marchewka
obiad: twarożek domowy, kawał bagietki
kolacja: miska kociołka tatrzańskiego
+ ok. 22. rogalik maślany (w domu byliśmy po 24, a sprzątanie przez prawie 10h jest bardzo męczące i energochłonne...)
czwartkowy mętlik!!
o rany!! ten dzień jest taki zwariowany, że bałam się czy dzisiaj w ogóle uda mi się zdać dietetyczną relację!
od kiedy wyszliśmy z domu (a było to ok. 14), to jeszcze do niego nie wróciliśmy (jest 22.40) i nie wiemy o której uda nam się wrócić - jesteśmy u siebie w remontowanym mieszkaniu, gdzie walczymy niczym lwy wraz z majstrem i malujemy od szablonu drzewo na ścianie!! jest to o tyle skomplikowane, że takie rzeczy zazwyczaj robi się za pomocą farby a my wymyśliliśmy sobie, że zrobimy to drzewo spray'em i zaczęły się schody... wierzę, że efekt będzie wart naszego poświęcenia!! :))
a poza tym muszę się pochwalić moim kolejnym sukcesem w ramach nie jedzenia fast foodów na mieście :)) bo właśnie biorąc pod uwagę remont oraz opóźnienie dostawy mebli kuchennych od poniedziałku (a rzeczywiście to od dzisiaj) jesteśmy przymuszeni do jedzenia ciepłych dań na mieście. dlatego też z każdym dniem będę mieć kolejne wyzwanie kulinarne do pokonania :)) dzisiaj - gdy mój mąż zamówił sobie zestaw z KFC - ja zamówiłam sobie... pierogi z soczewicy!! :)) pierogi, jak na mój gust były z wody i od biedy polane olejem i cebulką :)) oczywiście takie pyszności nie w KFC a w Vikingu :)) w dniu dzisiejszym w tym barze na te danie była promocja i za 200g pierogów (8 sztuk) zapłaciłam 13,90, czyli mniej niż mój mąż za niezdrowy zestaw w fast foodzie :))
czyli udało mi się pokonać mit, że jemy niezdrowo bo jest taniej :) guzik prawda! trzeba tylko chcieć i troszkę poszukać :))
i na koniec - dzisiaj mija okrągły miesiąc od mojego powrotu na Vitalię :)) mam nadzieję to uczcić jutrzejszym ważeniem :D
MENU:
śniadanie: dwie kromki chleba z konfiturą wiśniową, klementynka
II śniadanie: mussli żurawinowe na sucho, klementynka
obiad: 8 pierogów z soczewicą (200g)
kolacja: kefir Danone pitny
moja inspiracja :))
ufff... a już myślałam, że znów będę zmuszona ważyć się w czwartek, ale na szczęście plany się zmieniły i będę mogła dokonać aktu ważenia w piątek :)) nie żebym liczyła na to, że ten dzień różnicy cokolwiek zmieni na wadze, ale wolę, gdy tradycji staje się za dość :))
a dzisiaj znowu naoglądałam się klipów mojej ukochanej
> Kumi Kody <(kliknij powyżej a obejrzysz jeden z moich ulubionych klipów :))
i powiem wam szczerze, że gdybym mogła wybrać u stwórcy swój wygląd, to chciałabym wglądać jak ona!! :))
uwielbiam na nią patrzeć!! :)) no i to brzmienie :)) MRAU!! :D
MENU:śniadanie: trzy kromki z piętki chleba z paprykarzem szczecińskim, klementynka (ni to pomarańcza, ni to mandarynka)
II śniadanie: jajecznica (dwa jajka, parówka drobiowa i duży pomidor), kromka chleba
obiadokolacja: 100g makaronu penne ze szpinakiem :))
UWIELBIAM!! :D i cóż z tego, że mam teraz zgagę...