Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

witam mam 30 lat i jestem słodyczoholikiem ;) no cóż, śmieszne to, ale dzięki temu wyglądam jak wyglądam. a że mam już tego dość, i marzy mi się kupowanie ciuchów nie tylko dlatego, że się w nie mieszczę, ale tych, które mi się podobają. Postanowiłam wziąść się za siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21490
Komentarzy: 1270
Założony: 29 maja 2011
Ostatni wpis: 17 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dorciaw1980

kobieta, 44 lat,

174 cm, 79.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 sierpnia 2014 , Komentarze (19)

ostatnia zawiecha spowodowana była o dziwo, nie jak zwykle obrzarstwem i totalnym zapomnieniem się. 

wszystko szło znakomicie, z bieganiem rozkręcałam się. na wrzesień zapisałam się nawet na półmaraton, i plan treningowy zaczęłam sumiennie wypełniać. 

aż tu zonk. złamałam sobie kość w stopie:/

najlepsze, że kontuzja z bieganiem nie miała nic wspólnego. po prostu chciałam szybko podlać kwiatki (smiech) grunt, że tym sposobem bieganie odpadło mi na jakieś dwa miesiące. 

Niby w tym czasie mogłam ćwiczyć coś innego, ale przyznam, że taki pomysł zaświtał mi tylko przez moment. zwłaszcza, że chodziłam w tym czasie do pracy jak zwykle. całe dni na nogach. Sexi bucik odciążający i hajda. 

potem byłam w Polsce. Na krótko, ale udało mi się wyskoczyć na chwilkę do Zakopanego. było bosko i czerwone wierchy zaliczone :))) jeszcze na ostatniej wizycie u chirurga upewniałam się czy mogę? i o obcasy wysokie też pytałam. on na to, że mogę, ale boleć będzie. Nieszkodzi :)))

spotkałam się z rodzinką. Siostrzeniec wyrasta na cudnego chłopczyka. niestety nie zrobiłam sobie z nim żadnej sweet foci . 

skusiłam się też na sesyjkę :):))

to był wspaniały urlop. odetchnęłam, opromieniałam.... teraz tak krótko po powrocie do codzienniści, mimo że minęło kilka tygodni zdążyłam już nieco podwiędnąć, niestety. stres w domu, praca fizyczna, zapracowana codzienność. ale walczę każdego dnia. staram się jakoś wyglądać nawet do pracy. 

aaa no i wspaniałość sprzed dwóch tygodni, pohulaliśmy na weselichu :))) tańczyliśmy do rana. Taniec uszczęśliwia mnie niesamowicie :)

aż miło było mi powspominać :) 

18 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

no to dzisiaj bardzo ładnie. jadłam jak cza. może się zmuszę do ćwiczeń, kto wie :) 

weekendy to u mnie jedno wielkie wybicie się z rutyny. dłuższe spanie, śniadanie na obiad, obiad na kolację.... 

cieszę się, że sąsiadka zapaliła się do biegania. biegamy razem. o dziwo spodobało mi się jej towarzystwo. nie raz wcześniej myślałam o tym, jakby to było biegać z kimś, i dochodziłam zawsze do wniosku, że wolę sama, bo nie muszę nikogo gonić, dla nikogo zwalniać, mam swój rytm i spokój. zaskoczona jestem, bo rytm zgrany mamy świetnie. co do tempa to faktycznie czasem zwalniać muszę, bo Asia dopiero zaczyna, ale i tak czas w jej towarzystwie znacznie szybciej mija a co najważniejsze motywator to skuteczny. wczoraj , gdyby nie ona pewnie nie zmobilizowałabym się, zeby wyjść pobiegać. a że umówione byłyśmy, więc tadam, pobiegane :)

zdecydowałam się na ig pro na vitalii. dzisiaj przyszło mi menu na pierwszy tydzień. ciężko jest trafić w cudze smaki, no ale musli z pomidorem to już dla mnie przegięcie. na szczęście można posiłki wymieniać w całości lub częściowo. tyle tylko, że nie mam pewności, czy to na co sobie powymieniałam nadal jest zgodne z założeniami diety o niskim indeksie glikemicznym... no ale liczę na to, że puki punkty się zgadzają, to trzymam się w ryzach. ta dieta niby nie skupia się na liczeniu kalorii, ale trzyma się w ryzach. niecałe 1500 jak dla mnie jest ok.o ile nie będzie mnie kusiło podjadanie. a po moich krótkich doświadczeniach z niskim ig może się udać. 

16 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

no i jestem tu znowu. waga w zasadzie bez zmian. ale ja chcę 66 mieć. sama osiągnąć tego nie potrafię. wykupię chyba dietę vitaliową znowu. polecacie którąś konkretną? słodycze to moja zmora. 

20 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Witajcie, po lekkiej przerwie.

Ostatnimi czasy nie zaglądałam tu zupełnie,ale dzisiaj z przyjemnością przejżę wasze pamiętniki, ciekawa jestem waszych postępów. u mnie w zasadzie bez zmian, waga nieco niższa niż na pasku. z dietowaniem różnie, albo obżarstwo, albo próby racjonalnego, zdrowego odżywiania.

Pomagało mi bardzo bieganie. Byłam w stanie biegać już ponad 10km, zapisałam się nawet na półmaraton  jog&rock , który daje czadu w mojej okolicy co roku. Wszystko to piszę w czasie przeszłym, bo na razie te plany zawiesić musiałam na kołku. Złamałam sobie stopę:/ No ale co się odwlecze, to nie uciecze :)) 

A co najlepsze, to przez niemal dwa tygodnie, kuśtykałam jak quasimodo, bo za pierwszym podejściem pan doktor nie dopatrzył się złamań na zdjęciu. jak widać również niemiecka służba zdrowia nie jest perfekcyjna... ) 

Teraz, kiedy prawie się nie ruszam staram się jeść co cztery godziny do syta, żeby mnie nie ciągnęło na przekąski. Odstawiłam też wszystkie węgle skrobiowe i mączne. zastępuję je fasolą i warzywami. a poza tym, postanowiłam sobie zrobić prezent w postaci soboty. a mianowicie, w sobotę "wolno" mi jeść co tylko sobie zamarzę :) już mi ślinka cieknie na cieniutkie naleśniki z nutellą i gulasz z plackami ziemniaczanymi :):) i jeszcze lody z truskawkami ibitą śmietaną:):):)

 Wiem, że dzięki takiemu dniowi odstępstw będzie mi łatwiej trzymać się w ryzach przez cały tydzień, a wszelkie zachcianki i "smaki na" nie będą odkładane na "święte nigdy" ale do soboty. Tyle to przecież wytrzymam. Dla zdrowia psychicznego to balsam. Kiedy musiałam się całkiem wyrzekać kalorycznych pyszności, wcześniej czy później i tak się złamałam, i zwykle nie kończyło się na jednej czekoladce ale tygodniową, albo miesięczną zawiechą.

Od kiedy nie biegam, mam więcej czasu na książki :) pochłaniam po prostu. Może polecicie mi wasze must read ? Moim ulubionym autorem jest S.King, niezmiennie od 15-tu już chyba lat. No i oczywiście Chmielewska, to jeszcze dłużej. więc tych autorów znam całą biblografię :) Ale ciekawa jestem waszych ulubionych pozycji.

To w temavi vitalii byłoby na tyle. Jak mi się coś jeszcze przypomni, to skrobnę, a tymczasem pędzę podziwiać wasze postępy :) buźka.

10 kwietnia 2014 , Komentarze (12)

no i quwa, no i fuck , poplynelam znowu:/  zenada i tyle. Ale jestem znowu. Za kilka dni sie zwaze. Coby podsumowac straty.

Chce sprobowac trening HIIT

Ciekawe co tam u was :)

28 marca 2014 , Komentarze (10)

tiaaa. Wczoraj do powrotu do domu z pracy - czyli do 19-tej-bylo idealnie, dietowo.  Po powrocie zobaczylam , ze w reklamowce pelnej czekoladek sa tez te moje ulubione. Walczylam ze soba dluugo (moze dwie minuty;):/)  miala byc jedna, nawet ja zwazylam. A potem polecialo jeszcze z 10, albo 15. Buła z mozarella i kielbacha swojska, a w  zasadzie dwie. I jeszcze jogurt z musli. I juz mialam po kokardki. No zesz fuck!  Bylo mi juz tak ciezko, ze nie wlazlam na orbiego. I tym sposobem kolejne postanowienie Dorci poszlo sie rypac!  Na dzisiaj na szczescie przygotowalam sobie do pracy waliwke poprawna politycznie.  Zobaczymy co bedzie jak wroce do domu wieczorem.  Waga oczywiscie jak zwierciadlo bezlitosnie wytknela mi te czekoladki i inne wystepki. Trudno sie jej dziwic. 

28 marca 2014 , Komentarze (7)

tiaaa. Wczoraj do powrotu do domu z pracy - czyli do 19-tej-bylo idealnie, dietowo.  Po powrocie zobaczylam , ze w reklamowce pelnej czekoladek sa tez te moje ulubione. Walczylam ze soba dluugo (moze dwie minuty;):/)  miala byc jedna, nawet ja zwazylam. A potem polecialo jeszcze z 10, albo 15. Buła z mozarella i kielbacha swojska, a w  zasadzie dwie. I jeszcze jogurt z musli. I juz mialam po kokardki. No zesz fuck!  Bylo mi juz tak ciezko, ze nie wlazlam na orbiego. I tym sposobem kolejne postanowienie Dorci poszlo sie rypac!  Na dzisiaj na szczescie przygotowalam sobie do pracy waliwke poprawna politycznie.  Zobaczymy co bedzie jak wroce do domu wieczorem.  Waga oczywiscie jak zwierciadlo bezlitosnie wytknela mi te czekoladki i inne wystepki. Trudno sie jej dziwic. 

27 marca 2014 , Komentarze (4)

wczoraj głodomora mnie dopadla.. Dzisiaj odtworzylam wszystko o zjadlam w kalkulatorze i same zobaczcie:/ 

No nie wgra mi sie zdjecie. Ale zjadlam lekko ponad 3000kcal :o a to wcale nie byl szczyt moich mozliwosci, wrecz lekkie zażarcie :/ w pracy dorwalam jajka czekoladowe ze 150 gr.potem w domu markizy. Zjadlam 3, normalnie wsunelabym 13 albo cała pakę.  No i na woeczor. Miche slodkiego musli , z serkiem , musem z migdalow u truskawkami. Co normalnie jem na sniadanie, ale nanoc wegle to kiepski pomysl.  

I tu pojawila sie przerazajaca mysl. To ile ja bylam w syanie zhesc przy prawdziwym kompulsie???? Mialam je bardzo czesto i nie bylabym w stanie doliczyc sie co i w jakiej ilosci zjadlam. W takim amoku i ilosci jadlam. Po tak niewinnym zajadaniu, skoro wysLo 3000, to  wtedy pewnie powyzej 15000 musialo byc!!!!! Jesli nie wiecej!! SZOK!! 

Żeby chociaz czesc spalic machnelam 60min +30min orbiego.  Ale to zaden wyczyn, bo i tak postanowilam sobie, ze przez miesiac bede pedalowac obowiazkowo godzine dziennie. Cza to sadlo wytopic. 

Mam nadzieje, ze wy sie pilnujecie konsekwentniej:)dobrego dnia dziopki:)

Na  mnie dzis i w najblizszych dniach z reszta tez, czeka wyzwanie nie lada. W nocy przyjechal do nas brat lubego. Jak zwykle przywiozl wałówke  ( juz w lodowce widzialam swojska kielbache) i pewnie jak zwykle przywiozl Ukrainskie czekoladki, ehhhhhh bedzie ciezko. Modle sie, zeby nie bylo moich ulubionych;)

24 marca 2014 , Komentarze (18)

72,9 :D:D:D

to na pewno też falstart albo, jak to zgrabnie nazwała MagdalenazWenus "ważenie  przepowiadające":):) bardzo mi się to spodobało :) ale i tak radocha wielka. I choć taki balsam na serce w tym bardzo stresującym dla mnie czasie. Dziękuję wszystkim, które obdarzyły mnie dobrym słowem:) W sumie to cieszę się z tego odchudzania, bo tak banalne i przyziemne sprawy potrafią odsunąć myśli od nieszczęścia i bólu. A już szczególnie aktywność fizyczna - tu Ameryki nie odkryłam- jest zbawienna wręcz. 

A co do wagi, to jestem zachwycona spadkami, poniżej 74 nie ważyłam od- z pewnością- 2004. A najprawdopodobniej jeszcze wcześniej. Moje ciało daje jeszcze wiele do życzenia, ale wytrwale ( dotąd pojęcie nieistniejące w moim słowniku) nad nim pracuję. Tłuszcz konkretnie i systematycznie zaczęłam gromadzić w 2001 roku. Na swoje uda nie mogę patrzeć bez skrzywienia się. Masuję je teraz dwa razy dzienie, i jak już wspominałam są jak biedronka, czyli całe w sińcach!!! co nie poprawia ich wyglądu :/ próbowałam smarować maścią heparynową, ale nie dała rady. Macie jakieś sposoby na sińce?

Życzę wam dziopki udanego tygodnia i spadków wagowych, jędrnego ciałka itp itd :)

22 marca 2014 , Komentarze (10)

powoli do przodu, tak jak myślałam te 73 z hakiem to był jeszcze falstart, ale i tak jest dobrze .

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.