Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

witam mam 30 lat i jestem słodyczoholikiem ;) no cóż, śmieszne to, ale dzięki temu wyglądam jak wyglądam. a że mam już tego dość, i marzy mi się kupowanie ciuchów nie tylko dlatego, że się w nie mieszczę, ale tych, które mi się podobają. Postanowiłam wziąść się za siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21492
Komentarzy: 1270
Założony: 29 maja 2011
Ostatni wpis: 17 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dorciaw1980

kobieta, 44 lat,

174 cm, 79.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 marca 2014 , Komentarze (12)

to byl dzien bardzo zlych wiadomosci. Nie zazarlam. Ruch: praca do utraty sil, zeby nie myslec i 160squat. Goracy prysznic, ktory pomogl za malo i relaksujaca herbata- duzo.

18 marca 2014 , Komentarze (19)

73,7kg

Szejka jednak po orbim nie bylo, bo jeszcze kolacje w zoladku czulam, wiec liczylam na to ze jakies bialko tam zostalo;)

17 marca 2014 , Komentarze (6)

no dobra, powiem wam, przez ostatnie dwa dni waga pokazała 74,3kg. dzisiaj byłam głodna, więc zjadłam więcej. czyli

2055kcal.biał. 181gr, węgl.120gr tł, 84gr

ale w ciągu dnia dwa treningi. Ciekawe jak na to waga zareaguje?

Menu:

8:45(zupa)owsianka z serkiem ziarnistym, owocami, musem z migdałów, kawa z mlekiem.-435kcal

11:45(mleko)duży schake po treningu

14:30(nudle)konjac ze szpinakiem i farszem do papryki, jogurt z musem z orzechów, orzechami, kakao i goji. 678kcal.

18:30(zupa)reszta wczorajszej sałatki, serek ziarnisty z kakao, goji, musem z migdałów- 523kcal

21:40(mleko)pół małego szejka, po planowanej godzince na orbim 95kcal (myślicie, że lepiej go wypić, mimo, że tak późno, czy lepiej sobie darować??)

(pot)

brzuch, uda, pośladki

squat 150

orbi, planuję godzinę.

16 marca 2014 , Komentarze (14)

nie będę zapeszać, ale waga nadal spada!!:) ciekawe co zobaczę przy kolejnym oficjalnym pomiarze za tydzień :)

dzisiaj byłam dumna z siebie. powstrzymałam się od pójścia na łatwiznę i zjedzenia obiadku z puszki. a miałam smaka na niego nawet, ale popatrzyłam na skład. Uchroniło mnie "za mało białka"!!! bo chemii, konserwantów i innego badziewia w niej nie ma, to niemiecka puszka :) stwierdziłam jednak, że na obiad zaledwie kilka gram białka na 100 to zdecydowanie za mało. czas jeszcze miałam więc postanowiłam zrobić faszerowane papryki:) ale wpadłam na genialny pomysł, żeby zrobić je w szybkowarze, no bo po co piekarnik rozgrzewać? Po raz pierwszy mi się coś w szybkowarze przypaliło, a woda nadal była. zagadka, haha . tym sposobem zjadłam sam uduszony farsz, bo papryki już do niczego się nie nadawały, haha. tak więc nie uraczę was dzisiaj fotką obiadku ;)

menu 1418kcal, białk. 130,6gr, węgle 113,2gr , tłu. 34,9gr

10:30(hamburger) dwie kanapeczki z sałatą, pomidorkami, serkiem, ser żółty i szynka, twarożek z truskawkami i kawusia- 481kcal

14:15(nudle)farsz z papryki, serek z truskawkami, kawa - 493kcal

17:30(mleko)schake proteinowy po treningu- 300kcal?

20:30(salatka)sałata z łososiem wędzonym, pomidorkami, olejem lnianym i octem balsamicznym. - 156kcal

(pot): wyzwanie squat 145 i fitness brzuch, nogi i pośladki. sauna. 

jutro wolneeeee:))))

ps. boli mnie od siodełka, po wczorajszym, a to tylko godzinka była! ej, jak maniacy rowerowi dają radę??? 

psps.  uda mam jak biedronka :) smaruję, masuję wytrwale codziennie.

15 marca 2014 , Komentarze (16)

oł jeeee oł jeeee oł jeaaaah!!! 8) mam wagę w NORMIE!!!!!!!!

myślałam, że to dla mnie 74,9 iże jeszcze muszę poczekać, a tu miła niespodzianka, bo dzisiejsze ważenie zmieniło mi mój model 3D :):):))) po sobie też widzę, że się zmieniam powolutku:):) ramiona mi troszkę wysmuklały, to samo z łydkami ( mino, że na pomiarach łydek niewiele się dzieje, to pewnie milimetrowe zmiany) no i cała reszta też ma się coraz lepiej. cycuszki mi kilka cm zmalały, ale to pewnie też z powodu kończącej się @. nie rozpaczam, wydaje mi się też, że nieco się podnoszą. jest ok. 

No cieszę się baaardzo!!!

dzisiejsze menu:

9:10 (hamburger) 2 kanapki zrobione z pół żytniej bułki z serkiem z ziołami, roszponką, jedna z szynką z piersi kurczaka, druga z żółtym serem 17%tłuszczu, i z pomidorkami . kawusia z mlekiem 0,3%.  do tego jeszcze twarożek ziarnisty z truskawkami :) pychota!! i o dziwo już u nas są świerze, pachną! nie wiem skąd je wytrzasnęli.    372 kcal.

11:30 (mleko)po treningu duży schake proteinowy 300kcal.

15:30 (nudle)makaron konjac ze szpinakiem w sosie śmietanowym, posypane odrobina parmezanu i łosoś smażony bez tłuszczu, pomidorki 460kcal

19:30 (salatka)na kolację zrobię sobie jakąś sałatkę z olejem lnianym i czymś białkowym. około 290kcal

trening(pot):

po raz pierwszy poszłam na indoor cycling. OMG!!! było ostro. nie wiem czy się skuszę jeszcze kiedyś. wysiłek duży, chociaż teoretycznie każdy dostosowuje obciążenie do siebie. Trenerka tylko nas instruowała jakie powinnobyć procentowo nasze tętno. zaczynaliśmy od 60% max tętna , potem 75 i 80% przez większość treningu. teraz głowa mnie aż boli. nogi kiedy po treningu szłam po wodę drżały :) i tak wydaje mi się ,że nie dałam z siebie wszystkiego. dwie osoby zrobiły pod swoim rowerkiem kałuże potu!!!! ale dosłownie. jakby rozlać szklankę wody!!! pod moim kilka kropel było, co i tak mnie zdziwiło, bo przeważnie ręcznikiem zdołam wszystko obetrzeć. 

wieczorkiem jeszcze będą przysiady, dziś 140 już. , hula hop. może brzuszki i może orbi.

13 marca 2014 , Komentarze (15)

75,4 juppii  

wyczytałam, że nie powinno się schodzić z ilością spożywanych kcal, poniżej niezbędnego zapotrzebowania organizmu na energię. Czyli takiej ilości, dzięki której funkcjonują nasze organy itp. dla mnie to niby jest, przy obecnej wadze 1510kcal. I tyle mniej więcej staram się jeść. czasem wychodzi trochę więcej, czasem trochę mniej i przyznam szczerze, że odruchowo dążę do tego "mniej".  Prowadzi to jednak z czasem podobno do spowolnienia metabolizmu, organizm się broni.  ze lepiej jeść, to minimum, a spalać więcej ćwiczeniami. Węglowodanów nie jem wcale po 14-tej. Nawet tych z owoców. wyjątkiem są ważywa i czasem orzechy. Zwracam też uwagę na proporcje makroelementów.

Dzisiaj machnęłam godzinę orbiego na 7-ce i wyzwanie squat 135!!!!:) Zdecydowanie, po całym dniu pracy wolę ćwiczyć jak już sobie odpocznę. Dzisiaj jednak, w związku z moimi ostatnimi rozważaniami na temat jedzenia po treningu a przed snem, zmusiałam się dzisiaj na cwiczenie tuż po pracy, ale dzięki temu przed kolacją. Ciężko było, ale mam to już za sobą.

Wczoraj nacieszyłam się słońcem. Spacerek się udał. szybkim marszem machnęłam ponad 6 km. w pieknych okolicznościach przyrody. Niektóre drzewa białym kwieciem już obsypane, a jak pachnie ,mmmm. Czasowo świetnie sie zgrało z powrotem lubego z pracy. Doszłam sobie na gołębnik, a on mnie odholował do domu. Machnęłam tam jeszcze wyzwaniowe przysiady (wczoraj już 130!!:) ) i taką oto miałam publiczność

12 marca 2014 , Komentarze (14)

AAAAAaA!!!! 75,7 :):) mimo okresu waga spada!!:) a jem ok.1300-1600 kcal:):) czad!! 

skończyłam dzisiaj wcześniej, pogoda boska. trochę was poczytam i pędzę na spacer.  Na prochach jadę ,bo pierwszy dzień@ bolesny bardzo jak zwykle, dlatego bieganie odpuszczę lepiej.

8 marca 2014 , Komentarze (14)

76,4 idzie w dóóóół :) parapapam , jeszcze 1,5kg do wagi w normie:))

weekend, weekendzik, jak wspaniale!!! w końcu bez pośpiechu, spokojnie, na luzie :) czaaas :) cenię go sobie bardzo.

zjadłam sobie wypasione śniadanko, popijam kawkę :)))
wypasione śniadanko składało się z połowy żytniej bułki (31gr) podzielonej na dwie kromeczki. hahaha, kiedyś byłaby to dla mnie racja głodowa, no i po co dzielić bułkę na dwa razy?? skoro można zjeść dwi całe ;) według mądrych kalkulatorów wyszło ok 245kcal, więc dojadłam jeszcze serkiem ziarnistym z jagodami goji i musem z migdałów. śniadanie więc 325 kcal.
ale by było fajnie, gdyby ktoś to za mnie robił.... mieżył , ważył, myślał, żeby nie było za dużo węgli a za mało białka i czym by ewentualne braki wypełnić...

dobrze, że obiad przygotowując na wczoraj podzieliłam na dwie równe porcje, więc mam już poważone i gotowe.

wczoraj mimo późnej pory wskoczyłam na orbiego. przyznam, że w poprzednie pacowite dni wieczorami poza wyzwaniem squatowym nie robiłam nic nie tylko ze względu na zmęczenie, ale i na dylemat " jeść czy nie jeść po treningu, na noc" jak się zastanowić, to debilne jest. no dobra, nie debilne, ale przesada wielka, jakbym problemów innych nie miała. wczoraj skończyłam ćwiczyć po 22. wciągnęłam schake'a białkowego z połowy porcji. nie byłam głodna, ale nie chcę, żeby mi spalało mięśnie. co wy myślicie o późnym trenowaniu w kontekście z jedzeniem przed snem?

chcę się zmusić dzisiaj do przeglądu  szafy. nie pamiętam kompletnie co mam. szafa pękata a ja non stop w tym samym. Na zakupy na razie raczej się nie wybiorę, raz, że tego nie znoszę. jak już idę, to raz a porządnie. więc wolę z tym poczekać do lata.
jedyne co uwielbiam kupować i buszować pomiędzy półkami to kosmetyki. już i tak się opanowałam i staram się nie dublować zakupów. zużywam powolutku zapasy. te też chcę przejrzeć znowu. mam jedną szufladę na kolorówkę, już mi się  niej nie mieści, mimo, że na codzień używam do 10 produktów. kilka pudrów itp. leży odłogiem od dawna, muszę bardziej krytycznie je przejrzeć. bo miejsce zajmują.

poza tym w planach fitness, może coś na świeżym powietrzu bo ładna pogoda się zapowiada. coś towarzysko może też się wymyśli.

ps. już bym chciała być laska. :) ale już niedługo- czego wam i sobie życzę

6 marca 2014 , Komentarze (6)

Waze, licze, planuje, przygotowuje posilki na kolejny dzien. Strasznie to czasochlonne. Ale dzieki temu micha utrzymana w ryzach, bardzo przyzwoitych:) 

Przez ostatnie dni ani sily ani ochoty na cwiczenia nie mialam. Jednak praca do wieczora daje w kosc. Ale weekend tuz tuz:) 

5 marca 2014 , Komentarze (7)

dzięki Kochane za wszystkie komentarze. Już w poniedziałek się ogarnęłam. jak tylko mi się trochę ułożyło w bebechach i poczułam się lepiej wlazłam na orbiego i pedałowałam przez godzinę, żeby chociaż częśc z tego co wchłonęłam spalić.

W czwartek nie dałam jednak rady, było mi niedobrze, byłam ociężała i... szkoda gadać.

w piątek za to była Bokwa , potem auto zostawiłam pod FitnessKlubem i do domu pobiegłam po prostu. 8,6 km pod górkę. Byłam w szoku, że dałam  radę niemal całośc przebiec :o no ale te węgle, których ostatnio unikałam dały mi niewątpliwie tego powera ;)

W sobotę trzeba było po auto zbiec :) niby z górki, ale przebiegłam może z 4 km, resztę przemaszerowałam, i poszłam jeszcze na godzinne zajęcia fitness.

w niedzielę Fasching, niemiecki karnawał, z paradą i setkami przebierańców. to jest rewelacja, 90% widzów poprzebierana najróżniej. niezależnie od wieku, pozycji... Starsze dystyngowane panie poprzebierane za żyrafy, królowe, pszczółki. Jakoś polskich dam po 70 sobie w takiej sytuacji nie wyobrażam ( oczywiście są wyjątki)
Ruchu nie było, wypiłam SAMA całą flachę wina i zjadłam  "tonę" cukierków.

A od wtorku już pięknie, ładnie. zaczęłam znowu spisywać, ważyć i obliczać dokładnie co zjadłam.
Odkryłam konkurencyjną dla vitalii strone,  "slank" zdecydowanie warta uwagi!

o dziwo waga spadła. dziś było już 76,6.  no zobaczymy.

czymcie się dzielnie dziopki :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.